Myopia – Bogdan
(25 grudnia 2004, napisał: FATMAN)

Może i w połowie rozmowy trochę przesadziliśmy z Bogdanem z poziomem użalania się nad losem dobrych i ambitnych kapel w Polsce, ale co robić jak tak świetny zespół jak Myopia tak długo musi się kisić w podziemiu. Jeśli chodź jedna osoba po przeczytaniu tej rozmowy sięgnie po nagrania tego tria z Bielsko-Białej to ja swoje miejsce w niebie mam już zapewnione…
Sądzę, że nazwa Myopia za dużo nie mówi naszym czytelnikom, więc może na wstępie opowiesz nam kilka zdań o tym jak powstał zespół?
Na początku lat dziewięćdziesiątych minionego tysiąclecia poznałem Roberta, kiedy to razem graliśmy w pewnej punkowej formacji. Punk nie był naszym ulubionym gatunkiem muzycznym, natomiast mocno siedzieliśmy wtedy w thrash metalu i postanowiliśmy założyć własny projekt metalowy. Początkowe zgrywanie się na różnych coverach przerodziło się właśnie w Myopię.
Słucham? Graliście punka, mimo że go nie lubiliście? Przecież to jest jakaś surrealistyczna sytuacja…
Powiedziałem, że punk nie był naszym ulubionym gatunkiem, co nie oznacza, że całkiem go nie lubiliśmy. Zresztą na samym początku grania u bardzo młodych muzyków to jest tak, że po okresie indywidualnego ćwiczenia człowiek chce się sprawdzić z jakimś zespołem, pograć z innymi instrumentami, a sam gatunek muzyczny nie jest najważniejszy, to kształtuje się nieco później. W naszym wypadku był to akurat punk, ale o ile dobrze pamiętam repertuar tamtego zespołu, to zawierał on również metalowe covery i być może to nas skusiło.
Zostałeś rozgrzeszony. Wasza nazwa przykuwa wzrok. Jakie jest jej znaczenie i może uświadomisz mnie ciemnego, jak ją do cholery wymawiać?
Myopia to nazwa zespołu i zarazem Tworu, który narodził się podczas Wielkiego Wybuchu, potrafi przybierać formy materialne i duchowe, jak również przemieszczać się w czasie i przestrzeni i te Jego nieograniczone możliwości spowodowały, że stał się narratorem naszych tekstów. Myopia dosłownie oznacza „krótkowzroczność”, i naszym nadrzędnym konceptem było opowiadanie, za pośrednictwem w/w narratora, historii, które są niedostrzegalne dla ludzi w ich codziennym życiu. Historie te nie są opowiadane dosłownie, ale są przybrane w płaszczyk science fiction i dzieją się w przyszłości, w innym wymiarze lub innej galaktyce, co czyni je widzialnymi jedynie dla naszego narratora. Nasze logo również miało pasować do całej koncepcji. Jest ono swoistym kodem do odczytania, którego zdolny jest Twór Myopia. Rozszyfrowanie kodu doprowadza Myopię do miejsc, osób i sytuacji, które później opisuje w naszych tekstach. Co do wymowy nazwy Myopia, to odsyłam Cię do pierwszego lepszego słownika (właśnie sprawdziłem dwa słowniki i nie ma tam takiego słowa, tak więc musisz sprawdzić w jakimś lepszym, niekoniecznie pierwszym, który ci wpadnie w ręce (śmiech)!
No właśnie szukałem i też nie znalazłem wymowy, cóż będę kolejnym ciemnym człowieczkiem… Jednak zatrzymajmy się przy tym stworze. Mówisz, że może on przenosić się w czasie. Jakbyś go ładnie poprosił to pewnie też i ciebie gdzieś by podrzucił. Inaczej, w jakim czasie chciałbyś się znaleźć, chociaż na chwilę?
Dawniej myślałem, że chciałbym się przenieść w przyszłość, z jednej strony tę niedaleką, żeby zobaczyć, w jakim kierunku podążam, z drugiej strony w tę bardzo odległą, żeby zobaczyć, w jakim kierunku zmierza świat. Myślałem również, żeby móc przenieść się w przeszłość, zacząć jeszcze raz od pewnego momentu i mieć możliwość naprawienia wszystkich błędów, które popełniłem. Obecnie nie chciałbym wędrować w czasie, to zbyt niebezpieczne – mógłbym zmienić bieg historii. Wolałbym za to wybrać się do Ameryki Południowej.
