Soul Collector – Thrashmageddon
(9 października 2014, napisał: Paweł Denys)

Soul Collector i ich debiutancka płyta to thrash metal i tylko thrash metal. Zgodnie z tytułem całości panowie próbują rozpętać thrashowy armagedon i muszę szczerze przyznać, że w kilku momentach udaje im się to całkiem sprawnie. Najpierw jednak trochę o wadach albumu, a w zasadzie o jednej, ale za to dość istotnej. Ja rozumiem, że to pierwszy pełniak w historii kapeli. Rozumiem, że ciśnienie na pokazanie wszystkiego, co się tylko ma w zanadrzu było spore. Jednak czas trwania tej płyty jest ewidentnym przegięciem. Ponad godzina takiej młócki ma prawo wymęczyć. Przyznaję się bez bicia, że ani razu nie przesłuchałem tego albumu od początku do końca za jednym podejściem. Nie dlatego, że muzyka jest wybitnie słaba, czy coś podobnego. Z tą jest wręcz przeciwnie. Pomimo tego, że Soul Collector nie wymyśla niczego nowego, nie próbuje zaszczepić thrashowi elementów z innej bajki, to słucha się ich świetnie. Energia jaką generują, lekkość w krzesaniu świetnych motywów jest porażająca. Słychać, że panowie znakomicie się bawią, a że grać umieją i do tego świadomie czerpią z historii, to nie ma mowy o gniocie. Ten zespół ewidentnie na tle wielu marnych kapel thrashowych w naszym kraju wybija się ponad przeciętność. To nic, że niektóre riffy i rozwiązania wokalne są niczym kalki z płyt idoli. To nie jest wielki mankament, bo ja tu słyszę autentyczny zespół, który owszem ma jasno określone inspiracje, ale potrafi zagrać tak kurewsko chwytliwe dźwięki, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zamknąć japę i cieszyć się tymi dźwiękami. Tylko z tą długością całości mam mały problem. Lubię thrashową młóckę, lubię się przy takiej muzie zrelaksować. Tu nie ma wydumanych ideologii czy innego badziewia. Tu jest zabawa i ja się przy tym nieźle bawię, ale też nie ma tu wielkiej różnorodności i dlatego ponad godzina takiego grania jest w stanie mnie zmęczyć. Nie znudzić, a właśnie zmęczyć. Zabawa z „Thrashmageddon” jest mocno intensywna. Nie ma chwili na oddech. To oczywiście może tylko świadczyć o marnej mojej kondycji, ale spróbujcie poszaleć przy tej płycie w domu i sami sprawdźcie ile wytrzymacie. Gdy kilka rzeczy rozwalicie, to pozwolicie sobie na wciśnięcie przycisku stop i powrócicie do tego albumu po uporządkowaniu rozgardiaszu w domu. Reasumując muszę jasno napisać, że „Thrashmageddon” pokazuje Soul Collector z jak najlepszej strony. Przekonany jestem, że ten zespół dostarczy mi jeszcze sporo świetnej rozrywki. Muszę tylko opanować taki termin jak umiar. Wtedy to już nie będzie co ze mnie i moje chałupy zbierać.
Wyd. Defense Records, 2014
Lista utworów:
1. Army of The Dead
2. The Cursed Land
3. Thrashmageddon
4. Bless My Gun
5. Lord of Fire
6. 2000 Years In Lies
7. Horrorhouse
8. I Saw…..
9. The Stoneface
10. One Day In The Front
11. Pure Fucking Evil
Ocena: 8/10
https://www.facebook.com/SoulCollectorThrash
