Incarnated – Try Before Die
(12 maja 2014, napisał: Paweł Denys)
Osiem długich lat przyszło nam czekać na nowe dziecko Incarnated. Przez taki czas w świecie muzyki może zmienić się praktycznie wszystko. Tymczasem okazuje się, że w przypadku tych białostockich weteranów czas zatrzymał się w miejscu. I bardzo dobrze, bo jakoś nie jestem w stanie sobie wyobrazić kombinacji w tym zespole, czy też gwałtownych zmian stylistycznych. Te kommando od wielu lat szerzy na naszych ziemiach zagładę za pomocą szwedzkiego death metalu i nie inaczej jest na „Try Before Die”. Podczas, gdy fala szwedzkiego grania rozlewa się na cały świat i coraz to nowsze kapele przypominają sobie o scenie z początku lat 90-tych, Incarnated powraca z albumem, który pokazuje dobitnie, że stara gwardia ma się nad wyraz doskonale. Ten zespół tego typu graniem para się nie od dziś i to słychać na „Try Before Die” od samego początku. Doświadczenie do bardzo cenna cecha, a jeśli ktoś jeszcze umie z niego skorzystać to już jest pełnia szczęścia. Ekipa Pierścienia ma spore zasługi w death metalu o szwedzkim rodowodzie, ale w żadnym wypadku nie ma zamiaru jechać na sentymencie starych fanów, tylko w najlepsze produkuje dźwięki, które i owszem okażą się balsamem na serca tych, którzy nie od dziś interesują się death metalem, ale jednocześnie ta płyta ma wszelkie predyspozycje, aby całej rzeszy młodych pokazać, gdzie jest ich miejsce w szeregu. Ktoś może mi zarzucić, że zwyczajnie kłamię, gdyż na tym albumie nie ma nic nowego i to będzie niejako prawdą, ale życzyłbym każdemu początkującemu zespołowi takiej formy, jaką tutaj prezentuje Incarnated. Oczywiście zespół bierze bardzo charakterystyczne elementy w/w stylu, jednak przyrządza z nich miksturę, która od pierwszych dźwięków niezwykle skutecznie rzuca o glebę i szczelnie przysypuje wszystko gruzem. Moc wielka tkwi w tym materiale, co dobitnie świadczy o tym, iż ten powrót do świata żywych nie jest dziełem przypadku, a bardzo świadomym podążaniem z dawna utartą ścieżką. Zresztą tej świadomości i zdrowego podejścia do tematu jest na „Try Before Die” bardzo dużo. Zaświadcza o tym spora przebojowość materiału, umiejętne unikanie mielizna, co zrodziło trzymający od początku do końca w skupieniu materiał. Nie ma na tej płycie żadnej słabej nuty, nawet wtedy gdy zespół serwuje wybitnie melodyjną zagrywkę jest tak jak być powinno. Proporcje zostały wyważone w idealny sposób i wszystkiego jest tu dokładnie tyle ile potrzeba, aby stworzyć album, który z jednej strony śmiało będzie czerpał z protoplastów gatunku, a z drugiej strony w XXI wieku może nosić głowę wysoko podniesioną. Nie tak dawno zachwycaliśmy się debiutem The Dead Goats, ale mam nieodparte wrażenie, że spora grupa ludzi zapomniała, kto to wszystko w naszym kraju zaczął. Wraz z nowym albumem Incarnated wraca na należne im miejsce i w moim mniemaniu zajmuje tron. Nie widzę sensownej konkurencji na polu szwedzkiego death metalu dla Incarnated w tym kraju, a i niejeden szwedzki zespół mógłby poczuć się zawstydzony. Te trzydzieści siedem minut to muzyka dużego sortu zewsząd ociekająca krwią i zapachem padliny. Wszystko więc jest na miejscu i to w jak najlepszym porządku.
Wyd. Selfmadegod Records, 2014
Lista utworów:
1. Zombieland
2. Second Side (out of mind)
3. Dead Eyes See Nothing
4. My Brother Cain
5. Full of Victims
6. Death Machine
7. Grave Is Where Your Heart Is
8. Bloody Hands
9. Madness
Ocena: 9/10
https://www.facebook.com/INCARNATED.poland?fref=ts