Ja raczej mażę o fiordach. Jezusicku ile tam by było zabawy z kuszą pod wodą… Wasza muzyka, mimo że nie ma za dużo wspólnego z muzyką industrialną kojarzy mi się z muzyką przyszłości. To zabawne, że jeszcze kilka lat temu wszyscy twierdzili, że przyszłość należy do Fear Factory, Nine Inch Nails czy Ministry, a dzisiaj na listach przebojów królują The Darkness czy Audioslave, które wzorce czerpią z klasyki ciężkiego grania…
Muzyka przyszłości to dosyć luźne stwierdzenie. Przecież nie wiemy, jak będzie się grało za 10 czy 20 lat. Jeśli pojawia się coś nowatorskiego, awangardowego, co mocno odstaje od tego, co aktualnie się tworzy, to jest to również wygodne, by taką twórczość okrzyknąć ponadczasową czy przyszłościową. Nie oznacza to jednak, że za ileś tam lat taka muzyka będzie święciła sukcesy. Moim zdaniem, jeśli media i wytwórnie się do tego nie przyczynią, to dana muzyka raczej nie trafi na renomowane listy przebojów i bestselerów. Jest zresztą sporo muzyki, która była napisana kilkadziesiąt lak temu i ciągle jest uważana za nowatorską, więc może jeszcze nie nadszedł jej czas?
Słucham sobie właśnie waszego debiutu – „Subconsciously Unconscious” i muszę powiedzieć, że urzekła mnie wielowymiarowość tej produkcji. Ile czasu jej poświęciliście i skąd w ogóle wziął się pomysł na taki koncept liryczny?
Jeśli chodzi o samą muzykę, to można powiedzieć, że ciągnie się to od początku istnienia zespołu. Część numerów na „Subconsciously Unconscious” to przearanżowane i opatrzone nowym brzmieniem numery z naszego dema „Unknown Controls” nagranego w ’95, a utwór „Abstract Imprisonment” to tak naprawdę pierwszy, jaki zrobiliśmy i to on wyznaczył muzyczny kierunek, którym zaczęliśmy podążać. Co do szaty graficznej to, w przeciwieństwie do muzyki tworzonej przez lata, została ona (z wyjątkiem samej okładki) wykonana w pośpiechu i teraz myślimy, że można było się bardziej postarać. Koncept liryczny, podobnie jak muzyka, powstawał dość długo. Myopia opowiada tutaj szereg historii i każda z nich dotyczy różnego rodzaju kontroli czy kontrolowania, ale nie tworzą one koncepcyjnej całości. Tytuł tego projektu można dosłownie przetłumaczyć jako „Podświadomie Nieświadomi”. Chodzi tutaj o to, że ludziom wydaje się, że są świadomi tego, kogo i co są w stanie kontrolować lub, kto i co sprawuje nad nimi kontrolę w codziennym życiu. Jeśli jednak zastanowią się nad tym i pogrzebią w pokładach swoich umysłów, to nagle zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że nie do końca są świadomi, szczególnie tego, kto lub, co kontroluje ich samych. Wystarczy, że zadadzą sobie pytanie, co do istnienia Boga, Obcych lub spróbują rozważyć prawdziwość niezliczonych teorii spisku. Skąd wziął się pomysł na taki „kontrolowany” koncept? Aha, no tak, przecież ja pochodzę z innej planety.
Taaak (śmiech). W takim razie według ciebie naszym życiem manipuluje…
Jak zaczynam się nad tym wszystkim zastanawiać, to ciarki mnie przechodzą. Oczywiście nie myślę tutaj o codziennych życiowych sytuacjach, tylko o tym, kto jest na samym szczycie piramidy naszej galaktyki, naszego wymiaru, wszechświata i pociąga za wszystkie sznurki. Zresztą lepiej chyba nie wiedzieć, mogłoby nas to rozczarować. Nigdy za to nie wierzyłem w totalne przeznaczenie i nadal sądzę, że jesteśmy, choćby w małym stopniu, w stanie wpływać na swoje życie.
