Aragon – Antichrist
(26 maja 2014, napisał: Paweł Denys)

Aragon nie ma litości dla słabych. Taka oto myśl nasunęła mi się po wielokrotnym przesłuchaniu ep-ki „Antichrist”. Tutaj nikt do nikogo się nie mizdrzy, nikt nie puszcza zachęcająco oczka. Słuchanie tej muzyki ma boleć i tak właśnie jest. Kwestia pierwsza to brzmienie. Kwintesencja wszelakiego syfu, który jedynie najwytrwalsi zniosą. Najlepiej ze słuchawkami na uszach, bo wtedy jest szansa coś usłyszeć. Sęk w tym, że wtedy też boli dwa razy mocniej, ale kto by tam się tym przejmował. Na pewno nie oni! Temu ansamblowi sprawianie wam bólu dostarcza sadystycznej przyjemności i jestem pewny, że robią to z bardzo poważną, ale jednocześnie zadowoloną miną. Te dźwięki mają od pierwszych sekund zniechęcić przypadkowych słuchaczy, do których zresztą ten materiał nie jest adresowany. Robią to skutecznie. Sam miałem na początku lekkie opory, ale pamiętając choćby „Torn By The Devil” i „Live in Hate” wiedziałem, że prędzej niż później wszystko zaskoczy. No i zaskoczyło tak jak powinno. Nie nastawiajcie się na uniesienia rodem z Metal Hammera, nie oczekujcie że będziecie odczuwać przyjemność podczas kontaktu z „Antichrist”. Może was za takie myśli spotkać bardzo surowa kara. Daren i Slav wciąż chołdują swojej wizji black metalowego piekła i nie zamierzają nic zmieniać. Oczywiście nie stoją w miejscu, stale poprawiają detale w swoich dźwiękach, co na tej ep-ce wyraźnie słychać, ale jednocześnie nawet na krok nie odchodzą od z dawna wypracowanego stylu. Te cztery kawałki stworzą wokół was prawdziwe piekło, które nie ma nic wspólnego z pięknymi wizjami ciągłej zabawy i uciech cielesnych. Tu smoła leje się na ciało, a bat uderza skutecznie i tnie do białej kości. Nawet gdy zdarzy im się lekko zwolnić i trochę odsapnąć, to czuć cuchnący oddech kozła przepełniony siarką. To wybitnie podziemna muzyka, która tam ma swoje miejsce i swoich wyznawców. Każdy inny będzie zniesmaczony, oburzony lub coś jeszcze innego, ale kogo to tak naprawdę obchodzi? Każde uderzenie w bębny, blachy, każdy zagrany riff czy też wyryczany tekst, czy też zawodzenia w „Separate This World” są tu apoteozą niedbalstwa i programowego syfu, które jednak z przypadkiem mają tyle wspólnego, co kozia dupa z trąbą. Tak właśnie ten materiał miał wyglądać i jestem mocno przekonany, że sami twórcy są w stu procentach z tego co stworzyli zadowoleni. „Antichrist” nie zdobędzie wielkiego poklasku, ba może nawet przejść bez echa, ale to nie ma żadnego znaczenia. Oni grają dla siebie, są w tym co robią szczerzy i cholernie konsekwentni. Natomiast wy jeśli choć trochę lubicie pobabrać się w syfie i poczuć fizyczny ból podczas słuchania ekstremalnej muzyki możecie śmiało po ten materiał sięgnąć. Pamiętajcie tylko, że ostrzegałem przed nim.
Wyd. Werewolf Promotion, 2014
Lista utworów:
1. Antichrist
2. Souls Condemnation
3. Separete This World
4. Suicide For All
Ocena: +7/10
