Abused Majesty, Hermh – Hal
(29 stycznia 2005, napisał: Prezes)

Debiutancka płyta Abused Majesty zrobiła na mnie całkiem dobre wrażenie, więc postanowiłem pogadać trochę o niej basistą zespołu, przy okazji jednego z koncertów Days Of Destruction Tour. Rozmowa w sumie miała być krótka a skonczyła sie po 40 minutach, bo Hal musiał już wychodzić na scenę. Zapraszam więc do przeczytania obszernych fragmentów tej ciekawej miom zdaniem pogawędki.
Witam! To wasza pierwsza tak poważna trasa. Jak się czujecie? Kilka koncertów już za wami?
Ogólnie jest OK. Trochę nie dopisuje frekwencja… nie wiem, może zły termin, powodem mogą być także ceny biletów. Organizacja jest w pełni profesjonalna. Jedyny minus to właśnie dość niska frekwencja. Na dzień dzisiejszy jest już wiadome, że dwa ostatnie koncerty zostały odwołane, więc trochę to nie wypaliło. Jesteśmy mięsem armatnim, otwieramy te wszystkie koncerty, ale chyba dajemy radę…
Właśnie… czy nie baliście się przyjęcia fanów na tej trasie? Jesteście tu jedynym stricte black metalowym zespołem, reszta to same death metalowe rzeźnie…
Tak, baliśmy się trochę. Z tego, co słyszałem to opinie są różne. Wiesz niektórzy stoją, niektórzy się bawią. My jednak dajemy z siebie wszystko. Niestety na całej trasie panuje jakaś epidemia. Wszyscy są chorzy, ja mam chore gardło, dlatego muszę się wspomagać różnymi środkami a i tak wokal mi siada prawie na każdym koncercie.
Minęło już dobrych kilka miesięcy od premiery waszego debiutu, więc zdążyłeś już nabrać do niego trochę dystansu. Czy nadal jesteś w pełni zadowolony z tego wydawnictwa czy może jest coś, co chciałbyś zmienić?
Hmm… trudne pytanie. Myślę, że na tamtą chwilę daliśmy z siebie wszystko. Było to trochę po wariacku nagrywane, bo nagraliśmy tą płytę w siedemdziesiąt godzin. Mieliśmy tylko tydzień czasu w studiu, ale jak na takie warunki, jak na tak niski budżet myślę, że jest w porządku. Oczywiście jakby warunki i finanse pozwoliły na więcej to byśmy wtedy zdublowali gitary, wokale, zadbali o lepsze brzmienie. Ze strony muzycznej jednak poszło w miarę OK. Oby tylko następny materiał udało nam się zrobić lepszy niż „Serpenthrone”.
Niestety nie było mi dane słyszeć „Gods Are With Us”, waszego poprzedniego materiału ale podobno można było na nim uświadczyć motywy akustyczne, czy też kobiece wokalizy. Co więc wpłynęło na radykalizację waszego stylu? Już na dobre postanowiliście zrezygnować z tego typu rozwiązań?
Ten rozdział mamy już za sobą i nie przewidujemy jakiś smyczków, wiolonczel czy żeńskich wokaliz. To po prostu był eksperyment, ludzie w kapeli byli jeszcze młodzi, szukali… Mnie jeszcze nie było przy nagrywaniu tego dema. Konkretnie odpowiadając na to pytanie – na pewno takich eksperymentów już nie będzie. Zostaje klawisz, żadnych żeńskich wokali i temu podobnych eksperymentów, które wtedy trochę zmiękczyły nasze brzmienie.
Na waszym debiucie użyliście zarówno języka angielskiego jak i naszego ojczystego, co nie jest zbyt popularnym obecnie zabiegiem wśród ekstremalnych zespołów. Moim zdaniem jednak polskie linie tekstu wypadły naprawdę świetnie. Zamierzacie kontynuować takie podejście do spraw wokalno-tekstowych?
Tak, zamierzamy dalej to kontynuować, ponieważ takie było założenie, taki był koncept warstwy tekstowej. Mamy zamiar dalej iść w tym kierunku, i na sto procent teksty w języku polskim pojawią się na naszym nowym materiale.
Płyta „Serpenthrone” to koncept w całości poświęcony Królowi Węży. Co sprawiło, że akurat jemu i tego typu tematom zdecydowaliście się poświęcić ten album?
