Tetrarchate – Symposium of the Tetrarchs (w skrócie)
(17 września 2014, napisał: mielony)
Młoda, włoska kapelka podsyła swoje 15 minut thrashu, więc czemu miałbym go nie przesłuchać i napisać chociaż czy mi sie spodobało? Materiał jest wprawdzie króciutki, ale całkiem zgrabny. Postarali się przy tym o dobre brzmienie, zatem tutaj wstydu nie ma. A jak sama muza? Od razu rzucają się w ucho wokalizy, które dałoby się wcisnąć na jakiś blackowy album. Nie przeszkadzają, ale nie wywołują też zachwytu dla kunsztu ichniego skrzekacza. Przyznaję, że nieźle rozgrzał mnie kawałek rozpoczynający stawkę, bo jest w nim dawka niezłego kopa, ale dalej już jakoś z entuzjazmem bywało różnie. Trwający moment song numer dwa to zapychacz. Fajnym wstępem atakuje „Genocide”. Kawałek jest wolniejszy, ma taki trochę „ciarkowy” klimacik. To może się spodobać, ale dalej się jakoś rozjeżdża, rozmywa i radocha opada. Ostatni song to poprawna kawalina nie wzbudzająca większego zachwytu. I to tyle. Ot, zagrali swoje, skończyli, a ja do „Symposium” już wracał nie będę. Zwykła ciekawostka.
Plusy:
- fajnie brzmi,
- na początku daje łupnia,
- dalej nawet wrzuca lekką ciarkę,
- nie trwa długo i tym sposobem nie zaczyna przynudzać
Minusy:
- ogólnie tylko niezłe,
- można popracować nad pomysłami,
- nie zaszkodzi też zmiana w warstwie wokalnej
Wyd. własne, 2014
Lista utworów:
1. Scar
2. Massachertorte
3. Genocide
4. Chant of the Forsaken
Ocena: 6+/10
