Lucifers Hammer – Mists Of Time MMXIV

(13 sierpnia 2014, napisał: Paweł Denys)


Lucifers Hammer – Mists Of Time MMXIV

Pierwotnie ten album ukazał się w 1997 roku. Po siedemnastu latach na wznowienie zdecydowało się Destro Records, a żeby nie było za nudno, to dorzucili cztery kawałki pochodzące z ery demówkowej. Sam zespół nazywa swoją muzykę black/death metalem, ale uwierzcie mi, że to absolutnie nie jest cała prawda o płycie „Mists of Time MMXIV”. Owszem dużo tu black metalu, który dość mocno jest podszyty wpływami Emperor ( te klawisze wśród prujących riffów) czy też death metalowego ciężaru. To jednak tylko z jedna części składowej całości. Bez większego trudu odnajdziecie tu choćby wpływy My Dying Bride z pierwszych dwóch płyt. Sporo tu tych jakże charakterystycznych ślamazarnych riffów czy też atmosfery. Okazuje się po głębszym wejściu w album, że to jeszcze nie koniec różnorodności. Zespół nie wahał się używać akustycznych przerywników i fortepianowych plan, a na dokładkę dorzucał kobiece wokale. No muszę przyznać, że niezły misz-masz z tej płyty. Mogłoby się wydawać na początku, że to wszystko nie ma prawa wspólnie zagrać, a tu jednak niespodzianka. Płyta sprawia naprawdę spójne wrażenie i nie powoduje zdenerwowania. Poszczególne frazy wynikają z siebie budując płytę, która okazuje się mocno dopracowaną całością. Słychać tu spory pomysł na siebie, który pomimo ewidentnych wpływów odznacza się sporą dozą słuchalności. Może i nie było tu za wiele własnego stylu, ale to nie jest wielka wada. Dziś trudno o tak, jakby nie było archaiczną muzykę w naprawdę dobrym wydaniu. Tym lepiej się słucha „Mists of Time MMXIV” i wcale nie jest to album jednorazowego użytku. Nawet brzmienie całości udanie przywołuje tamte czasy. Nie ma ono za wiele wspólnego z obecnymi standardami, co oczywiście w moich uszach wpływa na korzyść całości. No może jedynie do sposobu realizacji solówek się bym przyczepił, ale że nie ma ich strasznie dużo, to spokojnie można sobie odpuścić w tym temacie wielkie narzekanie. „Mists of Time MMXIV” to bezwzględnie wart uwagi album w szczególności polecany tym, którzy zasłuchiwali się w w/w zespołach w latach 90-tych, a najlepiej na ich początku. Ciekawi mnie ile jeszcze takich perełek kryje się w odmentach undergroundu? Coś czuję, że jeszcze bardzo długo będę ( wy też) zaskakiwany takimi znaleziskami.

 

Wyd. Destro Records, 2014

 

Lista utworów:

 

1. The Mists of Time
2. Woodland Realm
3. Sad Birds Midst
4. Phantom Spirit
5. Ethereal Sea of Forever
6. Celestial Vision
7. Sonatina
8. Enter the Eternal Fire (Bathory cover)
9. The Entrance to Gehenna
10. The Burning Church
11. Eternally Doomed
12. Mourning Creation’s Ruin

 

Ocena: 8/10

 

divider

polecamy

Pincer Consortium – Geminus Schism Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear
divider

imprezy

Tankard, Defiance i Accu§er w Jablunkovie – thrash metalowa uczta tuż przy polskiej granicy Forever Nu! Festival 2025 – hołd dla legend nu metalu w Krakowie Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Furor Gallico w Krakowie Dom Zły w Krakowie – koncert w Klubie Gwarek EXEGI MONUMENTUM tour HOSTIA mini trasa koncertowa koncerty Mercurius Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty