Jarun – Pod niebem utkanym z popiołu
(12 lipca 2015, napisał: Paweł Denys)

Poprzedni album Jarun, delikatnie rzecz ujmując, nie przypadł mi za bardzo do gustu. Nie byłem jakoś maksymalnie na nie, ale w ostatecznym rozrachunku więcej tam było minusów niż plusów. Wyraziłem również przekonanie, że w przyszłości może być tylko lepiej. Gdy dostałem więc do recenzji „Pod niebem utkanym z popiołu” niemalże od razu chciałem sprawdzić, czy w muzyce Jarun zaszły pozytywne zmiany. Otóż mili państwo, okazuje się, że tym razem jest zdecydowanie lepiej. Może trochę teraz przesadzę, ale dla mnie skok jakościowy jest naprawdę spory. Wciąż nie jest to muzyka, której z utęsknieniem wyczekuję, ale nie mogę przejść obojętnie obok tego materiału. Za dużo ciekawych rzeczy tu się dzieje. Słychać, że to jest ten sam Jarun, co te trzy lata temu, ale słychać też, że tym razem muzyka stała się o wiele ciekawiej zaaranżowana. Przede wszystkim jest tu bardzo gęsto od przeróżnych motywów. Na równych prawach egzystuje tu typowo metalowe instrumentarium i akustyczne wstawki, które dodają albumowi zdecydowanie ciekawego charakteru. Muzyka Jarun stała się nasycona, wielopłaszczyznowa, zdecydowanie trudniejsza w odbiorze. Początkowo może nawet z lekka odrzucać, ale po kilku seansach się przyzwyczaiłem i złapałem się na tym, że to co tu słyszę mi pasuje. Może nie w całości, ale byłbym skończonym ignorantem, a chyba nie jestem, gdybym nie zauważył wyraźnych postępów. Rozwój jest, i to w ciekawym kierunku, pozostaje więc tylko mieć nadzieję, że na tym zespół nie poprzestanie. Nie ma tu już tej lekkiej sztampy, która bardzo przeszkadzała mi na debiucie. Słychać, że kapela nabrała swojego indywidualnego charakteru, i coś czuję, że to może w przyszłości dać bardzo ciekawy efekt. Teraz jest dobrze, nie jest jednak idealnie. Nie będę zaskoczony, gdy gorący zwolennicy poprzedniego albumu z tym będą mieć kłopot. Nie jest to jednak moje zmartwienie. Wolę sobie po raz kolejny posłuchać tej płyty, odkrywać jej kolejne warstwy i się nimi cieszyć. Na pewno będę do tego albumu wracał, choćby do kilku mocno wciągających fragmentów. Z niemałym zdziwieniem za to zauważyłem u siebie, że te spokojniejsze, akustyczne fragmenty podchodzą mi o wiele lepiej niż metalowe. Jarun sobie kilka ciekawych furtek tą płytą otwiera, ale niechaj konsekwentnie rozwija swoją formułę muzyczną, bo efekty w przyszłością mogą być naprawdę dużą sprawą. Przyczepie się jeszcze do brzmienia całości. Brakuje mi w tych agresywnych partiach przejrzystości. Może tak miało jednak być? Być może, ale życzyłbym sobie, jak i zespołowi, możliwości ubrania w przyszłości muzyki w lepsze brzmienie. Wtedy już powinno być bardzo dobrze. Tymczasem polecam wam ten album, a przynajmniej tym, którym debiut przypadł do gustu. Teraz też powinno być wam dobrze, ale jednocześnie wskazany jest wzmożony wysiłek przy słuchaniu „Pod niebem utkanym z popiołu”
Wyd. własne, 2015
Lista utworów:
1. Przedświt
2. Kamienie
3. Zawołaj mnie a ja przyjdę
4. Pod niebem utkanym z popiołu
5. Cisy
6. Noc niedokończona
7. Trzy śmierci
8. Piołun
9. Jak wiatr
Ocena: 8/10
https://www.facebook.com/jarunband
