Abusiveness – Bramy Nawii
(14 września 2014, napisał: Paweł Denys)

Cztery lata przerwy to spory szmat czasu. Można przez ten czas bardzo mocno wywindować nazwę zespołu w górę, jak również popaść w zapomnienie. Nie każdemu zespołowi po takim czasie udaje się wrócić z dobrym albumem, który niejako z miejsca przywraca nazwę do świadomości słuchaczy i na dłuższą chwilę pozwala się jej tam zadomowić. Właśnie cztery lata minęły od ostatniego dużego albumu Abusiveness. Dosłownie za kilkanaście godzin ukaże się nowe dzieło, które na imię ma „Bramy Nawii”. Czy udało się zespołowi przeskoczyć swoje poprzednie nagrania? Czy nagrali album, który ma szansę odnieść sukces? Nie mam najmniejszych wątpliwości, że odpowiedzi na powyższe pytania mogą być jedynie twierdzące. Zanim zabrałem się za pisanie tej recenzji, to wielokrotnie album przesłuchałem. Wgryzłem się w każdy fragment, wsłuchałem uważnie w każdy tekst, jak i wielokrotnie poczytałem o rzeczach, które zespół w swoich tekstach porusza, czy wręcz przypomina. Pogański black metal ma różne oblicza. Jednym takie granie wychodzi śmiesznie, a jedynie nieliczni potrafią nagrać album, który swoim całokształtem zwyczajnie i po ludzku będzie wciągał w swój świat i chociaż na chwilę pozwoli przenieść się w czasy odległe. Najpierw jednak wypada się skupić nad czysto muzyczną stroną płyty. Po tym względem jest co najmniej bardzo dobrze. Black metal serwowany przez Abusiveness jest pełen jadu i ognia. Nie ma tu żadnego zmiłuj i praktycznie nieprzerwanie będziecie atakowani wściekłą kawalkadą riffów i pędzącej z prędkością światła perkusji. Do tego wypada wspomnieć o świdrujących partiach solowych, które w swej chaotycznością są wręcz wyborne. To jednak nie wszystko. Pojawiają się klimatyczne zwolnienia, które wręcz pozwalają poczuć na plecach obecność czasów przedchrześcijańskich, czy też chaotyczne ( tylko pozornie) aranżacje, które z kolei świadczą o sporej wyobraźni i wysokiej formie zespołu. Brzmienie również jest powalające. Czyste, odpowiednio dociążone i z wyraźnie zarysowaną linią basu, który na „Bramy Nawii” wcale nie gra roli drugoplanowej. Świetnie też prezentuje się materiał od strony aranżacji partii wokalnych. Wszystko zrobione z klasą i wielkim znawstwem, przez co sprawia to bardzo dobre wrażenie, a czyste partie wcale nie powodują uczucia zażenowania. Tu dzieje się wręcz przeciwnie. Nie boi się zespół budować długich kompozycji i potrafi to robić. Potrafi na tyle, że nie ma mowy o żadnej nudzie, a każde kolejne przesłuchanie płyty tylko mocniej wciąga i uzależnia od „Bramy Nawii”. Podobnie jak strona muzyczna prezentuje się strona tekstowa. To, że opiewane są tu czasy pogańskie nikogo zapewne nie zdziwi. Tu jednak nie ma mowy o żadnej śmieszności. Wszystko jest mocno poważne i wręcz namacalnie czuć zaangażowanie zespołu. Na tyle sugestywne są te teksty, że bez większego problemu poczujecie się, jakbyście byli w samym sercu osady. To inny świat niż ten obecnie nam znany. To świat, gdzie surowe zasady i honor stanowiły najważniejsze składniki. Gdy trzeba było to szło się na bitwę i krwi się nie szczędziło. Taki też jest ten materiał właśnie. Nikt tu nie szczędził potu i krwi. Abusiveness włożyło w płytę wszystko to, co miało najlepszego do zaproponowania. Dzięki temu otrzymaliśmy album niemal kompletny, który nie ma żadnych śladów niedopracowania. Nie wiem z kim podpisał kontrakt szef Arachnophobia Records, ale z kimś musiał, bo to kolejna płyta, która w dobitny sposób udowadnia, że słabych płyt w tej wytwórni nie uświadczycie. „Bramy Nawii” to mocny kandydat do black metalowego tronu w 2014 roku. Ciężko będzie go zdetronizować. Cztery lata czekania zostały wynagrodzone albumem doskonałym, z którym czym prędzej powinniście się zaznajomić. Wsiąkniecie na długie chwile. Nawet bardzo długie.
Wyd. Arachnophobia Records, 2014
Lista utworów:
1. Prawia-świątynia światła
2. W górę chorągwie
3. Żywe kamienie
4. Lędziańska krew
5. Niezłomni
6. Walesowy cień
7. Proces
Ocena: 9/10
https://www.facebook.com/pages/Abusiveness/215532371982184?fref=ts
