NEOLITH – IZI.IM.KURNU-KI

(3 lutego 2015, napisał: Przem "Possessed")


NEOLITH – IZI.IM.KURNU-KI

Gdy weterani naszej sceny wydają nowy materiał zawsze powstają pytania. Czy dadzą radę, czy będą zjadali własny ogon, a może pójdą w nowocześniejsze rejony extremalnej muzyki? W przypadku Neolith na szczęście nie mamy się czego obawiać. „Izi. Im.Kurnu-Ki” to kawał mocnego pierdolnięcia !!!! Styl zespołu od wielu lat jest już skrystalizowany, lecz mimo to już pierwsze przesłuchanie albumu zabiło mnie. Poważnie, nie spodziewałem się tak dojrzałej płyty, a mimo to pełnej brutalności, smaczków, które umykają przy pierwszych przesłuchaniach. Pewne porównania do starego Nocturnus są tu jak najbardziej na miejscu, lecz tylko ze względu na sposób użycia klawiszy, które potęgują klimat pieczołowicie tworzony przez zespół. I tak „Hear Our Calling!” to intro wprowadzające nas w niepokojącą atmosferę czasów pradawnych religii i kultów. Następujący po nim „Of The Angel And His Orison” uderza niczym kafar potężnie brzmiącą perkusją. Szybkie i średnie tempa zwalniają, proste i chwytliwe riffy tną niczym brzytwa, a głęboki wokal aż kipi ekspresją. Atmosferę podkreślają ciche sample w tle. Quasi chaotyczna solówka prowadzi nas do kolejnego zwolnienia, które brzmi monumentalnie, mimo wciąż szybkiej pracy stóp. Nagle przejście, świetny, zapadający w pamięć riff i klawisze w bardzo Nocturnusowym stylu. I niepokojący „Chariots Of The Gods”. Ciekawy sposób taktowania, zwolnienie, nakładane wokale sprawiają bardzo mroczne wrażenie. Muzyka przyspiesza, chwilami wznosi się, kolejny raz nastrój podkreślają klawisze, które w tych kompozycjach są wszechobecne. Kolejne ciekawe riffy, nakładające się na siebie solówki wyrywają z fotela. Zaraz po nich następuje zwolnienie, momenty przypominające mi klimat pierwszych nagrań Norbid Angel, lecz jedynie klimat, gdyż o żadnych zapożyczeniach nie może tu być mowy. „E.A. Firebringer” to kolejny kiler, w którym zabiegi wokalne są zdecydowanie zaskakujące. Pojawiają się nałożone wokale, których osobiście nie spodziewałbym się usłyszeć, lecz tworzą one jedynie klimat, którego kompozycjom Neolith nie brakuje. Nie martwcie się, nie zboczyli oni ze ścieżki death metalu. Wciąż mamy tu do czynienia z mocnym i bezkompromisowym death metalem. I tak się zastanowiłem przez chwilę, czy gdyby wyczyścić te nagrania ze wszystkich klawiszy, sampli, dodatków wokalnych etc., czy te album wciąż by mnie tak zachwycał? Na szczęście nie musiałem długo się zastanawiać. Zdecydowanie dalej otrzymalibyśmy kawał świetnej muzyki, a z tymi wszystkimi dodatkami, to po prostu majstersztyk aranżacyjny. „Enlil” rozpoczyna się w średnim tempie, obniżony wokal, szybka praca stóp sprawiają, że słuchacz jest miażdżony już na wstępie. Przyspieszenie, zmiana riffów, ich stopień komplikacji, zwolnienie…. Cholera jak ta muza do mnie przemawia !!!! Technika jest tu sprawą drugorzędną, wykorzystaną jedynie by zrealizować muzyczne zamysły muzyków. Pod koniec utworu dźwięki kumulują się, pojawia się solówka w dość średnim tempie z przeciągniętymi dźwiękami, jeszcze coś na kształt outra i już zaczyna się „Ire Thru Fire”. Riffy wygrywają chwytliwą melodię, wokale prowadzą ze sobą dialog, a ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to totalny hit koncertowy. Zachwyca praca perkusji, która jest zdrowo przekombinowana ze świetnym użyciem talerzy. Solo gitarowe jest jednym z najlepszym na tym albumie. Rozpoczyna się wolno na tle szybkich uderzeń perkusji, stopniowo wchodzi na obroty i …. Pojawiają się klawisze, dźwięki zagęszczają się , aż do wyciszenia, pozostają jedynie te generowane przez keyboard i jakieś nieznane mi bliżej instrumenty perkusyjne. „Interludium” wprowadza chwile wytchnienia. Ten utwór instrumentalny ma w sobie nutę melancholii i jest świetnym interludium do” One Is The Truth And The Truth Is The One”, który to utwór rozpoczyna się wolno, niemal majestatycznie, by zacząć powolne zgniatanie ofiary z użyciem standardowego instrumentarium. Pewnie zacznę się powtarzać, lecz kolejny raz zabiegi wokalne wyrywają mnie z butów, pojawia się dodatkowy gardłowy wokal, muzyka przyspiesza, z chwili na chwilę co raz bardziej. Różne przejścia, sample, solo urozmaicają ją w dużym stopniu, lecz i tak najmocniejszym jej fragmentami są zwolnienia, których sposób aranżacji jest mistrzowski. „Are We The Lost Ones? Tutaj wokal miejscami zahacza swoja barwą o black metal, szybka praca perkusji, jej przejścia, nieregularne bicie i nagle pojawia się fragment, który nawet nie wiem jak opisać. Jest melodyjny, przekombinowany, ze świetnie gadającymi riffami, keyboardem… i nagle solówka, która skomponowana jest w tak różnych stylach, że zaskakuje i przy okazji zapada w pamięć. Jeszcze przyspieszenie i już zaczyna się „Khufu Arise!” Średnie tempo przechodzi w wolne i muzyka staje się wielowymiarowa, czysty wokal nie razi, lecz idealnie wpasowuje się w ten fragment. Ten kończący album utwór ma dość prostą konstrukcję, co nie oznacza, że nie jest naładowany całą masą smaczków, a sposób zagrania tak wolnego utworu z zaledwie kilkoma taktami przyspieszeń sprawia, że słuchacz jest zaskoczony i sponiewierany. Jeszcze jednym zaskakującym momentem jest pojawiający się polsko języczny wokal i chóry kończące utwór. Cholera !!!! Nikt tak w naszym kraju nie gra, ba… nawet na Świecie. Neolith wypracował sobie swój własny, bardzo oryginalny styl i po tylu latach gry i obecności na scenie, ten zespół jest wciąż zespołem death metalowym. Nie zagubił nigdzie po drodze swojej tożsamości muzycznej. A „Izi.Im.Kurnu-ki” to zdecydowanie ich najlepsze wydawnictwo w historii !!!! We wspaniały sposób balansują między brutalną grą i wszystkimi do niej dodatkami i aranżują to wszystko w łatwo przyswajalna muzyczną miksturę. Mimo swej chwytliwości ta muzyka jest skomplikowana w bardzo dużym stopniu i momentami klimatem przypomina dokonania Nile, Nocturnus. Co nie zmienia faktu, że oryginalności Neolith odmówić nie można. Pewnie nie raz czytaliście już opisy gdzie recenzent onanizował się nad jakimś materiałem, a po przesłuchaniu okazywało się, że to jakieś nowomodne gówno. Więc jeśli mi nie uwierzycie, to nie będę zaskoczony, lecz po przesłuchaniu tego albumu nie przepraszajcie za swoją niewiarę, tylko kupujcie tą płytę, bo takie zespoły należy wspierać i tyle !!!

