Ass To Mouth – Degenerate
(30 stycznia 2014, napisał: Paweł Denys)

Z nazwą Ass To Mouth do tej pory nie byłem zaznajomiony. Nie miałem jak dotąd okazji zapoznać się z żadnym wydawnictwem tego zespołu, ale gdy dotarł do mnie nowiutki album tych wrocławskich grind core’owców byłem wręcz pewny, że lipy tu żadnej nie będzie. Z lekką dozą nieśmiałości odpaliłem ten album, a tu jak nie pierdolnie, jak nie uderzy w nozdrza odór wódki i nie przywali w niego pięść pewna i stalowa. Nokaut w pierwszej sekundzie. Taki grind to mi pasuje wybornie. Zero jakiś rzygów i pierdów, zero wypychania kawałków jakimiś niepotrzebnymi samplami ( tu też kilka jest, ale to malutkie rzeczy), tu jest dźwiękowa masakra, która posiada w sobie mocno zabójczą energię. Panowie z Ass To Mouth wykazali się na swoim drugim albumie niezwykłym kunsztem i stworzyli potwora, który z jednej strony ucieszy każdego miłośnika niczym nie skrępowanego napierdalania, a z drugiej zabije każdego, kto się przed włączeniem „Degenerate” odpowiednio nie zabezpieczy. Kawałki jeden za drugim napierają z mocą huraganu i za nic mają jakieś wydumane frazy, czy odpuszczanie. Tu nie ma zmiłuj. Zespół od początku pracuje na bardzo wysokich obrotach i nic a nic nie zwalnia tempa. W tym całym natłoku dźwiękowej anihilacji udało im się poupychać masę wyrazistych motywów, które zapadają w pamięć i nadają temu albumowi bardzo indywidualnego sznytu. Nie wiem ile zajęło im stworzenie tego dzieła, ale nie zdziwiłbym się, gdyby to wyszło na spontanie i to na spontanie niezupełnie trzeźwym. Wielkie wrażenie robi na mnie rytmika poszczególnych kawałków. To ona trzyma wszystko w ryzach, a jednocześnie jest tak cholernie energetyczna, że za nic w świecie na dupie nie posiedzicie dłużej niż sekundę. „Degerenate” to na dzień dzisiejszy idealny kandydat to grind core’owego tronu w 2014 roku, a jednocześnie jest to album, który zadowoli każdego maniaka tęskniącego za najlepszymi latami Squash Bowels, czy też za fenomenalną Neuropathią. Sporo tu tego luzackiego podejścia, które charakteryzowało zwłaszcza ekipę odpowiedzialną za stworzenie genialnego „Graveyard Cowboys”. Ten album pokazuje dobitnie, że polska scena w tej konkretnej działce muzycznej wciąż jest silna, a i kilka kapel z zachodu uchodzących za mistrzów może poczuć się zawstydzonych. Bardzo mocne otwarcie tego roku. Z zupełnie czystym sumieniem polecam i jestem przekonany, że gdy tylko zdecydujecie się na zakup tego albumu nie będziecie tego żałować. Karmel, orzeszki, miód i cud. Tyle w temacie.
Wyd. Selfmadegod Records, 2014
Lista utworów:
-
44&41
-
Under The Razor’s Edge
-
Sentenced To Grind
-
We Are The Pigs
-
One Shot Too Far
-
Drunk & Stoned
-
One Mackerel Drama
-
Mama, I’m Coming Home
-
Here Comes Mr. Pig
-
Alcowhore
-
Dead Kaczynskis
-
Brainless Retards
-
Suffer The Hangover
-
Idiot’s Cusade
-
The Good, The Bad & The Dead
-
Generation GrindCore
-
You Have 0 Friends
-
13
-
Degenerate
-
Scumbag
Ocena: 9/10
