Witchmaster – Antichristus Ex Utero
(1 stycznia 2015, napisał: Paweł Denys)
Od poprzedniej dużej płyty Witchmaster minęło pięć lat. Przesadnie głośno o zespole w tym czasie nie było. Tymczasem gruchnęła wieść o tym, że nowy album, który otrzymał szyld „Antichristus Ex Utero” wychodzi z logiem Osmose. To samo w sobie dobrze świadczyło o dźwiękach przygotowanych przez zespół, a gdy dodać do tego fakt, że za bębnami ponownie zasiadł Inferno, to można było spodziewać się niezłego strzału. W gruncie rzeczy tak właśnie jest. Album emanuje sporym wkurwieniem, bez ceregieli zabiera się do chłosty i przez 31 minut nie zdejmuje nogi z gazu. To jest plus. Innym plusem jest gra Inferno. Wiadomym jest, że ten gość nie odwala kiły i tutaj też tego nie zrobił. Nagrał zajebiste bębny, które z jednej strony świetnie napędzają całość, a z drugiej w kilku momentach są nieźle zakręcone. Niby prosto, a jednak niekoniecznie. Tak potrafią tylko najlepsi. Same kompozycje zawierają w sobie mnóstwo znakomitych riffów, chwytliwych partii, które nie powinny mieć żadnych problemów z wejściem wam w łepetyny i wygodnie się tam rozgościć. Czuć tu energię, czuć nabuzowanie wielu emocji, czuć kreatywność,czyli elementy, które w tak bezpośredniej muzyce są wręcz niezbędne. Nie wystarczy nagrać dużo hałasu i pójść do domu. Musi być to coś, co do albumu przyciągnie. Tutaj jest tego całkiem sporo, ale pojawia się też takie małe „ale”, które nie do końca pozwala mi się tą płytą zachwycać. Podczas pierwszych przesłuchać gotów byłem założyć się, że to będzie album, który na bardzo długo zagości w moim odtwarzaczu. Tak w sumie było przez jakieś dwa tygodnie. Potem trochę emocje opadły i pojawiło się lekkie zwątpienie. Otóż robi ta płyta wrażenie na początku, ale im mocniej się jej człowiek osłucha tym szybciej o niej zapomina. Niby wszystko jest na swoim miejscu i podane w bardzo dobrej formie. Brakuje mi w tym jednak większej dozy wyrazistości. Gdy tak odpocząłem sobie od płyty i po paru dniach próbowałem przypomnieć sobie jakieś charakterystyczne rzeczy z utworów, to za wiele do głowy mi nie przychodziło. To jest moim zdaniem największy minus płyty. Brzmienie, umiejętności, idealne wyważenie wszelkich proporcji udało im się bez dwóch zdań. Zabrakło jednak trochę pomysłów, które dałyby albumowi większą przebojowość i taką zwykłą „zapamiętywalność”. Doceniam „Antichristus Ex Utero”, zdaję sobie sprawę, że na swoim poletku Witchmaster nie ma za wielkiej konkurencji, ale w pełni najedzony nie jestem. Maniacy łykną całość bez popitki. Ja trochę zabiłem głód, ale do pełnego nasycenia droga jeszcze daleka.
Wyd. Osmose Productions, 2014
Lista utworów:
1. Antichristus Ex Utero
2. Fire Starts From The Mouth
3. Black Leather
4. Attack and Release
5. Master of Confusion
6. Caricature of Humanity
7. When Will It All End?
8. She Said Red
9. Demon of Obliteration
10. Black Goat Sacrifice
11. ….and It Burns
Ocena: 7/10
https://www.facebook.com/WitchmasterBand