 

Wyd. Non Serviam Rec., 2015

 

Lista utworów:

  1. Hear Our Calling!
  2. Of The Angel And His Orison
  3. Chariots Of The Gods
  4. E.A. Firebringer
  5. Enlil
  6. Ire Thru Fire
  7. Interludium
  8. One Is The Truth And The Truth Is The One
  9. Are We The Lost Ones?
  10. Khufu Arise!

 

Ocena: +9/ 10

 

https://www.facebook.com/neolith

http://www.neolith.pl/

info@neolith.pl

levi@neolith.pl

http://www.non-serviam-records.com/

 

divider

polecamy

Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear Three Eyes of the Void – The Atheist
divider

imprezy

Łysa Góra wystąpi w Krakowie – koncert promujący album „W Ogniu Świat” Festiwal Tribute to GlamRock Vibes Hard Crack Fest: Embrional, Perversity, Putrid Evil, Hegony SOKOŁOWSKI w Krakowie! Powrót zimowy: Blindead 23 i Obscure Sphinx razem w trasie Miserere Luminis, Givre i Halny w Krakowie koncerty Mercurius Dark Funeral na jedynym koncercie w Polsce! Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! Furia, Gaahls Wyrd i Aluk Todolo na czterech koncertach w Polsce! Heavymetalowe legendy z Saxon ponownie zagrają w Polsce Maledictio Tour 2024 Discrusade tour The Unholy Trinity Tour 2025 17/11/2024 Kings Of Thrash & Dieth Europejska trasa ULCERATE z polskimi przystankami Legendy niemieckiego thrashu z Assassin zagrają dwukrotnie w Polsce! Sepultura po raz ostatni w Polsce!
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty