Infinited Hate – Revel In Bloodshed
(25 grudnia 2004, napisał: Metanol)
Ktoś kiedyś powiedział o Infinited Hate "umarł król, niech żyje król". W moim przekonaniu wygłosił ją człowiek totalnie głuchy. Aby porównać Sinister, będący legendą i genialnym zespołem swego czasu, do nowego tworu Aada, trzeba być wyjątkowo bezczelnym. Choć w sumie "Revel In Bloodshed", jest równie słabe, co ostatni album Sinister. Muzycy tego pokroju mogli, chociaż porządnie nagrać swój debiutancki album, a tu brzmienie jak z demówki kapeli z Koziej Wólki. Najgorsze jest to, że wszyscy się tą kapelą podjarali. Jest mnóstwo zespołów w Europie, które lepiej wprowadziły na ten kontynent amerykański death metal z influencjami grindu. Myślę, iż gdyby nie to, iż materiał ten jest sygnowany imionami Aada, Rechel i Rona to nikt by go nie zauważył, ot kolejna kapela z Holandii, brutalnie łojąca, lecz bez polotu. Generalnie nie można się przyczepić do pracy gitar. Ron, który grał na pierwszej i gościnnie na ostatniej płycie Sinister, wykonał dobrą robotę. Także osoba odpowiadająca za automat perkusyjny (pewnie Aad), powinna dostać pół litra za swą pracę. Automat brzmi jak prawdziwy pałker i naprawdę trudno się zorientować, że to drummachina. Za to wokale są bardzo kiepskie. Nigdy nie lubiłem wokalu Rachel, uważam, że przereklamowano jej umiejętności, Aad też nie powala. Dodatkową wadą wydawanych przez nich dźwięków jest to, iż były chyba nagrane na bardzo kiepskich mikrofonach, bo brzmią fatalnie. Zaletą tego "Revel In Bloodshed" jest jego niepomierna brutalność w porównaniu do ostatnich wytworów tych ludzi. Jak dla mnie nic ciekawego, raczej nieudany start, choć większość pewnie sądzi inaczej…
Lista utworóó
1. Ill formed beast
2. Tribute to the dead
3. Chaos called underworld
4. Bound by hate
5. Dreadful gore
6. Haunting noises
7. Primitive butchery
8. Arrival of doom
9. Built for the kill
10. Blood evidence
11. Flag of hate
Ocena: 4/10