Dezerter – Krzysztof Grabowski

(22 stycznia 2005, napisał: FATMAN)


Dezerter – Krzysztof Grabowski

Można nie przepadać za punk rockiem, ale trudno nie docenić wkładu Dezertera w propagowanie ciężkich dźwięków w Polsce. Trudno uwierzyć, że mimo upływu lat zespół dalej pewnie trzyma się swoich postanowień z początku działalności i niestrudzenie prze do przodu. Czasem robi to z lepszym, a czasem gorszym skutkiem, ale takie jest życie. Jeśli interesuje was, co teraz słychać u tych panów to zapraszam do przeczytania mojej rozmowy z Krzysztofem Grabowskim…

Cześć! Idąc do Mega Clubu widziałem stłuczkę samochodową. Zastanawiam się czy lubisz jeździć samochodem? Często zdarzają ci się wypadki?

Jeździć lubię. Na szczęście do tej pory z chłopakami zdarzył nam się tylko jeden wypadek samochodowy. Dość poważny, ale jeden…

Co robicie by jeździć bezpiecznie?

Staramy się mieć dobrego kierowcę.

Porozmawiajmy może o muzyce. Z miesiąc temu ukazała się wasza ostatnia płyta – „Nielegalny Zabójca Czasu”. Niestety firma nawaliła i nie dostarczyła mi CD na czas. Może powiesz coś o tym albumie?

Generalnie nie lubię opowiadać o płycie, o samej muzyce, bo musiałbym recenzować sam siebie, a chyba nie o to chodzi. Płyta jest dość żywa pod względem muzycznym i realizacji dźwięki. Jest to kolejna płyta w stylu, jaki Dezerter ma od lat. Bardzo tu nie odbiegliśmy od tego, co robiliśmy do tej pory, więc myślę, że jak ktoś, choć raz słyszał Dezertera i go polubił, to będzie tym wydawnictwem zainteresowany.

Jakie nowości w waszej muzyce pojawiły „Nielegalnym Zabójcy Czasu”. Przeczytałem kilka recenzji tego materiału i w większości pojawił się zarzut, że stanęliście w miejscu i wasza twórczość zaczęła się robić monotonna…

Recenzje piszą krytycy, którzy chcieliby żeby na każdej płycie zespół zmieniałby swoje oblicze, bo byłoby to dla nich ciekawe. Natomiast ja jako słuchacz lubię, kiedy kolejne płyty danego zespołu są w stylu, do jakiego dany zespół mnie przyzwyczaił. Nie lubię skakania z kwiatka na kwiatek i podobnie jest z nami. My owszem eksperymentujemy, ale w takich granicach, żeby to było do strawienia przez naszych odbiorców. Nie zaczniemy nagle śpiewać o miłości, ani grać ballad. Gramy swoje, tak jak to robią zespołu typu The Rolling Stones czy The Ramones. Dla mnie taka kolei rzeczy jest jak najbardziej naturalna.

A jak ta płyta wygląda w odniesieniu do waszego wcześniejszego krążka „Decydujące Starcie”? Znam tamten album, więc może będę mógł sobie wyrobić jakiś obraz waszego nowego dziecka.

Tam były wycieczki w stronę jakiś nowoczesnych technologii. Płytę robiliśmy we dwóch z Robertem i to była bardziej robota studyjna. Nowy album powstawał bardziej spontanicznie, „na żywo”. Te numery są o wiele łatwiejsze do przeniesienia na koncert. Są bardziej melodyjne, co nie zbyt często nam się zdarza.

Jak przebiegały nagrania? Czy po nagraniu tych wszystkich płyt może cię coś jeszcze zaskoczyć w studio nagraniowym?

Nagrywanie płyty to bardzo fajne przeżycie i każda kolejna płyta jest dla mnie bardzo miłą rzeczą. Lubię robić kolejne piosenki, lubię je potem nagrywać. To jest coś zupełnie przeciwnego do koncertu, gdzie się odtwarza materiał, który jest już wcześniej przygotowany. Odtwarza go się wielokrotnie i w pewnym momencie zaczyna to być nudne. Natomiast robienie nowych numerów i nagrywanie zawsze jest ciekawe, bo niewiadomo, co z tego może wyniknąć.