Wcześniej mówiłeś o booklecie, który moim zdaniem booklet jest w porządku. Powiem więcej pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłem biorąc do rąk krążek jest właśnie okładka. Można powiedzieć, że jest ona całkowicie niemetalowa…
No cóż, jeden z recenzentów dostrzegł w niej księżyc w pełni i może w tym miejscu chciałbym oświadczyć, to nie jest księżyc (śmiech)! Okładka miała być właśnie taka i moim zdaniem wiąże się ona ściśle z konceptem tekstowym. Co do jej „metalowości”, to jeśli przyjmiemy za metalowe kryterium tryskającą krew, wyprute flaki, rozłupane czachy, odwrócone krzyże lub bardziej klasycznie – jakieś potwory, to faktycznie ta okładka jest mało metalowa.
Jesteś w stanie wyróżnić jeden numer, który najbardziej ci podchodzi z tego krążka?
Na dzień dzisiejszy to raczej nie. Wszystkie traktuję równo. Każdy z nich był „najlepszy” w momencie, kiedy powstawał i teraz, kiedy już mam cały materiał mocno osłuchany, nie jestem w stanie żadnego wyróżnić.
Wasza muzyka mimo tego, że jest bardzo ambitna niesie w sobie duży zapas furii, gniewu i agresji. Zdarzyło ci się kiedyś, że ktoś powiedział Bogdan wyłącz już ten hałas?
Tak, ale nie było to ujęte dosłownie w takie słowa. Dawno temu mój wujek zgodził się, żebyśmy mieli próby u niego w piwnicy, tylko nie sądził, że to będzie takie głośne. Moja mama często mówiła, żeby „ściszyć te hałasy”. Niedawno do sali prób przyszła jakaś baba i powiedziała, że jest już cisza nocna i zaraz dzwoni po policję, a facet z kiosku naprzeciwko chciał nas powystrzelać. Oto kilka przykładów.
Jednym słowem wasza sztuka jest bezkompromisowa (śmiech)…
Odpowiem dwoma słowami: zdecydowanie tak! Aczkolwiek czasami idziemy na ugodę, np. po interwencji wyżej wspomnianej baby zakończyliśmy próbę. I tak była już prawie dziesiąta (śmiech).
Wiesz, bardzo podoba mi się brzmienie. Rozumiem, że Selani Studio wspominacie całkiem dobrze…
Jak już powiedziałem, brzmienie to oczywiście zasługa Szymona. Oczywiście całą sesję wspominamy bardzo pozytywnie, siedzenie w studiu i tworzenie czegoś nowego zawsze jest bardzo ekscytujące, mimo iż nie obeszło się bez kilku zgrzytów związanych z Darkiem.
We wkładce do płyty pisze, że introdukcje do kawałków zrobił wam producent – Szymon Czech. Jak się wam z nim pracowało i skąd wynikła ta jego pomoc?
Współpraca z Szymonem była świetna, jest profesjonalistą w każdym calu, więc wiedział, o co nam chodzi, zanim my zdążyliśmy o tym pomyśleć. Wiele się od niego nauczyliśmy i chciałbym, żeby po kolejne lekcje, w wypadku nagrywania nowego materiału, jechać ponownie do niego. Co do jego pomocy w intrach to Szymon miał w komputerze sample imitujące różnego rodzaju dźwięki i odgłosy. Nam chodziło o te kosmiczno-industrialno-technologiczne próbki, które Szymon wybrał, pociął, ponakładał i z tej jego nieocenionej pomocy wyniknęła jedna muzyczna całość.
Nad waszą twórczością unosi się duch Voivod. Jak ci się podoba ostatnia produkcja Kanadyjczyków już z Jasonem na pokładzie?
Nie jest to do końca to, co chciałbym usłyszeć w wykonaniu Voivoda. Przyzwyczaiłem się już do potężnego brzmienia gitary i świetnego wokalu Erica Foresta na „Negatron” i „Phobos”, i pewnie kontynuacja tego stylu najbardziej by mi odpowiadała. Nowa płyta nie bardzo nawiązuje też do starszych nagrań: świetnych „Nothingface” i „Killing Technology” czy wspaniałego „Dimension Hatröss”, mówi się natomiast, że jest to kontynuacja stylu z „Angel Rat” czy „Outer Limits” i tutaj w pełni się z tym zgadzam. Oczywiście nie oznacza to, że płyta jest zła. Wracam do tego nagrania i lubię sobie posłuchać ich ostatniej produkcji mimo lightowego brzmienia i lekkiego wokalu. Piggy ma bardzo charakterystyczny sposób gry na gitarze i jego zagrywki będą łatwo rozpoznawalne nawet w najbardziej komercyjnej produkcji, tak więc ten charakterystyczny dla Voivoda kosmiczno-psychodeliczny smaczek nigdy nie zniknie.
