CZARNA POLSKA JESIEŃ: BEHEMOTH, THAW, OBSCURE SPHINX – MEGA CLUB, KATOWICE

(25 listopada 2013, napisał: Pudel)


Data wydarzenia: 23.11.2013


CZARNA POLSKA JESIEŃ: BEHEMOTH, THAW, OBSCURE SPHINX – MEGA CLUB, KATOWICE

Dnia 23 listopada trasa o dziwnie kojarzącej się z innym zespołem nazwie zawitała do najlepszego(bo jedynego…) katowickiego klubu organizującego większe metalowe spędy. Obawiałem się nieco o frekwencję – nie, nie spodziewałem się pustek a wręcz odwrotnie – zbyt dużego tłumu. Na poprzednim występie Nergala i spółki w Mega ścisk był naprawdę paranormalny, tym razem albo sprzedało się mniej biletów, albo też ktoś ruszył głowa i wprowadził do sprzedaży mniejszą ich ilość. W każdym razie było nieco luźniej niż ostatnio, ale na zasadzie, że dało się oddychać i chyba nikt nie mdlał, poprzednim razem było inaczej… tak czy siak myślę że do pohutniczego budynku zlazło się gdzieś z 1000 ludzi. Koncert rozpoczął się niemal punktualnie od występu sosnowieckiego Thaw.  Panowie chyba chcieli być groźni i nieprzystępni, w każdym razie poza perkusistą wszyscy byli zakapturzeni, dwóch gitarzystów stało cały występ tyłem do publiki, wokaliści(jeden obsługujący też gitarę, drugi jakiś klawisz) nie odezwali się przez cały koncert ani słowem do ludzi, co więcej – między utworami nie robili żadnych przerw. Muzyka Thaw to granie pogranicza blacku i mocarnie wolnego doomu i na żywo to bardzo ciekawie wyszło, choć  zwłaszcza w szybszych momentach nagłośnienie było dalekie od ideału, bardzo dobre było za to oświetlenie. Występ trwał gdzieś z pół godziny, może z małym hakiem i zakończył się efektownym upuszczeniem włączonego mikrofonu na podłogę. Po krótkiej przerwie nadszedł czas na drugi suport, czyli Obscure Sphinx. Pod sceną od razu zrobiło się jeszcze tłoczniej, a pierwsze co się rzuciło w uszy to rewelacyjne brzmienie zespołu. Przyznam szczerze, że nie słyszałem przed koncertem muzyki tej grupy i  niestety skłamałbym pisząc, że porwał mnie ten występ. Muzycznie było to jak najbardziej ciekawe – takie balansowanie między bardzo mocnym alternatywnym rockiem, ekstremalnym metalem i post-rockiem, do tego ciekawa wokalistka(jeśli chodzi o imidż i zachowanie na scenie to Pani prezentowała się jak połączenie Skin ze Skunk anansie, Marii Peszek i Annie Lennox), w utworach działo się dużo… i chyba może nawet: za dużo. Po ok. 20 minutach kawałki zaczęły mi się zlewać w jedno, atakujące raz po raz partie wokalne zaczęły mnie drażnić. Jednak mimo to chylę czoła przed zespołem – koncert odegrany perfekcyjnie, materiał nie najłatwiejszy a mimo to po pauzach czy zwolnieniach nie było żadnego nabijania rytmu czy czegoś takiego – pełna profeska. Ponadto jakieś 99% publiki raczej nie podzielało mojego marudzenia i Obscure Sphinx otrzymało naprawdę solidną porcję oklasków. Również ten zespół nie odezwał się do publiki ani razu, ale przynajmniej po występie pani i panowie wyszli na scenę się ukłonić. Gwiazda wieczoru nie kazała na siebie długo czekać(ok. pół godziny), choć oczywiście grupka młodzieży szkolnej zaczęła krzyczeć „K… mać, ile mamy stać!” – eh, co wy wiecie o obsuwach… W każdym razie po sprawdzeniu bębnów i gitar, oraz wniesieniu dekoracji(płachty po bokach, duży banner z tyłu, statywy mikrofonów udekorowane wężowymi głowami i symbolami) na scenę wkroczyli muzycy Behemotha(Nergal zakapturzony, w połączeniu z trupiobladym corpse paintem wyglądał jak śmierć, Orion w debilnym moim zdaniem wystroju wyglądał trochę jak… Peter Steele w czasach Carnivore, Seth względnie normalnie, Kirmha za bębnami w zasadzie nie było widać, hehe) no i rozpoczął się koncert, konkretnie jako