Jesteś grafikiem, więc sądzę, że to jak wyglądają wasze płyty ma dla ciebie szczególnie duże znacznie. Przeglądając książeczkę z waszego nowego albumu trudno nie zwrócić uwagi na wytatuowaną rękę, która się w niej znajduje. Kto jest owym właścicielem tego tatuażu?

Jest to ręka Karamby (śmiech), który jest naszym technicznym. Dzisiaj akurat go nie ma, ale jeździł z nami przez ostatnie 2 lata. Ona znajduje się tam nieprzypadkowo, ponieważ nawiązuje do tematyki liryk treścią tych tatuażu. Tam przewijają się głównie czaszki, śmierć i to mi pasowało.

Lubisz w ogóle takie upiększanie siebie?

Nie, nie lubię się okaleczać (śmiech).

Nie uważasz, że jest to zabawne, iż wydaje was Metal Mind Productions, który jakby nie było jest wytwórnią o jasnym i określonym profilu ukierunkowanym na metal?

To znaczy, Metal Mind Productions wydał nasze reedycje. Nie wszystkie, ale większość. Ta firma nie jest już wybitnie metalowa. Z racji tego, że zmienia się cały rynek i ona musiała zmienić swe oblicze, ponieważ sprzedaż płyta maleje, więc oni żeby dalej funkcjonować, też muszą wchodzić na inne pola niż ten ortodoksyjny metal. Nie znam polityki tej firmy, ale po tym, co widzę, myślę tu np. o wydaniu reedycji Armii, Illusion, Houk, myślę, że wydają już nie tylko metal. Zdecydowaliśmy się na nich, bo po pierwsze jest to jedna z największych niezależnych firm w Polsce, a po drugie, mają oni doświadczenie w sprzedaży muzyki niechodliwej w mediach.

Przeglądając historię zespołu nie trudno zauważyć częstych rotacji na stanowisku basisty. Czy naprawdę tak trudno jest szarpać 4 struny w Dezerterze?

Bardzo trudno jest grać na basie w Dezerterze, ponieważ piosenki są bardzo skomplikowane pod względem partii tego instrumentu. Na przykład w naszej muzyce bębny są proste, ale bas jest już bardzo trudny. Sądzę, że częste zmiany biorą się stąd, że ja i Robert jesteśmy głównymi twórcami materiału i czasem moim zdaniem może brać się to z tego, że basiści czują się niedowartościowani. Po paru latach szukają innych atrakcji, natomiast tu Jacek już po pierwszej płycie wtrącił się z własną twórczością i mam nadzieję, że to będzie się rozwijało.

Waszym żywiołem są koncerty, prawda? Łatwo przychodzi wam nawiązanie kontaktu z tłumem czy może tremujecie się jakby to był wasz debiut?

Już jesteśmy do tego przyzwyczajeni do tego, że sytuacja wygląda tak, a nie inaczej. Natomiast udało nam się wypracować taki model naszych koncertów, że ludzie już wiedzą jak się zachowywać. Rzadko się zdarza, aby coś było nie tak. Sądzę, że powtarzane przez nas przez wiele lat nasze zasady, jak np. przede wszystkim bezpieczeństwo ludzi i zespołu na koncercie przyniosły już swój efekt i jest dobrze. Nie musimy się silić nad specjalne zachowanie, aby zapanować nad tłumem. Gramy swoje i tyle, nie ma potrzeby dyrygowania ludźmi. Pozostawiamy im swobodę działania.

Gracie na dużych imprezach jak np. PRL, ale też i w małych klubach. Preferujesz te kameralne występy czy może jednak wolisz te duże, dobrze nagłośnione koncerty?

Zdecydowanie bardziej wolę koncerty klubowe. O wiele lepiej się gra, przyjemniej. Jakby o wiele większa jest satysfakcja, jak grasz i widzisz bezpośrednio ludzi, a nie że są gdzieś tam daleko za światłami i nie wiesz co się dzieję. Nie wiem jak chłopaki.

