Misty Morning – GA.GA.R.IN – Galactic Gateways for Reborn Intellects
(27 grudnia 2014, napisał: Pudel)
Czego jak czego, ale doom metalu z Włoch to chyba jeszcze nie miałem okazji recenzować. No ale zawsze musi być ten pierwszy raz, więc jedziemy z tym koksem. Zespół Misty Morning powstał sobie dwadzieścia lat temu, ale pierwszą aktywność wydawniczą zanotował w 2007 roku. Opisywany tutaj album to oczywiście mój pierwszy kontakt z twórczością tej grupy, także jak się ma do poprzednich wydawnictw pojęcia nie mam. Od razu napiszę jednak, że ten album to rzecz dosyć dziwaczna, ale też całkiem interesująca. Umówmy się doom.stoner to nie jest najoryginalniejsza muzyka na świecie i też Włosi jakichś nieznanych muzycznych terytoriów na swojej pierwszej dużej płycie nie odkrywają. Ale za to udała im się niemała sztuka, mianowicie z ogranych motywów, brzmień i patentów „wysmażyli” prawie godzinę całkiem świeżo brzmiącego materiału. Na czym to polega? Już wyjaśniam. Podstawą są tutaj – jak to w takim graniu bywa – ciężkie, niezbyt szybkie i… nieco toporne(tak po linii Orange Goblin) riffy i niski, ponury wokal. Ale do tego mamy kilka nie tak znów oczywistych dla stonerowych kapel dodatków – po pierwsze klawisze. Hammondy w takiej muzyce powoli stają się normą, ale tutaj dochodzą też np. fragmenty z brzmieniami Mooga(momentami brzmiące jak Camel), wstawki niemal Doorsowe czy też momenty kosmiczno – hawkwindowe. Właściwe kawałki poprzekładane są krótkimi instrumentalnymi miniaturkami, gdzie właśnie natężenie tych „kosmosów” jest największe i stanowi to wszystko ciekawe urozmaicenie. Podoba mi się gra perkusisty – wali oczywiście mocno, z gracją młota kowalskiego, ale nie są to najprostsze rytmy(bum! cyk cyk cyk…) tylko takie dosyć gęste, czasem lekko chaotyczne ale ogólnie ciekawe dudnienie, mogące się kojarzyć z Cream czy wczesnym Black Sabbath(oczywiście pamiętajmy o proporcjach – to nie ta sama liga…). Ogólnie całość ma taki lekko progresywny charakterek, ale nie jest to jednocześnie żaden „artystyczny” smętny rock, od typowo włoskiego prog rocka na szczęście też jest baaardzo daleko. Po prostu panowie grają ciężko, potrafią przyłożyć, ale nie robią tego w najprostszy z możliwych sposobów – i chwała im za to! Dobrym patentem jest umieszczenie mniej więcej w środku płyty bardziej przebojowego numeru „Doomzilla”. „Gagarin…” to taka troszkę dziwna płyta – z początku może odrzucać, wydaje mi się, że tu i ówdzie namieszane jest jednak troszkę na siłę, ale z drugiej strony nie sposób nie docenić niektórych pomysłów, no i w ogólnym rozrachunku płyty dobrze się słucha, choć jednak wymaga skupienia. Ale to dobrze, za dużo - także w metalu – dziś muzyki lekkiej, ładnej i przyjemnej(a udającej coś zupełnie przeciwnego).
Wyd. własne zespołu, 2014
Lista utworów:
1.Forward
2.GA.GA.R.IN. – Galactic Gateways for Reborn Intellects
3.Silicon Sea
4.Mourn O’ Whales
5.A New Cosmology
6.Black Monk Lives
7.Doomzilla
8.Baltimore, 1849
9.Ballo in Fa # Min
10.Sonnet
11.ドゥームジラ – Doomzilla.jp
12.GA.GA.R.IN.it – Galeone Galattico per la Rinascita degli Intelletti
Ocena: +7/10