Ogólnie chciałem poruszyć tematykę przedchrześcijańskiej historii Polski. Chodziło głównie właśnie o stare legendy słowiańskie. Uważam, że temat był dosyć ciekawy i w jakiś sposób, może nie dosłowny, ale łączył się z tematyką poprzednich demówek. Tak samo będzie na kolejnych naszych wydawnictwach, czyli tematyka będzie oscylowała wokoło starych wierzeń pogańskich. Konkretnie celem moich starań będzie ukazanie wpływu tych starych pogańskich religii na chrześcijaństwo. Gdy chrześcijaństwo pojawiło się w Polsce, wiele elementów, obrządków z nim związanych było po prostu zrzynane ze starych pogańskich religii.
Tak w ogóle to skąd czerpiesz wiedzę na ten temat? Wiadomo że nie uczy się tego w szkołach podstawowych czy średnich… Gdzie po raz pierwszy zetknąłeś się z tym tematem?
Wiesz, na początku znalazłem pewne informacje w Internecie, coś na temat Księgi Popiołów i tak dalej. Te wszystkie teksty, stare legendy bardzo mi się spodobały, zacząłem w tym drążyć, ponieważ pasowało to do ogólnego konceptu naszego zespołu. Kilka książek musiałem sobie sprowadzić za pośrednictwem księgarni wysyłkowych. Jednym z powodów było także to, co mówisz, że ten okres to jest po prostu biała dziura w historii Polski. Wiadomo, że to są tylko legendy, ponieważ nie ma żadnych udokumentowanych źródeł, ale temat ten jest bardzo ciekawy, więc dlaczego by o tym nie napisać?
Mówiłeś, że znalazłeś informacje na ten temat w Internecie. Zdajesz sobie chyba jednak sprawę, że jest to taki wielki śmietnik, do którego każdy może coś wrzucić i że nie zawsze wszystko, co tam pisze jest zgodne z prawdą. Czy w związku z tym starałeś się również zdobywać informacje z innych źródeł, czy bazowałeś jedynie na Sieci?
Oczywiście, mam kilku znajomych, w tym wujka który pisał doktorat na temat kurhanów, hehe! Nie mówię, że rzeczy, o których piszę, naprawdę miały miejsce – to są tylko legendy. Mam po prostu do tego dystans. Wiem mniej więcej jak się na to patrzy z naukowego punktu widzenia, co różni ludzie o tym piszą. To nie jest tak, że ja na przykład pisze te teksty, bo uważam, że tak było i żeby wszyscy tak myśleli, albo nawrócili się czy coś…
Chodziło mi właśnie o to, skąd wiesz czy na przykład nie ma tam jakiś błędów rzeczowych w porównaniu z tymi legendami czy podaniami.
Wiesz, to jest pisane przenośniami, nie ma tam jakiejś wiedzy historycznej, żadnych konkretnych faktów. Na przykład ja pisałem, że było silne państwo polskie, a teoretycznie, według ludzi, którzy piszą doktoraty na ten temat to na naszych ziemiach było bardzo mało ludzi, były jedynie jakieś wędrowne plemiona. Tak twierdzą naukowcy a ja pisałem trochę bardziej na podstawie mitów i legend. Ani oni nam tego nie udowodnią ani my im, jak było naprawdę, bo nie ma po prostu żadnych źródeł, jest tylko biała plama. Niektórzy zwalają to właśnie na chrześcijan, że były jakieś biblioteki, ale zostały zniszczone, żeby nie pozostało żadnego świadectwa sprzed ery chrześcijańskiej na temat istniejącego silnego państwa na ziemiach polskich.
Staracie się zatem ukazywać jedynie owe stare legendy i wierzenia, a może jest w tym jakiś głębszy przekaz. Wiadomo, że większość zespołów black metalowych wplata w swoją twórczość jakieś ideologie. Jak jest z wami?
Abused Majesty nie jest zespołem, w którym wszyscy mają obrany jakiś konkretny kierunek ideologiczny, na przykład każdy jest satanistą lub każdy jest wyznawcą jakiś starodawnych bóstw pogańskich. Dla nas najważniejsza jest muzyka i jeżeli chodzi o kwestie ideologiczne to pozostają one na drugim planie. Mówię teraz o tym, ponieważ często pojawiają się zarzuty, że Abused Majesty to ścierwo, że to nie jest black metal. OK., przyjmijmy że nie gramy black metalu. Po prostu gramy muzykę, która jest na pewno metalem. Nie jesteśmy wszyscy satanistami, aczkolwiek niektóre osoby, przyznaję, mają ku temu „predyspozycje”, tylko tyle mogę powiedzieć. Przy poszukiwaniach nowych członków zespołu zawsze najpierw pod uwagę brane były umiejętności muzyczne. Dlatego ideologia u nas pozostaje i chyba zawsze pozostanie trochę z boku.
Wspomniałeś, że nowa płyta także będzie koncept-albumem. Macie już coś przygotowane czy na razie są to tylko plany?
Postanowiliśmy intensywne prace nad nowym materiałem rozpocząć po powrocie z tej trasy. Do tej pory byliśmy dość mocno zajęci przygotowaniami do tego tour i jeszcze wcześniej trasą z Hermh, ponieważ trzech z nas gra również w tamtym zespole, więc mieliśmy dużo przygotowań. Na razie mamy parę gotowych numerów, oraz parę szkieletów do kolejnych… Będzie to ontynuacja „Serpenthrone”, chcemy podobnie brzmieć, iść w podobnym kierunku. Zauważyłem w zespole dążenie do pewnej „progresji”, może nie w takim wydaniu jak Shadows Land, ale po prostu nie chcemy grać typowych, oklepanych motywów, chcemy żeby muzyka była trochę ciekawsza. O warstwie tekstowej już powiedziałem… wpływ pogaństwa na początki chrześcijaństwa, tego typu tematyka.
No dobra, a kto będzie wydawcą tej płyty, też Empire? Na ile płyt macie podpisany kontrakt?
Kontrakt podpisaliśmy tylko na jeden album. Mariusz powiedział nam, że po tej trasie chce z nami pogadać na temat przedłużenia kontraktu, ale nie mamy jeszcze żadnego oficjalnego papieru. Po prostu wiem, że jest chęć z jego strony na przedłużenie tego kontraktu.
Skoro już o tym mowa to powiedz mi jak wygląda sprawa wydania waszego debiutu na zachodzie bo wiem że jeszcze nie dawno ta sprawa nie była wyjaśniona.
Płyta wyjdzie najprawdopodobniej w grudniu albo w styczniu przez francuskie Adipocere Records. To jest niewielka wytwórnia, coś w stylu naszego Pagan, która ma już pewien kultowy status. Wydawali kiedyś różne fajne black metalowe rzeczy. Teraz wydadzą Abused Majesty na terenie Europy Zachodniej i USA i bardzo się z tego faktu cieszymy.
OK. Moje następne pytanie tyczy się okładki. Do promocyjnej wersji płyty sam zrobiłeś okładkę. Dlaczego nie przeszła ona do oficjalnej wersji? Czy był to wymóg Empire, czy było tak, że to Jacek musiał ją zrobić?
Tak to był wymóg Empire, ale nie było tak, że to Jacek musiał ją zrobić. Równie dobrze ja mogłem ją zrobić, tylko po prostu nie miałem na to czasu. Okładka z wersji promo nie przeszła, bo Mariusz jej nie zaakceptował. Za to nowa okładka była robiona wspólnie z Jackiem Wiśniewskim. Mówiliśmy mu, że to ma być tak i tak, że to wymieniamy a to wyrzucamy i wyszło tak jak wyszło. Czasem robię jakieś okładki, robiłem do Via Mistica, do Hermh, ale ogólnie nie mam na to czasu za bardzo. Okładka do promocyjnej wersji płyty, którą namalowałem była trochę oldskulowa, bardziej malowana, a to, co robi Jacek to wszystko grafika komputerowa. W sumie teraz prawie wszystkie okładki robi się komputerowe…
A masz może jakiś ulubionych grafików? Nie wiem Wiśniewski właśnie, Graal może…
Z polskich grafików największe wrażenie robią na mnie prace Graala. Jeśli chodzi o zagranicę, to zmiażdżył mnie gościu, nie pamiętam dokładnie jak się nazywa, ale jest Szwedem i robił okładki dla Arch Eremy. Ostatnio zrobił zajebistą okładkę dla Naglfar. Gość robi naprawdę świetne grafiki w fajnych klimatach. Po prostu miazga! Bardzo mi się podobają.
Teraz może dwa słowa o twoim drugim zespole, Hermh. Jak to się stało, że wogóle do niego trafiłeś po reaktywacji?
To było tak, że swego czasu spotkaliśmy się z Bartem na koncercie w Białymstoku. Siedzieliśmy przy piwie, gadaliśmy, zapytałem go, dlaczego nic nie robi, dlaczego nie gra. On odpowiedział, że cały czas chce reaktywować Hermh, okazało się, że rozmawiał już na ten temat z naszym perkusistą. Po kilku dniach do niego zadzwoniłem i powiedziałem, że jestem zainteresowany. Stwierdził, że musi nas posłuchać, mnie i Icanraza, przyszedł do nas na próbę, posłuchał, spodobało mu się i od tamtej pory zaczęliśmy szukać gitarzysty i klawiszowca. Robiliśmy wszystko, dawaliśmy ogłoszenia w Internecie, w gazetach, w sklepach muzycznych, nawet w radiu, ale nie znaleźliśmy odpowiedniej osoby. Jeżeli już ktoś się zgłosił to po prostu się nie nadawał. Skończyło się na tym, że klawiszowcem został Wojtek z Asgaard, który jest z Wrocławia, a gitarzystą jednak kolejny człowiek z Abused Majesty – Socaris. Drugiego gitarzystę wzięliśmy z takiego młodego bandu Heuresis, ale on jednak nie sprawdził się. Nie sprawdził się w studiu, na trasie… Ostatnio okazało się, że drugim gitarzystą będzie kolejny człowiek spoza Białegostoku – Mackozer z łódzkiej formacji Sacriversum.