Słuchając „Subconsciously Unconscious” nie raz chciało mi się zakrzyknąć: po co się tak staracie? Przecież i tak nikt po was nie sięgnie! Co was motywuje do grania tak niszowej muzyki?
O tym, że mało, kto po nas sięgnie i że prawdopodobieństwo podpisania jakiegokolwiek kontraktu jest bardzo znikome, przekonaliśmy się już dość dawno temu. Robert aktualnie próbuje dodatkowo grać całkiem inną muzykę z warszawską Orbitą Wiru i pewnie zajdzie z nią o wiele dalej niż z Myopią. Z motywacją w moim wypadku jest tak, że chcę robić dokładnie taką muzykę, jaką robimy bez względu na wszystko. O ile tylko sprawia mi to przyjemność, daje satysfakcję i muzyczne spełnienie, to mnie wystarcza to do grania takiej muzyki. Oczywiście kontrakt płytowy mógłby tę motywację tylko powiększyć, ale tak jak mówię, pierwotnym założeniem jest granie dla samej przyjemności grania, dlatego gdybym miał zrobić inny projekt, to byłby on równie porąbany. Mówię tutaj za siebie, ale mam nadzieję, że Robert i Kamil mają w sobie wystarczająco dużo motywacji, żeby dalej ciągnąć to, co robimy w Myopii.
Mhm, a nie masz czasem żalu do biznesu muzycznego? W sumie to mechanizmy nim rządzące skutecznie ograniczają wam możliwość zrobienia kroku do przodu w nieartystycznym aspekcie działania zespołu…
Żal mi ściska dupę straszliwie, że tak właśnie jest, że tak, jak powiedziałeś, stoimy ciągle w tym samym miejscu od wielu lat, czyli na jakimś osiemdziesiątym ósmym piętrze POD-ziemia, a operator windy niestety nie lubi takiej muzyki. Ale na to nic nie można poradzić.
Mam wrażenie, że na naszych oczach kształtuje się nowa nisza muzyki ekstremalnej w Polsce. Takie zespoły jak Nyia, StrommoussHeld, NeWBReed czy Element zaczynają powoli rozsadzać skostniałą już scenę…
Takie zespoły zawsze istniały, tylko dawniej były ukryte w podziemiach i garażach. Skostniałość sceny, przesyt pewnych gatunków metalowych powodują, że zespoły chcące wprowadzić coś nowego, są coraz częściej zauważane, słuchane czy nawet wydawane. Dzieje się tak za sprawą coraz lepszej jakości nagrań zespołów podziemnych i ogólną ich dostępnością. Dziesięć lat temu niewiele było w Polsce studiów nagrań, a te, które istniały były finansowo niedostępne dla undergroundowych bandów. Kasetę demo, o słabej lub dość średniej jakości nagrania można było gdzieś tam wysłać i ewentualnie czekać na jakąś ręcznie napisaną odpowiedź listowną. Wiadomo, że teraz jest całkiem inaczej, chociażby dzięki możliwości założenia własnej strony internetowej i rozpowszechniania swojej muzyki tą drogą. Nie oznacza to, że dla zespołów tworzących muzykę niszową jest o wiele lepiej, bo z reguły muszą one do grania dopłacać, ale przynajmniej jakość ich nagrań jest lepsza, a przede wszystkim ich dostępność jest coraz większa. Dzięki temu można, przy minimalnych chęciach, dostrzec, że nie wszyscy próbują naśladować np. Morbid Angel.
Właśnie. Utrzymujecie może kontakt z jakimiś kapelami z Bielsko-Białej? Macie może w okolicy jakieś dobrze zapowiadające się zespoły nie licząc Myopii?
