Archgoat – The Apocalyptic Triumphator
(31 stycznia 2015, napisał: Paweł Denys)

Czy komuś trzeba ten zespół przedstawiać? No ja myślę, że nie, a jak trzeba, to niech ten ktoś skończy już czytanie tej recenzji, bo nie jest ona napisana dla niego. Archgoat to instytucja na scenie death/black metalowej, z tej jej najmroczniejszej i najbardziej prymitywnej strony. Po sześciu latach przerwy udało się zespołowi w końcu wydać nowy album, którego dystrybucją i promocją zajmie się prężnie działająca francuska Debemur Morti. Coś czuję, że Francuzi nie będą zaskoczeni odbiorem tej płyty. Założyć się mogę, że będzie on pozytywny, co powinno tylko ułatwić całą sprawę. Fińscy piewcy blasfemii i chaosu nagrali album, który w każdej sekundzie kładzie mnie na łopatki i udowadnia, że oto Archgoat jest w doskonałej formie. „The Apocalyptic Triumphator” jest niczym innym, jak brutalnym pokazem siły, satanistycznej siły. Moc z jaką ten materiał atakuje swoim prymitywnym brzmieniem jest wprost nieziemska. Całość wydaje się wypełzać z najgłębszych czeluści piekielnych, a przy tym jest kurewsko autentyczna. W prostocie tkwi siła, ale ją też trzeba umieć zagrać. Archgoat bez wątpienia doskonale wie, jak to robić. Zawsze wiedział, ale przyznam się wam bez bicia, że miałem poważne wątpliwości, co do jakości tego albumu. Teraz muszę to odszczekać i zamknąć jadaczkę. Może o to być bardzo trudno, bo z każdym kolejnym przesłuchaniem całości moja szczęka z coraz większym impetem uderza w podłogę. Te cholernie zaraźliwe gitary, prosto i skutecznie tłukąca perkusja, ryk i obłąkane solosy, są właśnie tym czego oczekiwałem i co dostałem. Do tego dochodzi jeszcze znakomity klimat, jaki ta płyta niesie. Zło w najczystszej postaci, które niesamowicie potęgują dwa zawarte tu introsy. Każdy element tej układanki jest na swoim miejscu i za każdym razem miażdży mnie to okrutnie. Nie ma tu ani jednego nietrafionego fragmentu. Wszystko nosi znamiona wielkiej klasy i zagrane jest z zapamiętaniem godnym wyższej sprawy. Nie mam żadnych wątpliwości komu ci trzej degeneraci służą i z pewnością sam rogaty ochoczo przebiera kopytami, gdy tylko słyszy te dźwięki. Mocno zdeklarowana to muzyka, ale właśnie taka ma być. Z wiekiem Archgoat nic a nic nie słabnie. To ciągle jest muzyka zdolna zabić w oka mgnieniu, a jednocześnie zdolna zwabić dla zespołu kolejnych wyznawców. Zresztą inaczej się nie da podchodzić do tej muzyki. Albo się ją kocha, albo nienawidzi. Innej opcji nie widzę. Pewny jestem, że ta pierwsza opcja będzie o wiele częstsza. Psze państwa, mamy końcówkę stycznia, a ja czuję w kościach, że ten album na koniec roku ulokuje się bardzo wysoko we wszelkich podsumowaniach. Hail Satan! Hail Lucifer! Hail Archgoat!
Wyd. Debemur Morti Productions, 2015
Lista utworów:
1. Intro (Left Hand Path)
2. Nuns, Cunts and Darkness
3. The Apocalyptic Triumphator
4. Phalic Desecrator of Sacred Gates
5. Grand Luciferian Theophany
6. Those Below (Who Dwell in Hell)
7. Intro (Right Hand Path)
8. Congregation of Circumcised
9. Sado-Magical Portal
10. Light of Phosphorus
11. Profanator of The 1st Commandment
12. Funeral Pyre of Trinity
Ocena: 9/10
https://www.facebook.com/archgoat.official?ref=ts&fref=ts
