Iubaris – Code
(21 czerwca 2015, napisał: Paweł Denys)
No proszę, Iubaris się zmienia na lepsze! Miałem już kontakt z muzyką tego zespołu, i o ile zęby mnie po nim nie bolały, to z pełną stanowczością stwierdziłem, że to jedynie druga liga. Solidna, ale jednak druga. Bez większych szans na awans o klasę wyżej i wejście na stałe do świadomości szerokiej publiki. Nie twierdzę, że dzięki „Code” ten stan rzeczy ulegnie drastycznej zmianie na lepsze, ale są dobre widoki na przyszłość. Iubaris nagrał bardzo ciekawy album, na którym jest czego słuchać i co odkrywać. Black metalowe podstawy zostały i to one w większości są tu dominujące, ale też kapela nie waha się robić wielu skoków w bok, co tylko w moich uszach podnosi wartość krążka, a także ewidentnie zaświadcza, że mogą być z nich ludzie. Te fragmenty black metalowe może i nie są żadną nowością, ale odpowiedni poziom trzymają. Uszy nie bolą, a to jest najważniejsze. Nie to jednak stanowi dla mnie o sile tego materiału. Jego lepszą stroną są te wspomniane wyżej wycieczki, które dzięki spójnemu brzmieniu nie sprawiają wrażenia pomyłek. Tak więc, w takim „Lost” usłyszycie nawiązania do spuścizny Alice In Chains, w „What Is Lost To Be Found” pojawiają się znakomite post-rockowe partie, a do tego należy jeszcze dodać dość obfite korzystanie z akustycznych brzmień. Mogłoby się wydawać, że to nie ma prawa ze sobą współgrać. Tymczasem Iubaris udowadnia na „Code”, że mając odpowiednia pomysły na aranże można sklecić z tak różnych inspiracji naprawdę wciągający krążek. Im dłużej słucham tej płyty, tym mocniej się w jej świat wciągam. Jeszcze na początku miałem opory, ale one z czasem poszły w siną dal. Został tylko podziw dla kapeli za tak umiejętne połączenie odległych światów. Album sprawia wrażenie bardzo spójnej całości. Każdy fragment jest naturalną konsekwencją poprzedniego. Absolutnie nic tu się nie rozłazi, nic nie sprawia wrażenia doklejonego na siłę. Doprawdy, jestem mocno zaskoczony dojrzałością i otwartością zaprezentowaną na „Code” przez ekipę Antaresa. Chciałbym, żeby to był nowy początek dla tej kapeli, a jednocześnie obietnica niesamowitych wrażeń w przyszłości. Może tak właśnie będzie? Oby, bo już teraz jest bardzo dobrze, ale nie jest idealnie. Dlaczego? Bo ten album ma dwa felery. Pierwszym z nich są partie wokalne. Nie jestem w stanie ich strawić. Brzmią, jakby były bardzo, ale to bardzo wymuszone. Ten element wymaga jeszcze dużej pracy i prosi się wręcz o większe zróżnicowanie. Druga sprawa to brzmienie. Niestety, ale w tych bardziej ekstremalnych fragmentach przydałaby się większa przejrzystość. Tak niestety nie jest i czasami ten materiał zlewa się w jedną bryłę dźwiękową. Zdaję sobie sprawę, że nie każdego stać na uzyskanie idealnego brzmienia, dlatego też za mocno nie będę się czepiał. Życzyłbym jednak sobie, jak i zespołowi, aby w przyszłości ten element, jak i wokal, uległy znacznemu ulepszeniu. Jeszcze tylko, żeby kapela przypadkiem nie zarzuciła eksperymentowania, bo to akurat wychodzi Iubaris bardzo dobrze. Pomysły są, ciekawe ich zastosowanie też. Są widoki na opuszczenie drugoligowego frontu i awans o klasę wyżej. Nie waham się przed poleceniem wam „Code”. Warto sprawdzić ten materiał.
Wyd. własne, 2014
Lista utworów:
1. Dysforia
2. Odium
3. The Sailing Wraiths
4. Lost
5. Plod Through
6. Now
7. What Is Lost To Be Found
8. Interludium
9. Absolute Zero
10. Eternity From Ashes
Ocena: +8/10
https://www.facebook.com/iubaris