TIME OF CONTEMPT – CZAS POGARDY
(5 maja 2014, napisał: Pudel)

Pierwszy rzut oka na okładkę gustownie wydanego digipacka wrocławskiego Time of Contempt skierował moje myśli ku płycie „Sea shanties” nieco zapomnianej progresywnej brytyjskiej formacji High Tide dowodzonej przez skrzypka Simona House’a, znanego później ze współpracy z Davidem Bowie czy Hawkwind. Jak się okazuje, coś w tym skojarzeniu było, bowiem Time of Contempt również ma w składzie osobę obsługującą skrzypce. Sama muzyka jest jednak dosyć odległa od tradycyjnego prog rocka. Na EP(zwykle mnie irytuje, jak młode kapele nazywają wydane własnym sumptem materiały epkami czy albumami, ale tutaj nie ma się czego czepiać, bo wydanie jest naprawdę bardzo porządne) ”Czas pogardy” dominują dźwięki, którym najbliżej chyba do zwykłego, tradycyjnego heavy metalu. Przy czym nie znajdziemy tutaj zbyt wielu galopów, gonitw i innych takich rzeczy charakterystycznych zwłaszcza dla niemieckich „warriorów” – perkusista gra prosto, raczej rockowo…. i bardzo dobrze! Gitary łoją całkiem solidne, ciężkie riffy, którym nieraz całkiem blisko do Metalliki czy może nawet Metal Church. Skrzypce raczej tworzą tło i pełnią taką funkcję jak w wielu zespołach klawisze – może dobrze byłoby nadać temu instrumentowi wyższą rangę w przyszłości? Na marginesie – gdzieś spotkałem się z opinią, że muzyka zespołu ma dużo wspólnego z folk metalem – kompletnie się z tym nie zgadzam, partie skrzypiec jeśli już to bliższe są muzyce klasycznej niż folkowym potupajom. Materiał obfituje w udane solówki, dobre riffy, brzmienie gitar i skrzypiec jest bardzo fajne – może i lekko trąci amatorką, ale przez to muzyka brzmi ostro i na pewno nie można zarzucić jej zbytniego wygładzenia. Kawałki może nie są jakimiś wiekopomnymi dokonaniami kompozytorskimi ale dzieje się w nich sporo(ale nie za dużo – i dobrze). Przy pełnym materiale na pewno przydałoby się większe zróżnicowanie czy jakieś urozmaicenia ale tych czterech kawałków słucha się bardzo dobrze, nie ma problemu z przesłuchaniem „Czasu pogardy” dwa czy trzy razy pod rząd. Natomiast, niestety nie wszystko mi się na tej płytce podoba. Przede wszystkim mam zastrzeżenia do wokalu. W jednym z wywiadów można przeczytać, że basista grupy został wokalistą w sumie przypadkowo – i niestety to słychać. To znaczy niby nie ma tutaj tragedii i bardzo ów wokal nie rzutuje negatywnie na odbiór całości, ale słychać jakiś taki brak pewności w głosie, brakuje mocy. Myślę, że pan Rafał może się bez problemu wyrobić jeśli chodzi o wokal, ale może jednak warto by się rozejrzeć za pełnoprawnym śpiewakiem? Na płytce udziela się także wokalnie jako gość niejaka Kalina Bury, ale też te partie nie są najlepsze. Może też wokale mnie nie przekonują, bo są jakoś dziwnie umieszczone w miksie, jakoś tak „obok” reszty instrumentów, może by trzeba nagrać więcej ścieżek? Nie wiem, nie znam się, sam drę ryja w grindowej załodze więc nie będę z siebie wielkiego eksperta od śpiewu robił, ale jeśli kapela serio chce „rozpocząć agresywną ekspansję rynku muzycznego”(cytat z notki promocyjnej) to coś w kwestii wokali musi zostać zmienione. Za to plus się należy za polskojęzyczne teksty, do takiej muzyki pasują one znakomicie. Cóż, panowie i pani wybrali sobie nie najłatwiejszą muzykę do grania – grać trzeba na niezłym poziomie żeby takie dźwięki produkować i wybić się z taką muza łatwo nie jest. Niemniej jednak idzie im to całkiem nieźle, drugi materiał grupy serio potrafi zaintrygować choć do czołówki ekstraklasy jeszcze troszkę brakuje, z czego mam nadzieję zespół zdaje sobie sprawę. Osobiście będę śledził kolejne dokonania grupy a i do „Czasu Pogardy” pewnie nie raz zdarzy mi się powrócić. Zainteresujcie się tym materiałem jeśli lubicie np. ostatnie dwie płyty Percival Schuttenbach, Ankh ale też grupy „bezskrzypcowe” jak choćby Rage czy może nawet płyty Iron Maiden z Blazem. Dobra, solidna płytka a sam zespół dobrze rokuje na przyszłość.
Wyd. własne zespołu, 2013
Lista utworów:
1. Czas Pogardy
2. Ardtus Beilor
3. Legenda
4. Ostatnie tchnienie
Ocena: 7/10
