Unsaint – Watch Them Bleed
(7 grudnia 2013, napisał: Paweł Denys)
Doskonale pamiętam, jak pozytywnie zaskoczyła mnie debiutancka ep-ka tego zespołu. Kawał solidnej thrash metalowej muzyki, który do dziś robi dobre wrażenie. Od tego czasu w Unsaint trochę się zmieniło. Najważniejsza oczywiście była zmiana za mikrofonem. W szeregach zespołu pojawił się Thomas C. Eldricht, którego niektórzy z was mogą kojarzyć z darcia japy w Blade of Terror. Wiadomym było więc, że lipy w wokalach nie będzie. To bardzo mocna strona „Watch Them Bleed”. Wzorowe wykrzyczane teksty, łatwo dające się zrozumieć, a poza tym wokal spełnia tu rolę, którą powinien zawodowy głos spełniać. Jest moc, jest agresja i tyle wystarczy. Wszystko to, co dzieje się pod wokalem, a więc cała warstwa instrumentalna płyty, to ogromny skok jakościowy w porównaniu z „Worthless Sacrifice”. Słychać od pierwszych fragmentów ogromny rozwój, słychać ogrom pracy włożonej w muzykę na próbach, słychać ogładę, która w chwili obecnej jest bardzo mocną stroną zespołu. Każdy kawałek na tej krótkie, ale bardzo treściwej płycie, to pokaz siły i witalności, która, nie mam wątpliwości, zaprowadzi ten zespół na szczyt. Wraz z wydaniem „Watch Them Bleed” Unsaint już jest na szczycie thrash metalowej fali w Polsce, ale jednocześnie stawianie tego zespołu wśród całej zgraji kapel zapatrzonych w Slayer, Metallikę i kilka innych jest bez sensu. Unsaint umiejętnie wyrwało się z tak sztywnych ram dodając do swojej mikstury elementy death metalowe ( czyżby wpływ nowego gardłowego?), jak również rozmach, którego nie powstydziłoby się nawet Machine Head. W tym tkwi moim zdaniem siła zespołu. Nie boją się sięgnąć po nietypowe rozwiązania, ale dzięki konsekwencji i sile z jaką odgrywają kolejne pomysły utrzymuje się to wszystko w ryzach. Otwierający całość „Machine Gun Boy”, to cios jakiego się osobiście nie spodziewałem, ale jednocześnie każdą razę zadaną przez ten rozrywający głośniki song, cenię niezmiernie. Wzorowo rozpędzone riffy, dwa wokale w refrenach ( więcej takich tricków poproszę następnym razem, bo tu wyszło to doskonale), rytmika zmuszająca do szaleńczego machania banią i jest po prostu świetnie. Niezwykle mocne otwarcie. Drugi w kolejności „Sucked Deep Beneath” trąci dość mocno wpływami Slayer. Sęk w tym, że nie wierzę, iż Slayer tak potrafiłby jeszcze zagrać. Bluźnierstwo? Posłuchacie, to się sami przekonacie. Najbardziej przystępnym kawałkiem jest tu znajdujący się pod numerem trzy, singiel „Lucifire ( We Bring The Light)”. Sporo w nim rockowych rozwiązań, które mogą kojarzyć się nawet z Metalliką z połowy lat 90-tych. To będzie koncertowy hit, przy którym nie będzie stania przy ścianach w klubie. Zostają jeszcze na rozkładzie dwa kawałki, a mianowicie „Gasoline Redemption” i „Apostatic” ( deklaracja?), które w niczym nie ustępują innym, a w przypadku tego drugiego, to mamy doczynienia chyba z najagresywniejszym fragmentem całej płyty. Unsaint wraz z wydaniem „Watch Them Bleed” w mojej ocenie awansuje do ekstraklasy metalowego grania w naszym kraju, i nie piszę tego tylko dlatego, że dostałem ten album za darmo i tak by wypadało, ale po prostu słyszę w tym zespole wielki potencjał, a jednocześnie mam przed sobą namacalny dowód, że raz na jakiś czas objawiają się u nas zespoły, które od początku serwują muzykę dużego sortu. Będziecie poskładani zawartością tej płyty. Zaręczam.
Wyd. Self-released, 2013
Lista utworów:
1. Machine Gun Boy
2. Sucked Deep Beneath
3. Lucifire ( We Bring The Light)
4. Gasoline Redemption
5. Apostatic
Ocena: 9/10