NeVeR – Sebastian
(18 grudnia 2004, napisał: FATMAN)

Przed tą rozmową, o Never słyszałem sporo złego. Wielu moich znajomych zarzucało im gwiazdorzenie, bądź też kopiowanie Death. Cóż, przyznam, że na początku również podzielałem częściowo taką opinię, ale jednak z każdą kolejną sekundą zauważałem, że moje nastawienie do zespołu zmienia się. Może i na „Mind Regress” słychać sporo patentów charakterystycznych dla Amerykanów, ale jednak Seba okazał się bardzo miłym rozmówcą i jakichkolwiek symptomów megalomanii u niego nie zauważyłem. Mam nadzieję, że powyższy wywiad skróci czas waszego oczekiwania na wydanie trzeciego materiału sygnowanego nazwą Never…
Cześć Seba! Co tam u was teraz słychać?
Witaj! Dobre pytanie… generalnie to pomału budzimy się z wakacyjnego letargu. Perkusista wrócił właśnie z Anglii, więc wracamy do grania. Przez ponad 4 miesiące nie widziałem na oczy naszego małego studia, w którym składamy do kupy to, co ma się znaleźć na naszej kolejnej płycie. Mam nadzieję, że jesteśmy wypoczęci i z wielkim zapałem do grania.
Masz nadzieję? Szczerze mówiąc nie takiej odpowiedzi spodziewałem się po liderze zespołu (śmiech). Czy starasz się w jakiś sposób dominować nad resztą? A może w kapeli macie pełną demokrację?
Tak – mam nadzieję. Bo wszystko okaże się jak zaczniemy regularne próby. To w zasadzie pierwsza taka długa przerwa we wspólnym graniu odkąd pamiętam, tak więc najbliższe dni pokażą, w jakiej jesteśmy formie. A z tą dominacją to różnie bywa… ludzie w zespole są twardzi, nie dają się zbytnio… No, ale jeśli trzeba dać z wyskoku to ja zawsze chętnie (śmiech). Tam gdzie rządzą wszyscy nie rządzi tak naprawdę nikt. Przynajmniej tak jest w przypadku zespołu…
Powiedziałeś, że wasz perkusista był w Anglii. Jakby nie było nie tak dawno skończył się sezon wakacyjnych wyjazdów. Śmiało, pochwal się gdzie byłeś. W ogóle to preferujesz Polskę czy zagranicę?
Większość czasu spędziłem przed multitrackiem i z gitarą. „Generowałem” pomysły na płytę. Pracowałem, podczas gdy reszta odpoczywała, pracowała, wyjeżdżała i nie wiem, co jeszcze. Jeśli pytasz zaś o urlop to niech to pozostanie moją tajemnicą. A Polska czy zagranica? Hmmm… co za różnica. Byle by było rozrywkowo i przyjemnie. Polska też posiada wiele wspaniałych zakątków, lecz w porównaniu z zagranicą, trudniej je u nas znaleźć. Gdziekolwiek byś nie pojechał to i tak liczą się odpowiedni ludzie u twego boku. Bez nich nawet wakacje na Bermudach mogą być koszmarem.
Jassne (śmiech). Wiem, że już pełną parą ruszyły prace nad nowym krążkiem. W jakim kierunku idzie następca „Mind Regress”?
Szczerze mówiąc to prace nad nowym albumem ruszyły już w zeszłym, 2003 roku, a konkretniej pod koniec owego roku. Może nie pełną parą, ale jednak ruszyły. Początkowo planowaliśmy nagrać tą płytę na wiosnę, 2004 lecz, jak to niestety często bywa, czas pokrzyżował nam plany. W międzyczasie wydarzyło się sporo różnych rzeczy, które uniemożliwiały normalną prace nad płytą. Wracając do pytania o następcę „Mind Regress” to jedyne, co mogę powiedzieć na tym etapie tworzenia materiału – płyta będzie inna i będzie zatytułowana „Morbid Danger”. Generalnie cały proces komponowania muzyki tym razem jest całkowicie inaczej zorganizowany niż w przeszłości, tak więc na 100% będzie to miało wpływ na inność muzyki. Oczywiście nie będzie to żadna totalna zmiana kierunku, może dorzucimy coś z innych szufladek metalowej muzyki. NeVeR nigdy nie będzie podążało za trendami. Jedno jest pewne – płyta będzie bardzo zróżnicowana, szybka oraz będziecie mogli na niej usłyszeć sporo muzyki, którą mimowolnie będziecie nucić jadąc samochodem lub siedząc na kiblu (śmiech).
Jeśli można to, jakie zmiany wprowadziliście w waszym systemie pracy?
