Vague Stories – P.W.M.I.T
(30 stycznia 2015, napisał: Paweł Denys)
Lubię, jak trafiają mi się do recenzji płyty zespołów, o których wcześniej nic nie wiedziałem, a potem okazuje się, że oto pojawia się nowa, ciekawa nazwa, której trzeba będzie przyglądać się w przyszłości. Właśnie takie myśli przewijają mi się teraz przez głowę, gdy któryś raz z rzędu słucham debiutu rodzimego Vague Stories. Rusza mnie ich muzyka po prostu. Może i nie leżę na glebie, bo też trochę minusów płyta ma, choćby niewielką ilość oryginalności, ale wyraźnie słyszę tu, że oto jest to kolejna nazwa, która ma sporo ciekawego pod względem muzycznym do zaproponowania. Zresztą inne rzeczy niespecjalnie mnie interesują i nie będą miały żadnego wpływu na końcową ocenę. Tak więc, od razu trzeba zaznaczyć, że jest to propozycja skierowana do miłośników post-metalu. Choć bez trudu odnajdziecie tu pewne elementy zaczerpnięte z black metalu, to jest ich na tyle mało i pełnią jedynie rolę drobnych smaczków, że absolutnie nie wpływają na większą atrakcyjność dla kogoś, kto post-metalem gardzi na dzień dobry. Ci jednak z was, którzy bez większych oporów sięgają po takie dźwięki, powinni być co najmniej zadowoleni z zawartości tej dość krótkiej płyty, na którą składają się jedynie cztery kawałki. Niby nic w tej muzyce nowego, ale ja nic na to nie poradzę, że słucha mi się tego bardzo dobrze. Przede wszystkim uderza mnie spora świadomość zespołu. Doskonałe wyczucie też jest zauważalne gołym uchem i okiem. Wszystko jest tu odpowiednio wyważone i zagrane tak, aby nie nudzić, a wręcz z każdym kolejnym przesłuchaniem wciągać się w te dźwięki coraz bardziej. Spore wrażenie robi na mnie klimat generowany przez zespół. Momentalnie robi się duszno i depresyjnie. W sumie takiego czegoś od post-metalu oczekuję i to dostałem. Materiał jest odpowiednio dociążony, a i zdarzają się fragmenty, gdy robi się dynamicznie. Ot, weźmy choćby początek „Shma”. To jednak nie wszystko. Vague Stories bardzo umiejętnie buduje swoje kawałki. Dzieje się w nich bardzo dużo, a wszystko nosi znamiona sporej klasy. Jeszcze trochę im potrzeba, aby nabrać swojego wyraźnego stylu, bo obecnie dużo w tej muzyce wpływów. Nie jest to jednak tanie kopiowanie i nachalna próba wybicia się na dźwiękach stworzonych przez innych. Czuję tu autentyczność i wielką chęć pokazania interesującej strony tej konkretnej muzyki. Jeszcze nie ma absolutu, i pewnie trochę czasu jeszcze minie zanim zespół do niego dotrze, ale już na początku swej drogi Vague Stories pokazuje, że są zespołem, który bardzo dobrze wie co chce grać. Pokazuje też, że świetnie odnajduje się w tej muzyce, a to każe mi wierzyć, że w przyszłości mogę się po nich spodziewać muzyki, która bez większych problemów zawładnie mną na długie chwile. To już teraz się dzieje. Liczę jednak, że na kolejnym wydawnictwie pokażą panowie jeszcze więcej, bo obiecująco to wszystko wygląda. Fani post-metalowych dźwięków powinni się tym materiałem szybko zainteresować, bo jest tego bezwzględnie wart.
Wyd. Depressive Illusions Records, 2015
Lista utworów:
1. Vislitha
2. Iamtar
3. Shma
4. Anfyl
Ocena: +7/10
https://www.facebook.com/VagueStoriesMC/info?tab=page_info