Luna – Ashes To Ashes
(13 lipca 2014, napisał: Paweł Denys)
Niejaki DeMort do tej pory udzielający się w zespole Amily postanowił podziałać na własną rękę i powołał do życia jednoosobowy projekt, który nazwał Luna. Muzyka, którą zapragnął sobie w owym projekcie pograć, to funeral/doom metal. Podszedł ów jegomość do zagadnienia na tyle poważnie i ambitnie, że w rok po powstaniu Luny miał już gotowy pierwszy materiał, który to okazał się debiutanckim albumem. Blisko pięćdziesiąt siedem minut niełatwej muzyki i brak wokalu, to w bardzo wielkim uproszczeniu wizja w/w gatunku made by DeMort. Niełatwa to droga, na której pełno dziur, a co jakiś czas pojawia się niebezpieczny zakręt, który wzięty bardzo nieostrożnie może doprowadzić do katastrofy. Niejeden śmiałek poległ w starciu z taką muzyką, a wielu jest takich, co uparcie ją grają, ale wieje z tego nudą na kilometr i nie można wytrzymać z nimi dłużej niż chwilkę. Jak więc radzi sobie Luna? Czy „Ashes To Ashes” ma jakiekolwiek szanse, aby wgryźć się w pamięć miłośników żółwich temp i bardzo grobowej atmosfery? Odpowiedzi na takie pytania nie mogę być jednoznaczne. Słuchanie tej płyty w przeróżnych okolicznościach wpływa na jej odbiór. Pochmurny dzień, podły nastrój zdecydowanie będą sprzymierzeńcami „Ashes To Ashes”. Słońce, ogólna radocha z pewnością wpłyną na postrzeganie debiutu Luny negatywnie. Nie jest to muzyka, którą można sobie zapuścić o każdej porze dnia i nocy i liczyć na ciekawe wrażenia. Potrzeba specyficznych okoliczności, ale nawet wtedy nie ma pewności, że zadziała. Wszystko zależy od was. DeMort zrobił co mógł i ja to doceniam. Nie nudziłem się podczas konsumpcji tej płyty. Wysłuchałem jej z uwagą bardzo uważnie kilka razy i pewnie jeszcze do niej kiedyś wrócę. Oczywiście jeśli nadarzą się sprzyjające okoliczności. Nie będę jednak ukrywał, że „Ashes To Ashes” prezentuje się okazale. Trzyma ta płyta w napięciu. Udanie wprowadza mroczną atmosferę. Jest jakiś pomysł w tej płycie. Słychać wyraźnie, że została ona skonstruowana z pomyślunkiem. Wszystkie składniki muzyki Luny są dobrane we właściwych proporcjach, a to samo w sobie stanowi jej mocny atut. Nie ma tu żadnego przedobrzenia, nie ma zwyczajnego męczenia buły. Jest ciekawie i wciągająco, ale zaznaczę jeszcze raz, że wszystko zależy od tego kiedy i gdzie posłuchacie „Ashes To Ashes”. Ze swojej strony zachęcam do kontaktu z Luną, ale gwarancji że wszystko zadziała i dacie się tej płycie omamić nie mogę dać żadnych. Taki to mały paradoks z tego albumu.
Wyd. Solitude Productions, 2014
Lista utworów:
1. Ashes To Ashes
Ocena: +7/10
http://lunametal.bandcamp.com/releases