Pandemonium – The Zonei
(21 stycznia 2005, napisał: FATMAN)
Ósmego dnia bóg stworzył Pandemonium i w przeciwieństwie do Ziemi, którą spartolił okropnie, to mu wreszcie wyszło. Powrotowi Pandemonium od samego początku towarzyszyło sporo niepewności jak i nadziei w to, że twórcy „Ancient Catatonia” i „Devilri” nagrają materiał, który to dorówna tym niewątpliwie kultowym już dziś wydawnictwom.
Mimo, że Pandemonium cenię już dość długo, to jednak do dzisiaj nie potrafię obiektywnie ocenić czy Paul podołał. „The Zonei” od pierwszych dźwięków uderza duchem tamtych odległych lat, choć i pewny ukłon w stronę współczesności jest na nim dostrzegalny. Na albumie grupie udało się wykreować pewną jakość, styl i nie widzę powodu, czemu muzyka miałaby się diametralnie zmienić. Zespół dalej lubuje się w średnich tempach generowanych przez automat perkusyjny oraz umiejętnym łączeniu black metalu w greckim wydaniu z wpływami wczesnego Samael. Aż boję się przebrnąć przez fakturę tej muzyki, bo moc wprowadzania w jakiś niebezpieczny trans, to ma ona ogromną. Wspomniałem wcześniej, że nad „The Zonei” unosi się duch starych lat, który został wykreowany w dużej części poprzez produkcję. Album nagrano w studiu Serakos, które do najnowocześniejszych i najmłodszych przybytków do realizacji nagrań z pewnością nienależny.
Zdaję sobie sprawę, że obraz „The Zonei”, który starałem się nakreślić jest nieostry, by nie powiedzieć zamglony, ale taka jest właśnie ta płyta. Wprowadza człowieka w trans, z którego trudno się wyrwać i swobodnie myśleć. Piekielny, ale i fascynujące twór…
Lista utworóó
1. Summoned Ones
2. The Maze Of The Rituals
3. The Spirit Apart
4. Phantom Necrolord
5. Dugga Nibiru
6. The Zonei
7. Namtar The Wizard
8. The Evil Malediction
9. Nebuchadnezzar
10. The Master Of The Plague
11. Desert Of The Souls
Ocena: +8/10