Ingurgitating Oblivion – Continuum Of Absence
(17 stycznia 2015, napisał: Paweł Denys)
Po dziewięciu latach nową płytę zdecydował się wydać niemiecki ansambl death metalowy Ingurgitating Oblivion. To dopiero ich drugi pełny krążek. Nie miałem jednak okazji posłuchać wcześniejszych nagrań, a więc nie porównam nowych dźwięków z żadnymi z przeszłości. Mogę jedynie skupić się tym, co akuratnie wylatuje z moich głośników. Zanim odpaliłem sobie płytę, to moją uwagę przykuł czas trwania poszczególnych utworów. Wyraźnie widać, że nikt tu nie zamierza bawić się w krótkie strzały. Cel jest zgoła odmienny. Z jednej strony sugerowało to, że są tu ciekawe pomysły, a z drugiej budziło daleko posuniętą ostrożność, czy aby nie ma tu przekombinowania i piłowania dźwięków dla samego piłowania. W ostatecznym rozrachunku okazuje się, że ta druga myśl jest zdecydowanie bliższa prawdy. Przede wszystkim cholernie wymęczył mnie ten album. Tak naprawdę już podczas drugiego odsłuchu miałem dość. Nie dlatego, że panowie nie umieją grać. Umieją i to bardzo dobrze i tu jest mały problem. Pakują w te swoje utwory mnóstwo dźwięków i zapominają, że czasami prościej naprawdę oznacza lepiej. Można się w tym wszystkim pogubić. Wystarczy na chwilkę się zapomnieć i wątek macie zgubiony jak w banku. Męczą mnie ostatnimi czasy takie dźwięki. Biegłość instrumentalna to zdecydowanie za mało dla mnie. Ja chcę dobrych utworów, kopiących zadek pomysłów i czegoś, co momentalnie zapadnie w pamięć. Czegoś takiego nie ma tu za wiele. Ba, nie ma praktycznie wcale. Pewnie paru onanistów się tym albumem zachwyci, ale ja się do nich nie zaliczam. Znużony jestem tym albumem okrutnie. Niby krew się leje obficie, niby jest zdrowo posunięta brutalność, niby jest wszystko co być powinno. Co z tego, skoro to wszystko zlewa się w jedną, niesłuchalną magmę? Ewidentnie brak tu umiaru. Niemal gotów jestem założyć się, że kapela chciała upchać na płytę, jak najwięcej pomysłów, ale wyszło to tak sobie. Nie mam problemu, żeby sobie te dźwięki gdzieś tam w tle leciały, ale raczej nie więcej niż dwa razy pod rząd. Potem zaczyna narastać wkurwienie i rozdrażnienie, a wtedy lepiej się wyciszyć. Taki to właśnie album jest. Pierwszy odsłuch jakoś szybko mija, ale potem zaczyna się uważne słuchanie i narastające w szybkim tempie zmęczenie. Dziękuję, ale to nie jest album dla mnie. Może innym razem, o ile będę miał ochotę sprawdzić. Na dzień dzisiejszy wydaje mi się to bardzo mało prawdopodobne.
Wyd. Willowtip Records, 2014
Lista utworów:
1. Eternal Quiescence
2. Antinomain Rites
3. Burden of Recurrence
4. Descent To The Temple
5. Avatar of Radiating Abscence
6. Offering
7. Stupendous, Featureless, Still
Ocena: 5/10
https://www.facebook.com/pages/Ingurgitating-Oblivion/310897791310