Domyślam się, że przeczytałeś książkę „Punk Rock Later”…

Przejrzałem ją dość szczegółowo…

Jakie masz wrażenia, co do tej lektury? Osobiście spodziewałem się czegoś ostrzejszego, może nawet gorzkiego refleksji, a mam wrażenie, że wyszły z tego zwykłe wywiady z dużą ilością wspomnieć…

Po pierwsze musisz pamiętać, że ten materialnie był pisany pod kątem książki, a pojedynczych wywiadów. Musisz pamiętać, że zaczęło się od jakiegoś pojedynczego wywiadu, potem okazało się, że jest zainteresowanie to powstał drugi wywiad, potem trzeci. To nie jest książka, to jest zbiór wywiadów z gazety. W związku z tym, że ton gazety jest spokojny to i te rozmowy takie są. Wiesz, odbiorca gazety jest troszkę inny niż 20sto latek, który się interesuje historią polskiej muzyki, tylko są to ludzie, którzy niekoniecznie mają pojęcie o muzyce. To było takie wypośrodkowanie ciekawy temat, tekst napisany jesteśmy przystępny sposób, aby każdy mógł to przeczytać. Przynajmniej tak ja to odbieram.

Skoro jesteśmy przy kwestiach czytelniczych. Co teraz czytasz?

Czytam teraz nowego Sapkowskiego.

Lubisz taką literaturę?

W ogóle nie lubię takiej literatury i nigdy jej nie lubiłem, ale Jacek powiedział mi, że ta książka mi się spodoba i tak się stało (śmiech).

Ja z chronicznego braku czasu utknąłem gdzieś pod koniec pierwszej części „Narrentum”…

Ja właśnie tom pierwszy przeczytałem z dużym zainteresowaniem, mimo ciężkiego początku, który jest napisany trudnym językiem. Coś innego niż zwykle.

Wracając do koncertu PRL ze Spodka. Nie da się ukryć, że przed waszym wyjściem na scenę pojawiło się wiele odgłosów dezaprobaty w stosunku do was. Sporo osób buczało. Jak sądzisz, skąd bierze się niechęć części audytorium do was? Z tego, co się zorientowałem, ponoć się sprzedaliście…

Po pierwsze jestem dość mocno zaskoczony, bo takiej reakcji nie widziałem i o niej nie słyszałem. Jak jest 6 tysięcy ludzi to 5 oszołomów zawsze się może znaleźć. Teraz się tak zastanawiam, jeśli my się sprzedaliśmy to czy taki Kult, nie? Czy my się sprzedaliśmy, a T.Love nie? Teza jest dość szalona i nie wiem jak to można uzasadnić. Trudno jest mi komentować głupie wypowiedzi.

Często się spotykasz z niechęcią do was?

Nie. Powiem ci szczerze, że takie rzeczy nam się nie zdarzają od ostatniego artykułu w gazecie wydawanej przez crushtowców z Białymstoku w roku ‘94, gdzie jakiś koleś skrytykował nas właśnie w ten sposób, a potem już nikt więcej o nim nie słyszał (śmiech). Czasem ktoś przyjdzie i ma inne zdanie od naszego, ale bardzo rzadko się z czymś takim spotykam. Tym bardziej, że jeśli ktoś chce przyjść na koncert, wydać 20 PLN i ma mu się nie podobać, to, po co ma przychodzić? Może siedzieć w domu i krytykować.

Tak, ale jednak ludzie lubią wyrażać swoją niechęć. Nie wiem czy znasz, ale choćby Behemoth miał takie problemy, że kilka lat temu na ich koncertach latały jajka, a wyzwiska pojawiają się jeszcze czasem i dzisiaj…

Znam ten zespół. O co ci fani mieli pretensje? Za mało szatana w muzyce (śmiech)?

Nie (śmiech). Chodziło o sprzedanie się i wojnę na linii Behemoth – Graveland…

Zapomnijmy o tym i nie komentujmy takich idiotów. To tak jakbyśmy się zastanawiali, dlaczego kibice np. Górnika się nie lubią z kibicami Legii? Chuj ich wie. Po prostu się nie lubią. Trudno jest doczekać przyczyn (śmiech).

