Paradise Lost – The Plague Within
(27 czerwca 2015, napisał: Paweł Denys)
Mnóstwo zespołów w historii muzyki metalowej zapowiadało, że wraca do korzeni. Jeszcze większej ilości z tych założeń wychodziło jedno wielkie nic. Paradise Lost już od kilku albumów głośno mówiło o wracaniu do swoich najlepszych czasów. Trzeba uczciwie przyznać, że np. dwa ostatnie albumy przyniosły muzykę bardzo dobrą, ale to jeszcze nie było to. Wciąż czegoś brakowało. Tak więc, gdy tylko pojawiły się pierwsze wzmianki na temat czternastego albumu Brytyjczyków, gdy tylko ponownie pojawiły się głosy o jeszcze mocniejszym powrocie do przeszłości, tym mocniej śmiałem w nie wątpić. Wolałem poczekać, nie podpalać się i z czystą głową zasiąść do konsumpcji nowej płyty, gdy tylko pojawiła się ona na rynku. Już pierwsze przesłuchanie wbiło mnie w podłogę, a potem było jeszcze lepiej. Tego materiału słucha się przez cały czas trwania wprost wybornie. Nie tylko dlatego, że bardzo udanie przywołuje echa lat chwały, ale przede wszystkim dlatego, że pomimo jawnych nawiązań do przeszłości emanuje on potężną dawką świeżości. Tak dopracowanej, pełnej emocji płyty Paradise Lost po prostu w początkowych latach swojej działalności nie byłoby w stanie nagrać. Tu właśnie wychodzą lata doświadczeń, bratania się z różnymi kierunkami muzycznymi. Zespół musiał przez to wszystko przejść, żeby dojść do puktu, w którym obecnie się znajduje. W pełni przekonany jestem, że bez każdego ( tak, każdego) poprzedniego albumu powstanie „The Plague Within” nie byłoby możliwe. To właśnie na nowej płycie udało się muzykom skupić i uwykuplić wszystko to, co w ich muzyce jest najcenniejsze, a jednocześnie dodali trochę nowego. Wyszły im z tego genialne kawałki. Ot, weźmy choćby kilka przykładów. „Beneath Broken Earth” to potężny doomowy kawałek, jakiego jeszcze ten zespół w swoim dorobku nie miał, „Flesh From Bone” z black metalowymi ciągotami wprost zachwyca, a „Punishment Through Time” rozwala na kawałki genialnymi partiami gitar. To tylko trzy przykłady, ale bez trudnu odnajdziecie tu więcej znakomitych rzeczy. Te wymienione utwory doskonale też pokazują zróżnicowanie albumu. Jak się okazuje, można sięgnąć po różne inspiracje i stworzyć z tego jedną, wielką wciągającą całość. Paradise Lost udowodnili, że wciąż są zespołem głodnym nowych rzeczy, a jednocześnie bardzo zgrabnie nawiązali do chlubnej przeszłości. Nie odnajdziecie tu nawet miligrama starczego uwiągu, za to żywotnej i wciągającej muzyki dostaniecie w nadmiarze. „The Plague Within” to album zdecydowanie wart uwagi, a także bardzo mocny kandydat do bardzo wysokich miejsc we wszelakich podsumowaniach na koniec roku. Nie mam żadnych wątpliwości, że to jedna z najlepszych płyt Raju Utraconego.
Wyd. Century Media Records, 2015
Lista utworów:
1. No Hope In Sight
2. Terminal
3. An Eternity of Lies
4. Punishment Through Time
5. Beneath Broken Earth
6. Sacrifice The Flame
7. Victim of The Past
8. Flesh From Bone
9. Cry Out
10. Return To The Sun
Ocena: +9/10
https://www.facebook.com/paradiselostofficial