CORNADA – LAST MAN STANDING
(4 lutego 2014, napisał: Pudel)

„Last Man Standing” to drugie dzieło działającej od 2011 roku łódzko – pabianickiej formacji Cornada. Muzyka zespołu – przynajmniej na tej płytce – najbliższa jest death metalowi, ale nie jest to bynajmniej tradycyjny death. Całościowo płyta skojarzyła mi się z brzmieniem, jakie w ostatnim czasie prezentuje Lost Soul. Czyli jest ciężko, selektywnie, ale jest też sporo dołu, jest potężny „groove”. Sama muzyka jest mniej intensywna i brutalna niż w przypadku wrocławskiej legendy, nierzadko muzycy skręcają w rejony dotychczas penetrowane przez Gojirę czy inne tego typu zespoły. Może tego dołu i groove jest nawet nieco za dużo, bo nie ukrywam, że bardziej podobały mi się fragmenty, w których zespół atakuje słuchaczy w bardziej bezpośredni sposób(np. początek „The Hive”, na swój sposób skoczny „Death always whispers equality”). Samo brzmienie kapeli jest w pełni zawodowe i byłbym dupkiem przyczepiając się do pracy gitar czy sekcji. Niestety, gorzej jest z wokalem. Niby gość drze się jak trzeba, barwę ma dobrą, ale same partie są masakrycznie wręcz nudne! Na tyle, że równie dobrze mogłoby ich nie być w ogóle. Wiadomo, nie każdy deathowy krzykacz musi być wybitnym aranżerem, ale taka muzyka sama w sobie jest raczej średnio przebojowa i niestety przy braku wyrazistszego, ciekawego darcia mordy całość robi się dosyć szybko lekko monotonna. I niestety z kolejnymi przesłuchaniami płytka nie zyskuje. A przesłuchałem ją dobrych kilkanaście razy, głównie dlatego, że… zwykle po kilkunastu minutach orientowałem się, że muzyka gdzieś tam sobie leci w tle, a moje myśli niestety znajdowały się zupełnie gdzie indziej. Z tego otępienia każdorazowo wytrącał mnie świetny, psychodeliczny, może nawet troszkę progresywny „Art of destruction” – może dobrze by było na kolejnych wydawnictwach pójść odważniej w takie klimaty? Ten instrumentalny utwór przechodzi płynnie w już „normalny” „Art of creation”, który także jest bardzo dobry i w efekcie finał płyty robi jak najbardziej pozytywne wrażenie. Ogólnie jednak wydawnictwo Cornady nie powala, choć jestem pewny, że fani nowocześniejszego podejścia do death metalu znajdą tu coś dla siebie. Jeszcze słowo o wydaniu. Płytka to całkiem schludnie wydany przez sam zespół CD-r , opatrzony dwustronicową wkładką i zapakowany do pudełka typu slim. Czyli demówkowy standard, nie wiem więc po co muzycy nazywają to albumem, to po pierwsze, po drugie w środku znajdziemy dwa dupne zdjęcia kapeli, natomiast nie dowiemy się, kto w tej kapeli właściwie gra(i na czym) ;). Oczywiście to są drobnostki i fajnie, że w ogóle w dobie bandcampów, spotifajów i innych takich zespołowi chce się wydawać kasę na fizyczny nośnik, ale warto przy następnej okazji poprawić takie pierdółki. Piszę o następnej okazji, bo słychać, że zespół ma potencjał i następnym razem na pewno będzie lepiej, choć już teraz wielkiej tragedii nie ma.
Wyd. własne zespołu, 2013
Lista utworów:
1. No Retreat
2. For Those Who Failed
3. The Hive
4. Blue Liquid
5. Red Warrior
6. Death Always Whispers Equally
7. Art Of Destruction
8. Art Of Creation
Ocena: 6/10
