Brutal Blues – Brutal Blues
(20 czerwca 2014, napisał: Paweł Denys)
Selfmadegod atakuje po raz kolejny. Tym razem w barwach tej wytwórni ukazał się debiut norweskiego duetu, który ukrywa się pod nazwą Brutal Blues. Zaledwie piętnaście minut muzyki, ale bijcie zabijcie, to absolutnie wystarcza, żeby na temat tego projektu wyrobić sobie zdanie. Tym co prezentują na tym małym wydawnictwie niemal z miejsca wkraczają w świat grid core’a z buciora i wygląda na to, że chcą trochę w nim namieszać. Zamierzają to uczynić za pomocą szalonej muzyki, która swoją intensywnością jest w stanie wykończyć najtwardszych zawodników. Już od pierwszych dźwięków słychać, że ci załoganci nie zamierzają brać jeńców, słychać że w głowie im gra totalna rozpierducha i udaje im się to znakomicie przełożyć na utwory. Bardzo dobrym drogowskazem będzie tu taka nazwa jak Antigama. Przynajmniej ja słyszę tu wiele punktów wspólnych z tym, co warszawiacy tworzą lub też tworzyli w przeszłości. Są szalone riffy i karkołomne riffy. Jest zupełnie nienormalny wokal, który został przepuszczony przez różne efekty i nie ma żadnych szans, aby zrozumieć co autor miał na myśli. Przede wszystkim jest tu bardzo dużo muzyki, która burzy wewnętrzny spokój i zmusza umysł do dużego wysiłku. Trzeba się sporo natrudzić, żeby oswoić się z zawartością „Brutal Blues”, co samo w sobie nie jest wcale proste. Dość solidnie napracował się duet norweskich degeneratów, aby nikt nie czuł się bezpiecznie w zetknięciu z zawartością mini albumu. Trzeba uważać na ostre kontury tej muzyki, aby się nie pokaleczyć i nie wyjść z tego starcia z trwałymi urazami. Szaleństwo zostało tu sprowadzone do roli głównego składnika całokształtu i słychać, że to nie jest przypadek. Tak właśnie miało być i tak właśnie jest. Tylko wyciszone elektroniczne fragmenty dają tu chwilkę wytchnienia, ale z pewnością nie dają komfortu zlekceważenia tych dźwięków. Co to to nie! Uwagę trzeba mieć przez cały czas mocno skupioną. Nie ma nawet chwili na odprężenie się i to mi się w Brutal Blues bardzo podoba. Duet trzyma doskonale w szachu słuchacza i niczego więcej od grind core’a, który nie w głowie ma jedynie epatowanie wszelkimi ekskrementami nie wymagam. To nic, że po kilkukrotnym wysłuchaniu całości musiałem sięgnąć po Ibuprom. Z „Brutal Blues” jest jak z wódką. Po sponiewieraniu się nią każdy z nas na drugi dzień przyrzeka sobie, że więcej nigdy, a jednak to mało kiedy się sprawdza. Tak samo jest z tym mini albumem. Powoduje duży ból głowy, ale jednocześnie po chwili oddechu ponowie każe do siebie wracać. Udało się w/w wytwórni znaleźć kolejny ciekawy zespół, który mam nadzieje czym prędzej uraczy wszystkich dużym albumem, z pojawieniem się którego nadejdzie prawdziwe tornado. Na razie jest silny orkan, który sam w sobie potrafi również być bardzo groźny.
Wyd. Selfmadegod Records, 2014
Lista utworów:
1. Skjold
2. Rett
3. Stafett
4. Medalje
5. Tradisjon
6. Alminneleg Utsegn
Ocena: 8/10