Nie! Nie można (śmiech)! Ogólnie i bardzo oględnie mówiąc chaos tworzenia został praktycznie wyeliminowany. Próby służą głównie ograniu numerów, które przynoszę gotowe do naszego studyjka. W ten sposób przychodząc na próbę cały zespół od razu słyszy gotowy, zaaranżowany wstępnie kawałek i może od razu się wypowiedzieć. Zrobione są wstępnie sola, partie wszystkich gitar, tempa itd. Oczywiście każdy ma prawo coś później zmienić, zasugerować, zaproponować. Wiesz, to w sumie taki eksperymentalny proces tworzenia w porównaniu do przeszłości. Zobaczymy co z tego wyniknie, ale jak do tej pory jesteśmy bardzo zadowoleni. Oczywiście nie opowiedziałem Ci wszystkich szczegółów, bo konkurencja by nas rozpracowała (śmiech). Więcej szczegółów obiecuję zdradzić zaraz po wydaniu naszej trzeciej płyty – „Morbid Danger”, czyli w bliżej nieokreślonym w dniu dzisiejszym terminie.
„Morbid Danger” będzie waszą trzecią płytą. Mówi się, że krążek z tym magicznym numerkiem jest takim swoistym być albo nie być dla zespołu. Sądzisz, że NeVeR zda ten test?
W pełni się z Tobą zgadzam. Ta płyta musi udowodnić jakąś siłę posiada NeVeR, musi pokazać, że to co robiliśmy do tej pory nie było dziełem przypadku oraz, że wszystko co się wydarzyło przy i po nagraniu 2 poprzednich płyt nie poszło na marne. Wydaję mi się, że wiemy, co zrobiliśmy dobrze, ale również wiemy, co zrobilibyśmy inaczej, jeśli dałoby się cofnąć czas. Te doświadczenia na pewno będą w jakiś sposób odzwierciedlone na naszej trzeciej płycie. Pytasz czy NeVeR zda test? Wiesz… ja nie traktuję grania, nagrywania płyt czy też muzyki jako jakieś zawody, rywalizację czy też próbę sił. Po prostu robimy to, co lubimy robić, a czy to się spodoba publiczności? Czas pokaże. Jak na razie się podoba i to cieszy. Nie chciałbym również tutaj opowiadać truizmów w stylu „każdemu nie dogodzisz”, choć to niepodważalny fakt. Ja jestem jak zwykle ogromnym optymistą, bo mam gdzieś jakieś takie wewnętrzne przeczucie, że to co pojawi się na płycie będzie czymś wyjątkowym.
Rozumiem. Wspomniałeś o błędach z przeszłości. Ja jestem osobą upierdliwą, więc nie myśl, że ci daruję. Jakich decyzji z przeszłości najbardziej żałujesz?
Że nie zostałem kobietą (śmiech)! Nie powiedziałem, że czegoś żałuję. Nie żałuję niczego. Po prostu są rzeczy, które być może teraz zrobiłbym inaczej. Podkreślam „być może”.
Zatrzymajmy się jednak na chwile przy waszym ostatnim długograju. Na „Mind Regress” bardzo wyraźne są wpływy Death. Dla niektórych moich znajomych zaczęliście się niebezpiecznie zbliżać do granicy, która oddziela fascynację od plagiatu…
Pieprzyć znajomych (śmiech). Ale tak na poważnie to nie uważam, żebyśmy się zbliżali to tej granicy. Nigdy nie byliśmy blisko niej. Powiem więcej – uważam, że „Mind Regress” miał o wiele mniej wspólnego z Death niż np. „Monument”. No, ale to jest moje zdanie – słuchacze mają prawo mieć inne. Oczywiście jest rzeczą niezaprzeczalną, że wszyscy jesteśmy zafascynowani graniem, jakie fundował nam Chuch Schuldiner, czy też ludzie oscylujący wokół tego stylu, ale nigdy nawet przez moment nie pomyślałem, żeby cokolwiek podrabiać, naśladować, zżynać, kopiować, kalkować, kserować i… ufffff. Wystarczy już chyba?!?. Kiedyś w wywiadzie do pewnego czasopisma powiedziałem mniej więcej cos takiego, że w obecnych czasach jest tyle różnej muzyki, tyle przeróżnych zespołów, że zawsze znajdą się tacy, co wyszukają jakieś podobieństwa do kogoś innego. A jeśli ktoś porównuje nasza muzykę do Death to naprawdę nie ma się czego wstydzić – jest nam z tego powodu bardzo miło. No, bo co by było jakby nas porównali do HIMa dla przykładu? (śmiech) Jednak stanowczo przeciwstawiam się sugestiom, że nasza muzyka jest otarciem się o plagiat… Albo ktoś nas musi bardzo nie lubić, bo mu nie kupiliśmy lizaka albo po prostu nie zna się lub nie umie słuchać muzyki…
Mocne słowa, a czy prawdziwe nie mnie to osądzać. Tak na marginesie, to który album Death jest twoim ulubionym?
