Blank Faces – A Course of Infinite Escape
(19 lutego 2014, napisał: Paweł Denys)
Dotarła w końcu do mnie nowa ep-ka Blank Faces. Trochę trzeba było się na nią naczekać, ale w końcu schludnie wydany digipack jest i spokojnie można już posłuchać, co też tym razem panowie wymyślili. Doskonale pamiętam pozytywne wrażenia, jakie zafundował mi debiut tego zespołu, a więc tym bardziej ostrzyłem sobie pazurki na ponowne spotkanie z dźwiękami tego wrocławskiego post-rockowego składu. Już chwilę po odpaleniu krążka w uszy rzucają się zmiany. Pojawił się w utworach wokal, któremu pod względem technicznym nie można niczego zarzucić, ale mam nieodparte wrażenie, że za mało w nim mocy, a przez to osłabia siłę rażenia poszczególnych utworów. Nie ma tego głosu za wiele i jest raczej kolejnym instrumentem niż wiodącym elementem, ale niestety eksperyment w moich oczach nie wypalił i jakoś bez niego odbierało by mi się te kawałki lepiej. W samej warstwie muzycznej jest wszystko to, czego można było się spodziewać. Z jednej strony sporo tu prawie progresywnych momentów, które to muszę bez ogródek przyznać są mocnym elementem muzycznej układanki Blank Faces, a z drugiej strony zdarza się mocno zespołowi przyłożyć, jednak tego rodzaju wycieczek jest tu ciutkę za mało. Słychać, że zespół wie o co chodzi, ale jakby się trochę hamował, aby nie zakłócić misternie budowanego klimatu. Ich wybór i nic mi do tego. Mogę sobie jedynie trochę ponarzekać. Wraz z każdym kolejnym przesłuchaniem tego krążka objawiała mi się coraz mocniej dojrzałość zespołu. Praktycznie w każdym fragmencie płyty słychać ogrom pracy włożonej w ułożenie utworów, jak również spore wyczucie, dzięki któremu ten materiał sprawia bardzo spójne wrażenie. To nie jest muzyka dla każdego i nie jest wcale łatwa w odbiorze. Jeśli jednak ktoś z was nie ma oporów przed post-rockowymi dźwiękami, które dość swobodnie mieszają się z progresywnym rozmachem powinien czym prędzej zapoznać się z tym wydawnictwem. Blank Faces udowodniło na „A Course of Infinite Escape”, że znakomity debiut nie był dziełem przypadku. Wraz z wydaniem tej ep-ki zespół stawia śmiałe kroki do przodu i otwiera przed sobą kolejne furtki. Zgrabnie uciekają z okowów, które zaczynają uwierać np. Tides From Nebula. Im na razie marazm nie grozi, a to że jedne patenty z tych nowych podobają mi się bardziej, a drugie trochę mniej, to już zupełnie inna historia. Tak czy siusiak, to jest niezbity dowód, że Blank Faces jest sporego kalibru talentem.
Wyd. Własne zespołu, 2014
Lista utworów:
1. Adrift
2. Exit: Me
3. Degradation
4. The Cleansing Tide
5. Where To?
Ocena: 8/10