Hannes Grossmann – The Radial Covenant (w skrócie)
(19 stycznia 2015, napisał: mielony)
Tego Germańca możecie kojarzyć z przeróżnych kapel. Bębnił na drugim i, jak na razie, ostatnim krązku Necrophagist. Potem pociskiwał na płytach Obscura, całkiem niedawno też łoił w Blotted Science, ale to wszystko i tak mało, bo postanowił też złożyć materiał sygnowany własnym nazwiskiem. Jest to taki energiczny prog-tech-death z masą innych inspiracji. Wszystko sam skomponował, nagrał gary i gitary, a poza tym wsparło go jakieś dziesięć innych osób swoimi gościnnymi występami. Zaufaniem obdarzyło go ponad 300 ludków wspierając tą inicjatywę w serwisie indiegogo.com. Wpadło kilka tysięcy euro i tym sposobem powstał The Radial Covenant. Myślę, że nikt z biorących udział w tej akcji nie pożałował, bo Hannes zgotował kawał metalu z najwyższej półki. Czy tak będzie wyglądała przyszłość dobrej muzyki? Zbiórki kasy od zapaleńców i olanie wytwórenek? Ja nie ma nic przeciwko, bo, jak widać, fani chętnie wspierają zacnych grajków. A ten tutaj to prawdziwy mocarz. Dostarczył spory garnuszek miodu.
Plusy:
- 45 minut zakręconego grania,
- masa gości (w tym Loomis, Jarzombek i inne takie),
- wpływy najróżniejszych odmian muzyki, nie tylko metalowej,
- wirtuozeria, która nie męczy,
- przemyślane, rozbudowane kompozycje
- zagrane z dużym pałerem,
Minusy:
- brak
Wyd. własne, 2014