Dlaczego nie? Jak masz ochotę to osądzaj. Każdy człowiek ma prawo osądzać, co mu się podoba. Jeśli chodzi o Death to zdecydowanie „Human”, a potem „Symbolic” Najmniej „Individual…”. Najmniej mi weszła ostatnia płyta, ale i tak ją lubię. W sumie przedstawiona przeze mnie kolejność jest z lekka naciągana, bo niemal na każdej płycie Death znajduję coś, co mi zajebiście pasuje.
Ok, wróćmy do dużego materiału. Jak z perspektywy czasu oceniasz wasz ostatni album?
Uważam, że to dobra płyta. Oczywiście jakbyśmy mogli ją nagrywać jeszcze raz to pewnie znalazłoby się trochę szczegółów, które chcielibyśmy poprawić lub też nagrać inaczej. Ale z tego, co wiem, to większość zespołów zrobiłaby to samo z własnymi nagraniami. Yyyy… czy ja o tym nie wspominałem wcześniej? Ogólnie myślę, że nie ma się, czego wstydzić i jest przysłowiowy „git” (śmiech). Jednak mam delikatne zastrzeżenia do fragmentów mixu, ale to i tak już teraz nic nie zmienia.
Już nie (śmiech). Dwójkę nagraliście w Selani Studio. Jak wrażenia z sesji?
Tak, Selani po raz drugi. Przede wszystkim inny realizator – Szymon Czech, który miał totalnie inne podejście do realizacji dźwięku niż Andrzej Bomba realizujący „Monument”. Andrzej stawiał na aptekarską precyzję, Szymon na żywioł. I myślę, że to słychać jeśliby porównywać obie płyty. Sesja „Mind Regress” przebiegła dosyć sprawnie, ale mimo, że mieliśmy trochę więcej czasu na nagrania niż przy „Monumencie”, czas nas poganiał niemiłosiernie. Jest to niestety bardzo niekomfortowe zjawisko.
W Selani Studio powstał kawał muzyki, która teraz uważana jest wręcz za klasykę ciężkiego grania. Tu swoje albumy nagrywały takie kapele jak: Christ Agony, Vader, Lux Occulta czy Yattering. Nie dawało wam to czasem do myślenia i nie nadawało sesji takiego swoistego smaczku?
Nie, raczej nie. Nie wiem jak reszta zespołu, ale ja starałem się skupić na tym, po co tam przyjechałem. Oczywiście nie nagrywaliśmy 24 godziny na dobę, tak więc był też czas, żeby usiąść przy piwie i pogadać. Bardzo miło wspominam dosyć długa posiadówę piwną z Docentem przy okazji nagrywania „Monumentu”. Wtedy faktycznie trochę się czuło oddech zespołów, które w tym studio nagrywały przed nami. No, ale nie aż tak, żeby się w tym zatracić. Przyjechaliśmy zrobić swoje i tyle. Trzeba jednak powiedzieć, że w Selani panuje bardzo przyjazny klimat, zarówno z właścicielami studia, muzykami, którzy je odwiedzają w trakcie sesji, jak i realizatorami – czyli smaczek jest zawsze. Do tego dochodzi swoisty klimat miasta Olsztyn, który bardzo polubiłem.
Czy w wypadku NeVeR warstwa liryczna jest równorzędna muzyce?
Nie wiem, co masz na myśli mówiąc równorzędna. Przyznam się, że pisanie tekstów nie jest moją najmocniejszą stroną. Jednak jakimś dziwnym trafem lubię to robić, mimo, że nie przychodzi to łatwo. Jeśli chodzi zaś o sens tego, co piszę to pozostawiam to słuchaczom. Staram się pisać tak, żeby nie podawać na tacy tego, co miałem na myśli pisząc dany tekst. Ludzi sami interpretują i to jest najfajniejsze. Osobiście znam takich ludzi, którzy bardzo zaskoczyli mnie swoją interpretacją tego, co napisałem… Jednak gdybyś zapytał, co jest dla mnie ważniejsze to zdecydowanie odpowiedziałbym, że granie. Wokal to efekt uboczny. Potrzeba wmanipulowała mnie również w tą rolę. Jeśli jednak znalazłby się ktoś, kto chce mnie zastąpić na wokalu to zapraszam. Nie mam nic naprzeciwko (śmiech). I tutaj mówię naprawdę serio…
Rozumiem, że ty się zgadzasz. Jednak oglądając wasze zdjęcia live widać 3 mikrofony, więc co na to reszta chłopaków?