pierwszy poleciał „Ov Fire and the Void”. Dalej otrzymaliśmy coś w rodzaju „greatest hits” z naciskiem na ostatni album i płytę „Demigod”. Setlista była dosyć podobna do tej z poprzedniej behemociej trasy po Polsce, pewnie dlatego, że w składzie nadal brakuje Inferna. W każdym razie z nadchodzącego wydawnictwa usłyszeliśmy tylko „singlowy” numer „Blow your trumpets Gabriel”, natomiast zabrakło tym razem choćby mojego ulubionego „Heru Ra Ha: Let tere be might” z „Zos Kia Cultus”. Z czasów prehistorycznych usłyszeliśmy jedynie „Moonspell rites” sprzed 19 lat i… moim zdaniem był to jeden z najlepszych fragmentów występu. W tych starych nagraniach Behemotha naprawdę tkwi spory potencjał(może poza miejscami tragicznym albumem „Grom”) i jak Nergalowi na starość zabraknie pieniędzy, to nie obraziłbym się, gdyby nagrał te numery na nowo ;). Dobra, piszę i pisze o tej setliście a nie to przecież najważniejsze… jeśli chodzi o sam występ: miałem wrażenie, że  w pierwszym(fakt, że bardzo przecież intensywnym) utworze panował lekki chaos, ale potem zespół już jechał do przodu z naprawdę powalającym efektem. Nergal wiadomo – wybitnym wokalistą nie jest, także tu i ówdzie wyręczał Go Orion, były oczywiście partie wykonywane przez dwóch czy trzech muzyków równocześnie – świetna sprawa(tak samo bardzo podoba mi się to w np. Nile), nagłośnienie dobre, fajnie że głośno i wyraźnie było słychać bębny, niby oczywista sprawa, ale choćby na ostatnim koncercie Nile w Mega Clubie był z tym problem. W każdym razie – widziałem Behemotha na scenie ileś tam razy(choć najczęściej jednak na festiwalach lub przed jakimś zagranicznym wykonawcą) i zawsze były to dobre koncerty, którym jednak brakowało tej przysłowiowej „kropki nad i”. Tym razem nie brakowało niczego  i zespół zdecydowanie udowodnił, że należy do absolutnego światowego topu. Choć przecież Behemoth gra obecnie w nieco rezerwowym składzie… inna sprawa, że Krimh grał świetnie, pewnie na forach znawcy zawzięcie dyskutują o wyższości jednego perkusisty nad drugim, fakt jest jednak taki, że gość zdecydowanie dał radę. Jeszcze słówko o oprawie – nigdy w Mega Clubie nie widziałem czegoś takiego – super gra świateł, pirotechnika, płonące ognie, płonące odwrócone krzyże, płonące głowy węży przy statywach(!), na sam koniec, po „Luciferze” gęste chmury suchego lodu i… czarne confetti. Jeszcze jedno – że Nergal sprytnym i mądrym człowiekiem jest wiadomo nie od dziś, również teraz świetnie wyczuł potrzeby publiki – swego czasu Behemoth kreował się na taki trochę rock’n’rollowy band bardziej na luzie(choćby poprzez coverowanie Turbonegro), tym razem dostaliśmy show bardzo na serio, spokojnie mogący konkurować z tym, co na scenie prezentują okultyści z Watain. Całościowo bardzo dobrze się to oglądało i jeszcze lepiej słuchało. Koncert zdecydowanie zaostrzył apetyt na „The Satanist”, Behemoth jest obecnie w takim miejscu, że wyżej już będzie ciężko się dostać(choć z całego serca tego życzę!), natomiast jedno jest pewne – jeśli będą grać koncerty na takim poziomie, to jeszcze długo publiki pod sceną im nie braknie.

divider

polecamy

Brüdny Skürwiel – Silesian Bastards Mutilation Case – Mutilation Case Pincer Consortium – Geminus Schism Königreichssaal – Psalmen’o’delirium
divider

imprezy

Grima w Krakowie – Nightside Tour 2025 Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Imperial Age w Krakowie – symfoniczny metal w Klubie Gwarek Esprit D’Air – koncert w Klubie Studio Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Kierunek: Północ – Taake i goście na trzech koncertach w Polsce Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty