TARAN – TARAN
(7 maja 2015, napisał: Przem "Possessed")

W krajowym black metalu ostatnio dzieje się dużo dobrego. Ukazują się płyty, które w niczym nie ustępują Zachodnim znanym zespołom (specjalnie nie użyłem słowa mainstreamowym), a często znacznie je przewyższają. Wreszcie po trzynastu latach od powstania zielonogórski Taran nagrał swój debiutancki album, a ta trzynastka zdecydowanie nie jest dla niego pechowa, gdyż zespół spłodził zacny album, który z pewnością przypadnie do gustu maniakom. „Taran” to bardzo spójna płyta, która z każdym kolejnym przesłuchaniem „wchodzi” mi co raz bardziej. Szybka praca stóp, dobry wokal, świetne riffy i dobre aranżacje sprawiają, że jest to mocny album, a przy tym chwytliwy. Kompozycje nie przelatują przez głowę, a raczej zostają w niej na dłużej.
Materiał rozpoczyna nieco „rycerskie” „Intro”, w którym pojawiają się dźwięki fortepianu i nic nie zapowiada zagłady jaka przynosi „Reign Of Fire”. Po kilku uderzeniach perkusji wchodzi gwałtowna, szybka i pokręcona solówka, która od razu przykuwa uwagę. Stopy pracują niczym karabin maszynowy, riff wycina ciekawą melodię, a wokal, chociaż nieco cofnięty jest dość czytelny. Ciekawie zaaranżowane przejście i szybki refren rozwala czaszkę. Pojawiają się nałożone w melodeklamacji wokale, zwolnienie do średniego tempa nie przerywa szybkiej pracy perkusji. „Dominus Muscarum” od pierwszych dźwięków zachwyca melodyjnym riffem, kolejny raz pojawiają się nałożone wokale. Dynamikę utworowi zapewnia zmienna praca perkusisty, a nagle przejście i szybkie tornado porywa nas za sobą. Taranowi udaje się wspaniale połączyć to zabójcze tempo z melodią, a wokalista wykrzykuje bezbłędnie swoje frazy. Ciekawe przejście gitarowe, zmiana riffu, kolejne długie przejście ze świetnym wokalem i wracamy do zwrotki. Praca perkusji z wykorzystaniem talerzy jest bardziej oszczędna, lecz kolejne przyspieszenie rzuca się na nas niczym wygłodzona bestia. „March Of Shadows” przynosi szybkie i rytmiczne granie. Po kilku taktach riff ulega zmianie, zmienia się też rytmika utworu i wszystko zaczyna całkiem inaczej brzmieć. Krótkie zwolnienie poprzedza kolejne tornado, i solo zagrane gdzieś w tle tego wszystkiego, wściekły głos wokalisty idealnie wpisuje się w muzykę, tempo zmienia się, kolejna solówka wysuwa się nieco bardziej z tła, ciągnie się przez dłuższy czas, a jej dźwięki są miodem dla moich uszu. Chwilowe zawieszenie muzyki, to tylko preludium do kolejnego wściekłego bombardowania. „Divine Plague” Rozpoczyna melodyjny, nieco norwesko/ folkowy riff, pojawia się czysty wokal wymieniający się z krzykliwym, po czym muzyka ostro się rozpędza, by powrócić na chwilę do rytmicznego i mocno akcentowanego perkusją grania. Kolejne przyspieszenie przeradza się we fragment z czystymi wokalami, a głowa sama buja się przy tych dźwiękach. Powoli zagrany riff wyłania się z niebytu rozpoczynając „Popioły 2014 A.Y.P.S.” . Dochodzi do niego druga gitara, pojawia się oszczędna perkusja, a wokalista śpiewa w ojczystym języku i co nie jest częste w black metalu, dobrze to brzmi. Przejście z demonicznym śmiechem przechodzi w średnie tempo z ciekawym riffem. Nagle pojawia się tornado dźwięków i wracamy na chwile do szybkości do jakiej przyzwyczaił nas Taran. Kolejne średnie tempo sprawia, że noga sama przytupuje w rytm melodii, a gardło samo wykrzykuje za wokalistą „Antychrysta wybiorę…” Nagle pojawiające się zwolnienie miażdży słuchacza gęstą pracą stóp i wolno granym, świetnym riffem. „The Black Mark” przynosi nam kilka taktów wolnego riffu z zawodzącą wokalizą, by niespodziewanie zgnieść galopującym tempem, połączonym ze zmiana riffu. Długie przejście poprzedza bardzo rytmiczny i melodyjny fragment wciąż utrzymany we wściekle szybkim tempie. Pojawiające się zwolnienie jest niemal monumentalne, a po nim możemy przez chwilę wyciszyć się przy dźwiękach samotnej gitary i znowu wracamy do tego niesamowicie wręcz ciężkiego zwolnienia. Praca perkusji zmienia się co chwilę dodając tylko ciężaru muzyce, wokal również staje się ciężki i smolisty. Nagle powraca ultra szybkie tempo kończące ten utwór. Pierwsze kilka taktów „…Of Sin” wprowadza nas w średnie tempo, które przyspiesza i prowadzi nas riffem przez gąszcz dźwięków perkusji. Riff zmienia się, staje się niemal zapętlony, zmienia się praca perkusji i pojawia się kolejny riff. W nadchodzącym zwolnieniu powoli zagrana solówka wspaniale buduje klimat. Muzyka kolejny raz przyspiesza do średniego tempa z bardzo szybka pracą stóp. Przejście przygotowuje nas na kolejny atak huraganu dźwięków. Na koniec pozostało nam jeszcze „Outro” tutaj rytm wystukuje perkusja , a na jej tle gitara gra ciekawą melodię, mocy dodaje pulsujący bas, wchodzi druga gitara, klawisze. Dźwięk powoli przebrzmiewa… A jako dodatek mamy jeszcze cover Immortal „Unsilent Storms In The North Abyss”, który świetnie wpasowuje się w konwencję w jakiej gra Taran. Musze przyznać, że nie dość, że cover został dobrze dobrany przez chłopaków, to w dodatku świetnie zagrany, chociaż nie wiem, czy po takim outro jest tu jeszcze potrzebny. Lecz skoro chcieli go zagrać, to mają, chociaż ja wolałbym go usłyszeć gdzieś w środku płyty, ponieważ outro doskonale ją zamyka.
Nie czarujmy się w muzyce Taran słychać sporo norweskich wpływów, lecz paradoksalnie ich muzyka tylko na tym zyskuje. Jest żywiołowa, płynąca z serca, a przy tym doskonale przemyślana i porywająca z każdym kolejnym pojawiającym się dźwiękiem. Pozostaje mi tylko mieć nadzieje, że na następcę „Taran” nie będziemy musieli czekać kolejnych trzynastu lat.
Wyd. Odium Rec., 2015
Lista utworów:
- Intro
- Reign Of Fire
- Dominus Muscarum
- March Of Shadows
- Divine Plague
- Popioły 2014 A.Y.P.S.
- The Black Mark
- …Of Sin
- Outro
- Unsilent Storms In The North Abyss (Immortal cover)
Ocena: 8/ 10
https://taranhorde.bandcamp.com/
https://www.facebook.com/taranhorde
http://www.odiumrex.com/news.html