W sumie Legia to klub wojskowy i kiedyś mieli zwyczaj powoływani do wojska zawodników, którymi się interesowali, a potem dawania im przydziału do drużyny piłkarskiej…

Tak, ale to nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia. To są zachowani totalnie irracjonalne i nie podlegają żadnej definicji. Górnik Zabrze był kiedyś najbogatszym klubem w Polsce i też sobie kupował, kogo chciał. To jest bezsensu…

Generalnie krytyka motywuje cię do działania czy wprost przeciwnie?

Zawsze się zastanawiam, czy jest to krytyka uzasadniona czy po prostu pieprzenie głupot, bo jak mówiliśmy przed chwilą zdarzają się sytuacje, gdy krytyka jest dla samej krytyki i nie ma żadnego sensu. Takiej w ogóle nie biorę pod uwagę. Ani mnie to nie motywuje, ani nie dołuje, ale po prostu skłania do myślenia.

Pogrzebmy trochę w prehistorii. Zastanawia mnie czy po ukazaniu się waszej płyty na zachodzie nie braliście pod uwagę ucieczki na zachód. Płyta została nieźle przyjęta, więc wasza kariera mogłaby dzisiaj wyglądać zupełnie inaczej…

Nie nigdy, nie myśleliśmy o tym, aby stąd wyjechać, bo miejsce i siła zespołu działała w tych warunkach. Co my wychowani na komunie moglibyśmy nagle zrobić na zachodzie? Bylibyśmy jak małpki w zoo, poruszaliśmy się w krajowych realiach i wiedzieliśmy, że jest tu coś do zrobienia. Po drugie nawet, jeśli zdecydowalibyśmy się na taki samobójczy krok to i tak by nam paszportów nie dali. Także nie było możliwości, choć dużo ludzi z naszego pokolenia uciekło za granicę, choć pracować jako zmywacz naczyń czy jakiś tam inny, to po co?

Jesteście na scenie nie od dzisiaj. Pewnie w czasie waszego grania wydarzyło się wiele śmiesznych sytuacji…

Tak, ale nie pytaj mnie o nie, bo ich nie pamiętam (śmiech). To jest takie pytanie, które się kiedyś tam często pojawiało i bardzo długo musieliśmy się zastanawiać, co się tam kiedyś wydarzyło bardzo śmiesznego. Oczywiście nic do głowy nam nie przychodziło, ale jak siedzimy w czasie drogi w samochodzie to oczywiście same takie śmieszne sytuacje nam się przypominają.

W moim mniemaniu punk jest muzyką młodych z pewnymi ideałami. Czy zderzenie ideałów i planów z młodości z prozą życia codziennego i dorosłością było bardzo bolesne?

Dla mnie osobiście nie ma kryterium wiekowego, że uprawianie żadnej ze sztuk. Uważam, że uprawianie takiej muzyki, jaką my robimy to też jest jakiś fragment sztuki, jeśli to się robi uczciwie i szczerze to nie widzę, żadnego problemu. Nie śpiewamy o szkole w tej chwili, bo do niej nie chodzimy, natomiast śpiewamy o tym, co nasz bezpośrednio dotyczy. Wydaje mi się, że nie ma takiego ograniczenia.

A co tak w ogóle Dezerter ma na dzień dzisiejszy do zaoferowania młodym? Mam wrażenie, że do nich właśnie kierujecie swój przekaz…

Nie polecam naszej muzyki ludziom piętnastoletnim, bo jeszcze rosną i mogą im się kości pokruszyć (śmiech). My oferujemy jedną podstawową rzecz. Staramy się skłonić słuchacza do samodzielnego myślenia. Im wcześniej słuchacz zacznie myśleć i wyciągać jakieś tam swoje wnioski tym lepiej. To jest tak, że jak się wchodzi w tą dorosłość to jest taki procent społeczeństwa, który szuka w życiu czegoś. Nie każdy, bo wiadomo, że większość społeczeństwa nic nie oczekuje, ale ten mały procent jest szukających tego czegoś. Nie będę tego nazywał, bo nie chcę, ale czegoś w życiu szuka. Jakiś wartości i są to przeważnie ludzi wrażliwi i my oferujemy im to, że śpiewamy im o tym, aby myśleli w życiu. Wiesz, taki wujek dobra rada, kiedyś byliśmy tacy jak oni, trochę wyrośliśmy, ale to nie znaczy, że nie możemy o tym mówić. To jest jedna rzecz, a po drugie coraz więcej widać na koncertach ludzi w naszym wieku lub troszkę młodszych. Są to ludzie, którzy już kiedyś przychodzili na nasze koncerty. Już odchowali dzieci, już mają problemy z głowy i mogą znowu chodzić na koncerty. W Toruniu, w Warszawie było kupę takich ludzi. Są takie miejsca, gdzie ewidentnie dużą część publiczności stanowią ludzie dorośli. Zagranicą na koncerty chodzą ludzie dorośli, którzy już odchowali dzieci i teraz wreszcie mają czas na zabawę. No, może na Britney Spears to chodzą małolaty (śmiech).

