Noise Dicks – Relikt
(30 marca 2015, napisał: mielony)
Nowe płyciwko polskiej sceny roku 2015. Metalu Ci u nas dostatek, ale i ten album z radością przyjmiemy. W czasach kiedy zespoły wysyłają do recenzji linki, pliki czy kody do bandcampa, otrzymanie nowego, zafoliowanego digipacka to rzecz nieczęsta. Za takie podejście do tematu szacun jak najbardziej. Jacha, w dupkę nikt nikomu właził z tego powodu nie będzie, niemniej gest doceniam. Moja rola taka, by posłuchać i swoje zdanie przedstawić. A że do tego typu grania mam słabość, to zadowolić mnie łatwiej już na samym etapie obierania stylu jaki się reprezentuje. O malkontenctwo też z drugiej strony u mnie łatwo. Więc jak to jest z Noise Dicks? Już sama nazwa jest całkiem spoko. Widać że nikt tu poślada nie spina. Ale sam materiał tu zawarty to bynajmniej żaden żart. Żywy konkret, bez śmierdolenia, półśrodków czy innego lecenia w bambus. Jak już gramy death/thrash metal, to gramy na pełnej. Tak właśnie tutaj to panowie rozegrali. Bez rozmieniania się na drobne. Łykaj to albo nara. Ja chapnąłem jak młody pelikan na głodzie. Brzmieniowo mocno dociążone, a kompozycyjnie satysfakcjonująco rozwinięte. Szybko pulsująca stopa, nie byle jakie solówki, trochę kombinowania, cobyśmy nie pozasypiali, to wszystko tutaj jest. Dickom dalece jest do grania na jedno kopyto i ani przez chwilę nie próżnują w tych kilku kompozycjach, jakie znajdują się na Relikcie. Dzięki takim właśnie płycinom uwielbiam taplać się w polskiej scenie. Rodzime wydawnictwa to powód do radochy i dumy, podkreślam to nie pierwszy raz, będę podkreślał dalej. Bo to prawda. Po tym, co tu usłyszałem, z pewnością stwierdzam że warto położyć grabę na krążku Noise Dicks, bowiem udany materiał im tu wyszedł. Znają się na rzeczy.
Wyd. Metal Mundus, 2015
Lista utworów:
1. Habit
2. Upadek
3. Legion
4. Endorfina
5. Relikt
6. Double-faced
7. Likantropia
Ocena: +7/10