Zapewne mówisz o fotkach z Metalmanii. Te 3 mikrofony to efekt przeoczenia obsługi technicznej koncertu. Ktoś zapomniał znieść je ze sceny. Wracając do wokalisty to reszta zespołu jest tak samo otwarta jak ja. Jeśli ktoś chce spróbować i spełni nasze oczekiwania to jeszcze raz zapraszam…
Dla mnie prawdziwym bohaterem ostatniego długograja był Jarek, który pokazał się z jak najlepszej strony…
A na Monument się nie pokazał? Myślę, że tam również. Jarex jest naprawdę wypasionym muzykiem, który gra tak jak trzeba, a nawet lepiej. W jego imieniu dziękuję Ci za słowa uznania dla niego – również wg mnie po prostu zrobił kawał dobrej roboty i z wielu recenzji, opinii oraz wypowiedzi różnych ludzi widać, że nie jestem osamotniony w tym poglądzie. Trochę nakarmiłeś moją próżność, choć w zasadzie to Jarexa (śmiech) – tak, więc uchylę rąbka tajemnicy co do „Morbid Danger” i powiem, że to co do tej pory słyszałeś jest tylko namiastką tego, co usłyszysz na naszej trójce.
Jako, że jestem dobrym chłopcem pochwalę i resztę. Swoją drogą, jakie ćwiczenia i wprawki w grze na gitarze najbardziej cenisz?
Nie posiadam takowych wprawek ani ćwiczeń, które cenię najbardziej. Po prawdzie to nawet zapomniałem kiedy je wykonywałem ostatnio (śmiech).
Na obu waszych krążkach jest po 9 utworów. To jakiś specjalny zabieg, bo lubicie tą liczbę czy może tak po prostu wyszło?
No proszę… spostrzegawczy jesteś. Tak, było to celowe. Na „Mind Regress” miał być jeszcze 1 numer więcej, jednak uznaliśmy, że będzie fajnie jak obie płyty będą miały taką sama liczbę utworów. A nie zauważyłeś jeszcze, że obie płyty zaczynają się na literę „M”. Trzecia zresztą również będzie na „M” … coś Ci koncentracja spada – skup się (śmiech)!
O to miałem pytać później (śmiech). Od ukazania się CD minęło już sporo czasu, więc sądzę, że już z niejedną osobą rozmawiałaś na temat tego materiału. W jaki sposób wpływają na ciebie jako twórcę opinie twoich rozmówców? Zaznaczam, że nie mówię tylko o ludziach z branży?
A o kim mówisz oprócz ludzi z branży? O ludziach, których powala na kolana kolejne komercyjne pseudo-popowe polskie szajstwo, które zalewa nasz kraj? Nie interesuje mnie ich opinia. Jeśliby rozpatrywać opinię ludzi, którzy siedzą w klimacie i widzą, co mówią, powiem, że bardzo lubię ich słuchać. O ile nie są to slogany, które można przeczytać w każdej gazecie w recenzjach dowolnie wybranego zespołu. Lubię opinie, które coś wnoszą, które zwracają uwagę na nietypowe, nieszablonowe rzeczy. Choć takie zwykłe opinie też lubię posłuchać. I to nieważne czy są pozytywne czy negatywne. Jeśli są poparte fajnymi argumentami to chętnie tego słucham. Staram się jednak tylko słuchać i nie polemizować, nie wdawać się w zbędne dyskusje. Nigdy jednak nie słucham nikogo spoza zespołu, jeśli chodzi o muzykę, która ma się dopiero ukazać na kolejnych płytach, To, co na nich ma być ma być świadomym działaniem zespołu, bez jakichkolwiek nacisków, sugestii z zewnątrz. Proces tworzenia muzyki na płyty NeVeR jest dosyć szczelnie zamknięty. Muzyka, którą robimy ma się przede wszystkim podobać nam, a potem dopiero liczymy na naszą publiczność, bo i tak nie ukryję faktu, że gramy również dla nich. Chyba rozumiesz, co mam na myśli. Raczej nie wyobrażam sobie sytuacji, że gramy coś, co nam się nie podoba, byleby publika była zadowolona. Według mnie taka sytuacja jest skrajnym bezsensem, który zaprzecza idei sztuki, jakiegokolwiek artyzmu oraz jest w jakimś tam stopniu oszukiwaniem fanów, gdyż muza nieważna, byleby to kupili. Wiem, co mówię, bo zaobserwowałem na naszym i nie tylko rynku bardzo zbliżone do tego zjawiska…
Tak, „Mind Regress” od strony muzycznej zrobiło na mnie duże wrażenie. Natomiast za grosz nie podoba mi się okładka tego CD. Mam wrażenie, że jest to jedna z gorszych prac Graal’a…
Wiesz, to chyba nie jest pytanie do mnie. Nie porównywałem pracy Graala czy jest to najlepsza czy najgorsza jego okładka. Skoro znalazła się na naszej płycie to raczej łatwo wywnioskować, że nam się spodobała. Zresztą, sugestie co na niej ma być Graal dostał od zespołu NeVeR. My jesteśmy bardzo zadowoleni z jego pracy i powiem nieskromnie, że większości osób, które mają tą płytę, również. A czy to najlepsza czy też najgorsza okładka Graala musisz zapytać jego samego. Nie jest jednak pewne, kto zrobi okładkę do naszej trójki. Jest jeszcze na to za wcześnie – jednak mogę obiecać, że będzie to coś specjalnego.