Kiedyś walczyliście z systemem. Jak jest teraz, gdy komunizmu już nie ma. Podoba ci się Polska? Czy zadowolony jesteś z tego jak wygląda?

Kto się zmienił? Kwaśniewski się zmienił (śmiech)? System jest z gumy, która się tylko rozciąga (śmiech).

W takim razie jesteś zadowolony z tej nowej, rozciągniętej wersji systemu?

Zacznę od początku twojego pytania. Dezerter nie był zespołem, który z czymś walczył. On tylko pokazywał pewne rzeczy i skłaniał do wyciągania własnych wniosków. W tamtych czasach te wnioski były takie, że trzeba się postawić, bo dalej być tak nie może. Czasy się zmieniły, ale mentalność ludzi, a zwłaszcza władzy niestety nie ewoluowała. To jest rzec, o której warto mówić. Pewnie, że jest więcej swobody niż kiedyś, ale mentalność władzy, która myśli, że wszystko może i ma wszystkich w dupie jest niezmienna. To jest bardzo ważne, aby to pokazywać, aby ludzie, którzy decydują wrzucając kartki nie głosowali na jeszcze większych kretynów, ale jak już muszą głosować to oddali swój głos na kogoś mądrzejszego. Mam wrażenie, że ludzie nie uczą się na własnych błędach. Jak jest jakiś duży idiota to nagle zdobywa dużą popularność i to mnie bardzo martwi w tym kraju. System się właśnie tak rozciąga, rozciąga, czasem się trochę skurczy, ale to jest cały czas ten sam aparat.

W waszych tekstach jest dużo odniesień, czy wręcz napiętnowania tego, co w naszym społeczeństwie jest złe. Mowa tu o postępującej brutalizacji życia czy ludzkim materializmie. Narzekać jest łatwo, a co twoim zdaniem należy zrobić by zmienić naszą codzienność?

Tak oczywiście. To, co przed chwilą mówiłem. Trzeba zacząć myśleć! Jeżeli społeczeństwo dokonuje takich wyborów, które w rezultacie prowadzą do tego, że jest coraz gorzej to znaczy, że jest to głupie społeczeństwo. My nie narzekamy, tylko skłaniamy do myślenia. Nie mówimy, że jest źle i że należy się rzucić na tory i żeby pociąg skończył z naszymi cierpieniami. Moim zdaniem to jest taka cecha kultury europejskiej, wywodząca się z judeo-chrześcijaństwa, żeby pokazać coś dobrego, najpierw trzeba pokazać coś złego. Najpierw trzeba kogoś ukrzyżować, aby potem wstąpił do nieba. Działa to podświadomie. Zobacz jak są filmy zbudowane, najpierw się wyrzynają przez 30% filmu, potem przychodzi jeden dobry i wszystko uzdrawia. Tak mamy to zaszyte, tak nam się to utrwala. Aby osiągnąć jakiś pozytywny cel, najpierw trzeba pokazać negatywy, przynajmniej ja to sobie tak tłumacze.

Możesz zdradzić mi receptę na długowieczność? Mody się zmieniają, trendy przemijają, a wy dalej na posterunku…

Przypuszczam, że cierpliwość i jakaś tam iskra boża. Jeśli ktoś jest cierpliwy, ale nudny do bólu no to niestety tak się nie da. Jest coś takiego w tej muzyce i tekstach, co ludzi przyciąga. Pozostaje nam jedynie być cierpliwymi i wszystkie momenty załamania, kryzysu przetrwać i mieć nadzieję, że będzie lepiej.