Wspomniałeś wcześniej NeWBReeD – bardzo podoba mi się to, co robią i może uda nam się wkrótce znowu coś wspólnie zagrać. Podobał mi się też Bastard, który słyszałem na żywo, ale żadne nagranie nie wpadło mi jeszcze w ręce. Słucham też Psychotropic Transcendental, choć to zupełnie inna muza.
Oprócz Bastard wszystko jest mi znane (śmiech). W wielu miejscach można przeczytać recenzję waszego materiału. Osobiście spotkałem się tylko z jedną negatywną opinią pewnego pacana. Jednak, aby już znaleźć jakiś wywiad z wami trzeba się trochę nasilić. Czym tak bardzo odstraszacie potencjalnych rozmówców?
Wyglądamy jak przybysze z odległej galaktyki. Ale tak poza tym to niczym innym. Po prostu nie nadchodzą żadne propozycje i tyle. Nieźle się trzeba naużerać, żeby dostać jakąś recenzję, w co niektórych zinach, tak, więc o wywiadach już nawet nie myślę. Przecież nie będziemy się o nie prosić.
Jasne, ale wypadałoby jakoś rozkręcić ten interes, bo aż mi się żal robi jak patrzę na to, że tak utalentowany zespół jak wasz musi grać po jakiś piwnicach. Może macie jakieś plany na rozsławienie szyldu Myopia?
Proponuję ci zatem, zupełnie serio, posadę pierwszego managera zespołu! Ja robię, co tylko mogę, ale rezultaty nie chcą na razie być lepsze niż te, które aktualnie mamy.
Właśnie mnie zatkało. Na razie cienka i nie dyspozycyjna czasowo rybka jestem, więc może za parę lat. Słyszałem, że poszliście w ślady kilku innych zespołów i przygotowaliście wizualizacje waszej muzyki. Czy na koncertach będzie ona wyświetlana?
Ania Marzęda, koleżanka z klasy Kamila, nakręciła etiudę filmową, jako swoją pracę dyplomową. Nie była to wizualizacja naszej muzyki. Film był na motywach opowiadania Rolanda Topora „Portret Suzanne”, a nasza muzyka (jest jej tam niewiele) miała tylko stanowić tło do tego obrazu. O wizualizację naszej muzyki postarał się za to Kamil w swojej pracy dyplomowej. Jest to seria prac ilustrujących nasze numery, które mają się znaleźć na następnym nagraniu. Byłby to koncept muzyczno-tekstowo-graficzny. Zagraliśmy jeden koncert połączony z wystawą prac Kamila i emisją w/w filmu. Na pewno chcielibyśmy w przyszłości pociągnąć to dalej podczas grania na żywo.
A jak teraz wygląda wasz koncert? Jesteś w stanie opisać to, co się na nim dzieje?
Nie, bo zawsze siedzę z drugiej strony! Nie ma żadnych efektów specjalnych, jeśli o to Ci chodzi. Są to z reguły małe, klubowo-pubowe salki, w których rozkładamy sprzęt, zapalamy kilka zielono-niebieskich lamp, a potem liczy się już tylko muzyka. Będziemy chcieli to trochę urozmaicić, jak przed chwilą wspomniałem, dodać jakieś płótna i projekcje, oczywiście w miarę możliwości.
Czyli Kamil zostanie człowiekiem odpowiedzialnym za przeniesienie waszych wizji w inny wymiar, w królestwo wzroku?
Oczywiście! Mam nadzieję, że znajdzie na tyle wolnego czasu, żeby zająć się elementami związanymi z wizualną częścią naszego projektu. A jest naprawdę dobry!
Kamil jest nową twarzą w zespole. Jak się spisuje i czemu musiał zastąpić Darka?
Zmiany kadrowe miały dawniej miejsce dość często, tak więc Kamil jest już w zespole o wiele dłużej niż którykolwiek inny spośród tych, co przewinęli się przez Myopię (oczywiście poza mną i Robertem). Spisuje się bardzo dobrze i mam nadzieję, że na tyle mu się to podoba, iż tak już zostanie. Kamil zastąpił Darka, bo Darek nie chciał już z nami grać krótko to ujmując. Nie przychodził na próby, podczas nagrywania „Subconsciously Unconscious” zwinął się w połowie sesji, a do kosztów nagrania też się nie dołożył. Podsumowując: ta zmiana wyszła zespołowi na dobre.