Teraz może trochę dziwne pytanie. Wiadomo, że Bart drobny nie jest… nie mieliście nigdy problemów z jego tuszą, na koncertach na przykład?
Obawialiśmy się trochę… Tak w ogóle to on strasznie dużo pije alkoholu, pije wódkę dosłownie litrami! Po prostu niesamowity rzeźnik… Potrafi wypić litr wódki, potem usiąść do picia z nami, my padamy na stoły a on dalej pije… Niestety przez taki tryb życia ma jakieś stany przedzawałowe, mało w szpitalu nie wylądował ostatnio. Wiesz, baliśmy się, że on tej trasy nie przeżyje. Raz jak się porządnie napiliśmy, łoiliśmy wtedy w Hertz`u z Crionics`ami, to on do mnie rzucił taki tekst: „Hal nagrywajmy szybko tą nową płytę bo pierdolne na zawał”. Mam nadzieję, że zdążymy nagrać nową płytę Hermh, że on się nie przekręci, ale naprawdę on nie dba o swoje zdrowie.
A nie ma innych problemów, nie wiem… depta po efektach na scenie albo coś.
Wiesz co, on cały czas łamał płytki. Nie wiem czy siadał na nie, czy trzymał w kieszeniach, ale cały czas je niszczył. Mieliśmy intro puszczane z płyty a on na drugi dzień od rozpoczęcia trasy pokazuje mi: połamane pudełko, połamana płytka. Albo dostał we Wrocławiu od Miska z Elysium płytkę „Feedback”, no i też, na drugi dzień połamana…
Niedawno wydaliście mini-album, który brzmi niezwykle "świeżo", że tak się wyrażę. Rozumiem, że jest to zapowiedź pełnej płyty.
Tak… Wiesz zespół w zasadzie nie istniał przez sześć lat, więc zostało to nagrane by zobaczyć jak sprawdzi się nowy skład, jak to w ogóle zabrzmi, czy to się będzie nadawało do wydania. Przecież myśmy weszli do studia chyba po miesiącu albo po dwóch od rozpoczęcia prób, to było bardzo szybko. Pograliśmy, zrobiliśmy dwa nowe kawałki, kilka starych, dwa covery. Chcieliśmy tylko się sprawdzić, zobaczyć jak to zabrzmi i czy będzie dalej warto coś z tym robić. Okazało się, że zabrzmiało to dobrze, nowe utwory się podobają a są one tak jakby zapowiedzią nowej płyty, bo to są jedyne utwory, które robiliśmy w obecnym składzie. Chcemy dalej działać i zrobić tą nową płytę. Myślę, że w 2005 materiał będzie nagrany i tylko jest kwestią, kiedy Pagan to wyda. Wydaje mi się, że początek 2006 roku jest jak najbardziej realny.
OK. Więc teraz ostatnie pytanie bo czas nas już niestety goni. Rozmawiałem ostatnio z Waranem i spytałem czy grał kiedyś taki koncert, podczas którego i po którym nic nie wypił. Stwierdził, że pamięta taki koncert, ale było to dość dawno temu… a ty?
(śmiech) Chlanie jest zawsze. Mamy tutaj niezły ciąg alkoholowy! Dzisiaj o 4 rano z Waranem i z Yanuarym skończyliśmy pić. Tak samo z Hermh… Dziewięć dni trasy i to był dziewięciodniowy ciąg alkoholowy. Staramy się jednak pić po koncercie. Ja osobiście uważam, że wyjść nawalonym na scenę to po prostu lipa. Na podstawie swoich doświadczeń zauważyłem, że młypić dwa piwa, nie więcej, bo powyżej dwóch nie gram już dobrze. Zdarzyło się, że kilka razy byłem naprawdę nawalony na koncercie. Osiem piw i ledwo wchodzę na scenę, ale to były dawne czasy, wiele lat temu, kiedy się jeszcze uczyłem wszystkiego. Teraz jednak staramy się profesjonalnie podchodzić do sprawy… ale po koncercie zawsze się łoi. Jest miazga!
Teraz to już chyba naprawdę wszystko. Wielkie dzięki za tą przydługawą rozmowę.
Również dziękuje.