Sądzisz, że można was uznać za zespół, który w pewny sposób jest przedstawicielem romantyzmu? Wiesz, „mniej się uczcie, więcej czujcie, więcej twórzcie.”…

Myślę, że nie, bo tam było przegięcie w te wszystkie słodkie do bólu ozdobniki, które nijak się mają do nas. My jesteśmy bardzo konkretni. Oczywiście walka z wiatrakami, ale to akurat nie romantyzm. Żyjemy w takiej epoce, która jest zupełną nowością. Nie było jeszcze takich układów społecznych, takich sytuacji życiowych, tak zbudowanego społeczeństwa, więc tego się chyba nie da odnieść do przeszłości.

Co do przeszłości. Nie da się ukryć, że mody się zmieniają. Nie masz może ochoty spalić wszystkich wasz starych zdjęć?

Nie, bo ja zawsze wyglądałem tak samo, tylko, że teraz włosy mi trochę posiwiały (śmiech). Staram się ubierać uniwersalnie, to znaczy niemodnie.

Przed naszą rozmową czytałem sporo o was i zauważyłem, że praktycznie w każdym wywiadzie większość miejsca poświęcona jest przeszłości. Nie drażni cię to, że cały czas ludzie skupiają się na przeszłości, kiedy wy cały czas jesteście aktywni i chyba jednak patrzycie w przyszłość…

Chyba miałeś dostęp do wywiadów z okresu Punk Rock Later lub też po nim. Generalnie udzielamy bardzo różnych wywiadów, na przykład do pism ekologicznych, o wegetarianizmie. Rzeczywiście było kilka wywiadów historycznych, ale mnie to nie dziwi. Młodzi ludzie, którzy przychodzą teraz na koncerty często idealizują te lata osiemdziesiąte, że wtedy było tak fajnie. Była taka fajna muzyka i w ogóle, było z kim walczyć, w kogo rzucać kamieniami. Warto wyjaśniać te sprawy. Oczywiście, że nie chce mi się powtarzać naszej historii po raz któryś i wtedy takich dziennikarzy odsyłamy na naszą stronę internetową. Natomiast, jeśli ktoś zadaje konkretne pytania dotyczące naszej przeszłości, to jest to cześć naszego życia i my na nie odpowiadamy. Ludzie pytają zwykle o wszystko. Zaczynają od historii i kończą na współczesności.

Wydaliście płytę. Kończycie trasę. Jakie macie plany na przyszłość?

Jeszcze nie tak kończymy, bo przed nami jeszcze tydzień grania. Jest to bardzo długo trasa, bo mająca ponad 20 koncertów. Na pewno musimy odpocząć, bo taka trasa jesienią w Polsce przy warunkach atmosferycznych zmiennych jest dość męcząca. Wiesz, trzeba dużo spać na trasie, bo inaczej się człowiek przeziębia (śmiech). 5 grudnia jedziemy do Londynu i nie mamy, na razie żadnych innych planów.

Czego mogę ci życzyć, bo wydaje się, że jesteś człowiekiem szczęśliwym i spełnionym?

Jakbyś mi życzył dużo kasy i to by się spełniło, to bym się nie obraził (śmiech).

Dziękuję za rozmowę, jeśli masz ochotę możesz coś jeszcze dodać.

Zapraszam wszystkich do oglądania koncertów, a jeśli nie chcą, bo np. nie lubią smrodu papierosów, który jest zawsze obecny w klubach. Zapraszam do słuchania naszych płyt, a zwłaszcza tych ostatnich, bo te starsze to chyba każdy, kto tam kiedyś poznał Dezertera zna. Ta ostatnia płyta jest naprawdę fajna, tak więc polecam.

(wywiad nieautoryzowany)

divider

polecamy

Pincer Consortium – Geminus Schism Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear
divider

imprezy

Grima w Krakowie – Nightside Tour 2025 Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Imperial Age w Krakowie – symfoniczny metal w Klubie Gwarek Esprit D’Air – koncert w Klubie Studio Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Kierunek: Północ – Taake i goście na trzech koncertach w Polsce Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty