PERCIVAL SCHUTTENBACH – SVANTEVIT
(27 stycznia 2014, napisał: Pudel)
Z zespołem Percival Schuttenbach zetknąłem się stosunkowo dawno, mianowicie prawie dekadę temu na koncercie w chorzowskim klubie „Leśniczówka”. Klub ów znajduje się – jak sama nazwa wskazuje – w lesie, dodatkowo był to sam środek całkiem srogiej zimy, tak więc do klubu dokulało się może z dziesięć osób. Mimo to, zespół dał z siebie wszystko i zrobił na mnie naprawdę spore wrażenie grając instrumentalną, całkiem ostrą muzykę w dosyć nietypowym składzie(wiolonczela), której najbliżej było wtedy do mocniejszych odmian prog rocka. Później jakoś straciłem kontakt z twórczością zespołu, pojawiły się w międzyczasie różne projekty tworzone przez muzyków zespołu, jak choćby folkowy Percival, w końcu w 2009 roku ukazał się album „Reakcja pogańska”, który udanie łączył słowiańsko – pogańskie klimaty w tekstach z muzyką śmiało zahaczającą o metal a gdzieniegdzie pojawiały się także elementy bardziej na luzie… potem zespół sporo koncertował, zaś „Reakcja…” zyskała całkiem spory jak na bądź co bądź niezależny zespół rozgłos. Na kolejny album, czyli omawiany w tej recenzji „Svantevit” trzeba było poczekać aż cztery lata. No i cóż – warto było czekać! Percival Schuttenbach nadal porusza się w tematyce około pogańskiej, tyle że tym razem całość jest dużo bardziej spójna i na serio. Tego typu klimaty w metalu najczęściej są przekuwane na surowy black, niesłuchane zwykle pseudo – ambienty lub folkujące potupaje, dla mnie na dłuższą metę męczące. Percival Schuttenbach muzycznie poszedł na szczęście zupełnie inną drogą – większość utworów jeśli chodzi o riffy i ogólny klimat jest bliska mocnemu heavy metalowi, zdarzają się wręcz thrashowe fragmenty, utwór tytułowy ma coś w sobie z Metalliki(no i ma refren, jaki niejedna kapela chciałaby wymyślić!) zaś momentami ma się wrażenie, jakby muzycy chcieli zapuścić się w jeszcze mocniejsze rejony – ciekawe czy właśnie w takim kierunku grupa pójdzie na kolejnych wydawnictwach? Oczywiście wszystko podlane jest solidnym, wiolonczelowym sosem. Na albumie słychać też przeróżne przeszkadzajki, instrumenty ludowe, klimatu dopełniają ciekawe introdukcje poprzedzające właściwe kompozycje. Muzycy zaprzęgnęli do nagrań „Svantevita” całą masę gości, co w połączeniu z i tak zróżnicowanymi – damskimi i męskimi – wokalami sprawia, że płyta się nie nudzi i chętnie do niej się wraca. „Svantevit” to koncept album, utwory wraz z intrami faktycznie tworzą jedną, większą całość, ale moim zdaniem przynajmniej kilku z nich można bezboleśnie słuchać oddzielnie(tytułowy, „Upiory”). Zachwalam i zachwalam tą płytę jak mało którą, ale naprawdę warto dać paniom i panom z Percival Schuttenbach szansę – udało się im mianowicie stworzyć album, który jest zarówno naprawdę niegłupi muzycznie i tekstowo, jak i po prostu… przebojowy, tak więc ma szansę trafić do szerszego grona odbiorców, co jak pokazały nieliczne bo nieliczne przypadki nawet w Polsce jest możliwe. Jakbym koniecznie musiał się do czegoś przyczepił, to ponarzekałbym, że brzmienie jest takie troszkę zbyt hałaśliwe, za bardzo „do przodu”… ale tak teraz w zasadzie wszyscy nagrywają. Cóż, wiedziałem że zespół muzyczny Percival Schuttenbach na swojej nowej płycie kichy nie odwali, jednak mimo to „Svantevit” mocno zaskoczył mnie na plus.
Wyd. Fonografika, 2013
Lista utworów:
01. Okrutna Pomsta
02. Satanael
03. Svantevit
04. Wodnik
05. Bitwa
06. Upiory
07. Wiking
08. Tryzna
Ocena: -9/10