Rozumiem. A możesz mi w takim razie zdradzić skąd pomysł na ten mózg na froncie? Rozumiem jakbyście grali gore, ale tak to litości…
Generalnie chodziło o zrobienie jakiejś tam przenośni czy też jakiegoś zobrazowania tytułu płyty. Wiesz, regres umysłu, te sprawy. Mózg w łańcuchach w misce nie wygląda raczej postępowo, no nie? Dla mnie to okładka ma przynajmniej 2 znaczenia: pierwsze to zniewolenie czyjegoś umysłu wbrew jego woli, a drugie jest totalnie przeciwne – umysł tak głęboko cofnięty, że trzeba go wyizolować, trzymając na łańcuchach. Każdy i tak na pewno dopisze sobie swoją interpretację i o to chodzi. Dla ułatwienia proszę zwrócić uwagę na układ owego mózgu oraz na jego centralny, środkowy punkt… Czy czegoś Ci to nie przypomina (śmiech)?
Na początku naszej rozmowy wspomniałeś o jakimś malutkim studio nagrań. Możesz o tym przybytku powiedzieć coś więcej?
Nasze pomieszczenia, w których gramy próby zostały wyremontowane oraz zaadoptowane do małego studia, które powstało w celu ułatwienia nam pracy przy nowych płytach, ale również po to, aby próby zespołu, na których nie powstaje nic nowego były jak najlepiej zorganizowane. Generalnie chodziło o bardzo dobra słyszalność, wytłumienie pomieszczeń i sporo różnych szczegółów, o których zbyt długo by mówić. Nie było naszym zamysłem robienie studia, w którym będą powstawały oficjalne produkcje NeVeR – to jest studio czysto robocze. Może kiedyś rozbuduje się to do takich rozmiarów, że tylko i wyłącznie będą tam powstawały oficjalne płyty, jednak na pewno nieprędko to nastąpi.
Jakim sprzętem tam dysponujecie?
A co? Planujesz włam? (śmiech). Dysponujemy tym wszystkim, co zespół traktujący granie poważnie powinien posiadać. No może prawie wszystko, ale cały czas pracujemy nad tym, żeby to się rozwijało. Szczegółów nie zdradzę, bo nie wiem czy jestem upoważniony do tego (śmiech).
Niech i tak będzie. Mimo, że to pomieszczenie ma służyć do waszych prób to czy może nagrywaliście w nim jakieś inne zespoły? Czy w ogóle istnieje taka możliwość?
Nie, nie nagrywaliśmy tam żadnych innych zespołów. Owszem zdarzały się epizody, gdzie ktoś ze znajomych coś tam sobie nagrywał, ale generalnie ze względów logistyczno-organizacyjnych nie jest aktualnie możliwe, aby nagrywać inne zespoły. Może w przyszłości, ale teraz nie. Możliwości techniczne są, ale sesje innych zespołów powodowałaby przerwę w pracy NeVeR, a to jest wykluczone.
Przeglądając materiały na wasz temat miałem wrażenie, że mimo, iż wykupiliście sporo reklam, to „Mind Regress” jednak przeszedł bez szerszego echa. Wywiadów było mało, a jeśli już jakieś znalazłem to nie grzeszyły one długością. Jak oceniasz promocje tego materiału i czy też masz wrażenie, że nie do końca wam wyszło?
O reklamach musiałbyś pogadać z naszym managerem. To nie jest moja działka, więc się w nią nie ładuje z butami. Uważam, że wcale nie było ich aż tak mało, choć pewnie mogłoby być więcej. Tutaj jednak nie do końca decydują chęci zespołu, ale wiele czynników, na które nie do końca mamy wpływ. A co masz na myśli mówiąc „przeszedł bez szerszego echa”? Płyta sprzedała się dosyć dobrze, w którymś nawet miesiącu była na 19-stej pozycji najlepiej sprzedających się płyt w Metal Mind, tak więc nie było aż tak źle, nie sądzisz? Bardzo pomógł nam występ na Metalmanii, po którym płyty szły jak świeże bułeczki. Byliśmy mocno zaskoczeni, ale jednak zadowoleni. Dodam, że mimo, iż minęło już bardzo dużo czasu od premiery „Mind Regress”, płyty sprzedają się nadal – nie ma jakiegoś większego zastoju. Jeśli chodzi o ilość wywiadów itd. itp. to też nie do końca my na to mamy wpływ. Doskonale wiesz, jakie są aktualnie najmodniejsze trendy w muzyce i co się promuje a co nie. My nie podążamy za modą, więc jest jak jest. Doskonale wiesz również, że niektórzy właściciele czasopism mają również wytwórnie fonograficzne i w tych czasopismach brak miejsca na nie swoje zespoły… nie będę drążył tego tematu, bo by nas noc zastała…to temat rzeka… Ale fakt faktem, że mogłoby wywiadów być więcej… ale przez skromność NeVeR nigdy na siłę się o nie upominał. Zresztą ilość wywiadów nie świadczy o sile zespołu. I całe szczęście…
Chciałeś powiedzieć, że raczej każda znacząca wytwórnia ma swój periodyk. Wasz dystrybutor – Metal Mind Productions też ma „swoją” gazetę. Jak oceniasz Metal Hammera? Czy sądzisz, że ma szansę w zderzeniu z poddanym gruntownemu liftingowi Mystic Art?
Może chciałem, a może nie. Są przecież przypadki, że najpierw była gazeta, a wytwórnia powstała później, ale wiesz, nie chciałbym się wypowiadać o polskiej prasie metalowej, bo po prostu jej nie znam. Nie mam czasu na śledzenie, co się w owej prasie dzieje i jaki trzyma aktualnie poziom. Ale skoro te periodyki istnieją wciąż, a nawet się rozwijają, to być może znaczy to, że jest na nie zapotrzebowanie, ludzie je kupują i czytają. A dopóki będą kupowali i czytali czasopisma te będą istniały, bo chyba nie sądzisz, że ktoś je wydaje charytatywnie. Oceniać Metal Hammera to raczej też mi byłoby trudno, bo tak jak powiedziałem – nie śledzę, co się tam dzieje od dłuższego czasu. 10-12 lat temu to mógłbym Ci powiedzieć o Hammerze, teraz to już raczej nie. Jedyny numer, który posiadam to 1/2003, gdzie na stronie 61 jest wywiad z NeVeR, a na 67 jest krzepiąca serca recenzja „Mind Regress”.
Też mam ten numer (śmiech). Wracając jeszcze do wcześniejszej wypowiedzi to w tej chwili wyraźnie i dobrze wypromowano old schoolowe granie. Czy kapele w rodzaju Throneum, Anima Damnata cię kręcą, a może jednak trzymasz się z daleka od skrajnego muzycznego prymitywizmu?
Nie znam zespołów, które wymieniłeś, więc nie wiem czy mnie kręcą. Ale jeśli jest tak jak mówisz i jest to skrajny muzyczny prymitywizm to pewnie trzymałbym się chyba od tego z daleka…
Kilka sekund wcześniej wspomniałeś o managerze. Rzadko ma się do czynienia w Polsce, aby zespół o zbliżonej do was pozycji posiadał managment. Jak się go dorobiliście?
Kilka sekund wcześniej? Nie przypominam sobie (śmiech). Przepraszam czy to jakieś pływanie na czas? (śmiech). Nasz management to nasi przyjaciele. Przyjaciół nie da się „dorobić” – ich się ma albo i nie ma. Jedyna różnica to taka, że NeVeR Management jest też firmą zarejestrowaną kilka lat temu, która oprócz managementu naszego zespołu zajmuję się również innym rzeczami. Uważam, że bez dobrego managera, jakim niewątpliwie jest Maciek, byłoby nam wiele trudnie zrealizować to i owo, a być może nie zrealizowalibyśmy niektórych rzeczy wcale. On doskonale wie jak reprezentować nasze interesy zespołowe i chwała mu za to. A z tym rzadkim spotykaniem managerów to mocno przesadziłeś.
Nie zgodzę się, że taka funkcja jest czymś powszechnym na Polskim rynku. Nie boisz się tego, że w sytuacji, kiedy kontakty z fanami czy też mediami utrzymujecie poprzez managera może wywołać postrzeganie was w negatywny sposób przez owe osoby? Możecie być brani za niezłych palantów, którym odbiła palma, bo wydali 2 płyty…
Nie boję się tego. Uważasz, że zespoły bez managerów nie są uważane za palantów (śmiech)? Wolna wola. Jeśli chcesz uderzyć psa to kij się zawsze znajdzie – to takie powiedzenie, które dobrze pasuje do Twojego pytania. Nam palma nie odbiła no, bo i po czym? Ale zawsze zachęcam ludzi raczej do słuchania muzyki niż wgłębiania się w szczegóły zaplecza techniczno-organizacyjnego zespołu. Kontaktów z fanami nie unikamy i nie zasłaniamy się managerem. Jeśli ktoś chce się z nami spotkać to manager jest, po co by mu to umożliwić. Ale jeśli chodzi zaś o media, organizację koncertów, kontakty z wytwórniami itp. to jest nam znacznie łatwiej i profesjonalnie robić to przez managera. Tak, jak mówiłem wcześniej – on wie najlepiej jak reprezentować nasze interesy, jakiekolwiek by one nie były. No i poza tym jest zawsze uchwytny, bo taka jest między innymi jego rola. Pomoc managera, dobrego managera, jest potrzebna każdemu zespołowi, tylko nie każdy zespół zdaje sobie z tego sprawę lub po prostu to dopiero przed nim.
Mimo, że byłem na Metalmanii to niestety wasz występ przeoczyłem. Zastanawiam się nad tym jak w ogóle sprawdza się wasza muzyka na żywo? Maniacy raczej stoją i słuchają czy może szaleją?
Szkoda, że przeoczyłeś, bo byliśmy mocno zaskoczeni, kiedy pod sceną było około 1000 osób. Doszły mnie słychy, że żaden inny zespół z bocznej sceny nie zgromadził takiej publiki. To miłe i napawa optymizmem. Nie uwierzysz, ale dochodziły nas nawet głosy, że podobno my sami autokarami przywieźliśmy znajomych i postawiliśmy ich pod sceną (śmiech). Kurwa… wyobraźnia ludzka nie zna granic, tak samo jak ludzka głupota. Wydaje mi się, że na żywo muzyka sprawdza się doskonale. Spotkałem się z kilkoma opiniami, że nawet lepiej niż na płycie. No, ale wiesz… ile ludzi tyle opinii. Niektórzy stoją, patrzą i słuchają, niektórzy szaleją. A potem zmiana… Ci, co stali szaleją, a ci, co szaleli odpoczywają. Nie ma jakiegoś schematu ich zachowania. Generalnie jest bardzo miło i wszyscy są zadowoleni. Gramy muzykę dosyć pokręconą momentami, więc siłą rzeczy nie da się szaleć non stop. Choć dla chcącego nic trudnego… widziałem, co się działo na Metalmanii…
Często nie koncertujecie, ale udało wam się już zaliczyć, co najmniej dwa interesujące i prestiżowe koncerty. Mówię tu o Metalmanii 2003 oraz supportowaniu Vader na ich pierwszym koncercie z Novym w składzie. Jak wrażenia?
Fakt. Koncertów nie było do tej pory zbyt wiele. Ale za to, jakie (śmiech)!!! Częściowo wynika to z tego, że postanowiliśmy odpuścić sobie grywanie w knajpach, gdzie ludzie siedzą i piją browar. Takie imprezy zwykle nie przypominają w ogóle koncertów lub mają z nimi mało wspólnego. Lokale nie są przystosowane do imprez koncertowych. Zespół się męczy, publiczność niewiele słyszy, narażony na szwank jest sprzęt, który niestety tani nie jest. Staramy się skupić raczej na graniu dobrych, z prawdziwego zdarzenia koncertów, a nie nabijać sobie archiwum gigów poprzez granie chałtur. Sorry, może zabrzmiało to nieładnie, ale właśnie tak jest. Wiele zespołów nie szanuje swojej publiczności i grywa, co popadnie, jak popadnie i gdzie popadnie… Idą na ilość, a nie na jakość. Pożytek z tego jest jedynie taki, że ktoś przeglądając ich stronę internetową widzi, że dany zespół zagrał powiedzmy 50 koncertów w pół roku, więc pewnie jest dobry i pożądany. A to nic bardziej mylącego. Zdarzały się nam też propozycje z cyklu: „przyjedźcie 300km za własne pieniądze, zagrajcie za darmo i jeszcze pożyczcie sprzęt jakiejś lokalnej kapeli, no i oczywiście zapłaćcie sobie sami za hotel albo po koncercie od ręki kolejne 300km w drodze do domu”… Niestety z przykrością musimy odmawiać. Nasze warunki koncertowe są niewygórowane, ale jakieś minimum organizator musi wykazać. Szanujmy się panowie i panie… W tym miejscu chylę czoła wszystkim tym, którzy zorganizowali fajne koncerty, na których mieliśmy przyjemność zagrać. Prosimy o więcej – nie zawiedziemy nigdy. A wracając do koncertów z Vader oraz Metalmanii, warto też przypomnieć koncert open-air w Sztumie na północy Polski, gdzie wystąpiliśmy bezpośrednio przed Acid Drinkers. To były naprawdę dobre koncerty zarówno pod względem organizacyjnym jak i brzmieniowym. Myślę, że nie tylko my byliśmy bardzo zadowoleni, ale zespoły, z którymi tam graliśmy również. Publiczność też dopisała. Oby więcej takowych. Jak tylko po bólach trudach ruszy ponownie nasza strona internetowa postaramy się, aby znalazły się na niej również pliki video z tych imprez. A realia są, jakie są, wiem, że nasza publiczność to rozumie i jest wyrozumiała czekając na kolejny nasz koncert, który najprawdopodobniej dopiero po ukazaniu się naszej trzeciej płyty… chyba, że „trafi się” po drodze jakaś kusząca propozycja to oderwiemy się na chwilę od pracy nad albumem… Żywy kontakt z ludźmi na koncertach jest wart wszystkiego…
Rozumiem. Jest w ogóle jakaś szansa, że po ukazaniu się waszej kolejnej propozycji wzrośnie wasza aktywność koncertowa? Może jakiś występ w pobliskich Katowicach?
Fajnie by było jakby aktywność koncertowa wzrosła. Na pewno zagramy tyle koncertów na ile pozwolą wspominane wcześniej realia naszego kraju. Będziemy starali się zagrać ich jak najwięcej. Co do Katowic to, czemu nie? Czekamy na propozycje. Może ty chcesz coś fajnego zorganizować? Kontakt do managera masz (śmiech).
Przeglądając wasze fotki z Metalmanii łatwo było zauważyć, że złapaliście dobry kontakt z panami z Marduk. Jest to trochę osobliwa sytuacja patrząc, na to co gracie. Oni starają się być jak najbardziej brutalni, a wy macie chyba inne priorytety…
„Czy Ty wiesz, że pozory często mylą?” – cytując Kazika Staszewskiego… To prawda, otarliśmy się o Marduk, zamieniliśmy kilka „służbowych” zdań, stuknęliśmy sobie kilka piwek i fotek. To wszystko. Raczej bliższej znajomości nie zawiązaliśmy. Podkreśleniu zasługuje natomiast fakt, że poza sceną ci kolesie są potulni jak baranki (śmiech). Z tym, że jak pokażesz im aparat fotograficzny to od razu wracają do formy scenicznej i z normalną miną raczej ich nie zobaczysz… ogólnie wrażenie bardzo pozytywne.
Sława, kasa, panienki. To na pewno kusi każdego. Czy istnieje taka rzecz, którą nie mógłbyś zrobić, aby osiągnąć sukces, a może, aby osiągnąć cel jesteś gotowy poświęcić wszystko i wszystkich?
Nie. Nie jestem gotowy poświęcić wszystkiego i wszystkich, nawet nie mam takiego zamiaru. To bezsensu. Sam widzisz, że NeVeR idzie własną ścieżką, która z usilnym dążeniem do sukcesu nie ma nic wspólnego. Gdyby tak było pewnie gralibyśmy teraz muzykę, która aktualnie jest na topie, która schodzi jak świeże bułki…, ale to byłoby wbrew naszym upodobaniom, wbrew samym sobie. My szukamy w graniu przyjemności, a pozowanie czy też robienie czegoś według nie swoich oczekiwań śmierdzi „lekko” fałszem. Tak, więc robimy to, co lubimy, słucha nas coraz więcej ludzi. I to cieszy. A cieszy tym bardziej, że nie zdobywamy publiczności robiąc coś na przekór sobie. Robimy to, co robimy i innym się to podoba. Nie jest też tajemnicą, że coś tam zawsze trzeba poświęcić, aby móc robić, co się chce, ale każdy z nas robi to świadomie i na pewno nie jest to kosztem naszej muzyki czy też stosunków ze znajomymi, rodzinami czy też fanami.
Czyli grzeczni z was chłopcy?
Bardzo. Ministranci przy nas to brutale (śmiech).
Na koniec mam pytanie związane z jakże bliskim mi Internetem. Czemu do cholery jeszcze nie ruszyła wasza obiecywana od tak dawna strona internetowa (śmiech)?
Proszę o inny zestaw pytań (śmiech). Zapraszam wkrótce – www.never.art.pl. Już niedługo. Serio. Widzisz, nawet tutaj wdarła się proza życia. Ktoś, kto podjął się zrobienia od nowa tej strony zawalił. Straciliśmy przez to masę czasu, ale mamy już innego webmastera i się mam nadzieję, że strona pojawi się w przeciągu kilkunastu dni. Nie wiem tylko, od jakiej daty zacząć liczenie (śmiech).
Dzięki za rozmowę. Jak chcesz możesz coś jeszcze dodać od siebie…
Mogę (śmiech)? Gadam tu już ze 2 godziny, a ten mi każe coś od siebie (śmiech). To lepiej ty bierz dupę w troki i wróć z lodowatym piwkiem (śmiech). Wielkie dzięki za rozmowę. NeVeR 4 EveR!