Jak sądzisz, czemu macie takie problemy z gitarzystami?
Myślę, że odchodzą z podobnych powodów, jak w przypadku innych zespołów, czyli natłok pracy i nauki, presja rodziny, a w konsekwencji brak wolnego czasu i chęci do grania, słomiany zapał itd. Problem też stanowi sama muzyka – ciężko jest znaleźć kogoś, kto chciałby grać coś niekonwencjonalnego. Potencjalni gitarzyści z góry wiedzą, że z nami kariery muzycznej nie zrobią, a jeśli się już zdecydują, to też nie mają łatwo. Gramy dosyć pokręconą muzykę i trzeba się sporo przy niej napracować, być cierpliwym, wytrwałym, konsekwentnym i dość sporo regularnie ćwiczyć. Nie każdemu to odpowiada.
Jeśli można to jak w ogóle sprzedaje się wasz debiut? Chyba powoli szykujecie się do dodruku okładek i zaczynacie wypalać krążki…
Niestety nie jest tak pięknie. Okładek to ja mam jeszcze cały stos. Wypalamy krążki mniej lub bardziej regularnie, co nie oznacza, że schodzą one nieźle. W zasadzie można je tylko zamówić na naszej stronie internetowej, dostać w kilku sklepach lub podczas koncertu. Nie można tego nazwać profesjonalną dystrybucją, ale taka jest nasza aktualna sytuacja. Ludzie i tak nie mają kasy lub często nie chcą jej przeznaczać akurat na naszą muzykę. Podchodzi ktoś po koncercie, dowiaduje się, że płyty kosztują dychę i mówi, że nie ma kasy, a po chwili wypija szóste i siódme piwo. Ale tak, jak mówiłeś, gramy muzykę niszową…
Tak, niestety tak wygląda duża część fanów metalu. Czujesz się częścią sceny? Subkultury?
W jakimś malutkim stopniu na pewno tak, chociaż nie mamy zbyt wielkiego dorobku i niewiele osób o nas słyszało. Mam jednak taką nadzieję, że ktoś, kiedyś tam w przyszłości powie, że to właśnie my go zainspirowaliśmy, że zna nasz materiał i śledzi nasze losy. Wtedy na pewno poczujemy, że tworzymy nie tylko dla samych siebie.
Na historii Myopii mocno odbiły się wyjazdy do Anglii, jakie regularnie odbywałeś ty i Robert. Czy nie kusiło was by osiedlić się tam na stałe? Uzupełnić skład i uderzyć np. do stawiającej na oryginalność Earache?
Te wyjazdy nie miały może zbyt regularnego charakteru, ale faktycznie spędziliśmy tam trochę czasu. Jak wyjeżdżaliśmy w ’95, to ja osobiście myślałem, że Anglia to tylko przystanek w drodze za ocean, ale życie pokazało, że nie jest to takie proste. Zostaliśmy w Londynie, musieliśmy pracować żeby zarobić na college, chodzić do collegu, żeby mieć pozwolenie na pobyt i na pracę, i w rezultacie prawie w ogóle się nie widywaliśmy. Mało wtedy myśleliśmy o graniu, a życie w tak ogromnym mieście płynęło bardzo szybko. Na koncerty, znanego przecież Voivoda, przychodziło tam 100-150 osób. Być może robienie tam naszej muzyki, byłoby trudniejsze niż w Polsce. Co do Earache, to być może stawiają na oryginalność, ale nie w naszym wydaniu. Jak wielu innym wytwórniom, im również nie przypadł do gustu nasz materiał.
Szkoda. Jakie macie plany na przyszłość? Czego się można po was spodziewać?
Najwyższy czas nagrać coś znowu, mam nadzieję, że dojdzie do tego w przyszłym roku. Chcielibyśmy się też pokazać na żywo w kilku miejscach. Tak, więc spodziewajcie się koncepcyjnego albumu, pokręconej muzyki i jak gdzieś w pobliżu wyląduje statek kosmiczny, to może to być Myopia.
Bogdan, dziękuję ci za poświęcony czas. Mam nadzieję, że wam się uda, bo takich zespołów jak wasz zawsze jest mało… Kopiecie dupska na każdej płaszczyźnie panowie…
Wielkie dzięki stary za dobre słowo, fajnie się z tobą rozmawiało.
