KAT – RARITIES
(25 listopada 2013, napisał: Pudel)

Takie wydawnictwa jak Katowe rarytasy z jednej strony cieszą, z drugiej – irytują. Cieszą oczywiście dlatego, że dostajemy całkiem sporo świetnej muzyki, no i jednocześnie znikają kolejne białe plamy z historii polskiego rocka, irytują natomiast dlatego, że człowiek zaczyna się zastanawiać „co by było gdyby…”. Napisze to od razu – mimo, że muzyka zawarta na tej płycie jest oczywiście inna od tego, co później Kat zarejestrował na albumach, to jednak nie są to żadne niedorobione dema czy szkice – te nagrania spokojnie mogłyby trafić na normalny album i gdyby to w tym 1982 czy 1983 roku zostało wydane, spokojnie wytrzymało by konkurencje z ówczesnymi tuzami rodzimego hard rocka czy raczkującego dopiero heavy metalu… Ale zagalopowałem się troszkę. Przejdźmy do konkretów – pierwsze pięć nagrań z „Rarytasów” to owoce sesji nagraniowych w studio Polskiego Radia. Dla fanów późniejszego, jednoznacznie thrashowego Kata te kompozycje mogą być pewnym zaskoczeniem – w warstwie muzycznej jest to w zasadzie czysty, sabbathowo – purpurowy hard rock. Jak już wspomniałem, nic tym utworom nie brakuje, przy słuchaniu „Wyrokiem sądu bożego” czy „Skazańca” ciary popierdzielają po plecach na wszystkie strony. Mimo, że utwory są bardzo klasyczne, to chyba poprzez surowe(ale czytelne – jak na zaginione przez lata taśmy brzmi to naprawdę znośnie) brzmienie może się kojarzyć z NWOBHM(Angel Witch?). Utwór „Zemsta” już jakoś zapowiada co niektóre fragmenty płyty „666”, zaś „Robaka” i „Bez pamięci” znamy z dużo późniejszych wersji z albumu „Ballady”. Warto je sobie porównać, mimo że „Balladom” moim zdaniem nic nie brakuje, to te wcześniejsze wykonania bardziej przypadły mi do gustu… Warto dodać jeszcze jedno – wokale Romana Kostrzewskiego w tych nagraniach niszczą, wręcz zaryzykowałbym twierdzenie, że pod względem wokalnym to najlepsze oficjalne wydawnictwo Kata(ok., szóstki to kult ale miks wokalu jest straszny, później Roman śpiewał już zupełnie inaczej). Kolejne nagrania to zapis występu w Jarocinie. Niestety nieco gorzej jest tutaj z jakością, zwłaszcza w „Delirium Tremens”, brzmi to jak typowy bootleg z tamtych lat, oprócz delirium możemy tutaj posłuchać pierwszej części „Diabelskiego domu”(wykonanie nie odbiega w zasadzie od tego z płyty „666”), ponownie „Skazańca” i szybkich, najciekawszych chyba z tego koncertowego zestawu „Mocnych ludzi”. Na sam koniec dwie ciekawostki – „Porwany obłędem” po angielsku, gdzie za sprawą wokalu i… takiej sobie jakości dźwięku KAT brzmi niemal jak Sepultura sprzed „Schizophrenii”, oraz instrumentalny jam zarejestrowany już z Jackiem Regulskim i Krzysztofem Osetem – przyjemna zapchajdziura. Album jest bardzo ładnie wydany – rozkładany digipack, książeczka z dosyć obszernym tekstem opowiadającym o „tamtych czasach”, masą archiwalnych zdjęć… oczywiście można by się do kilku rzeczy przyczepić: w książeczce, przy opisie utworów roi się od nieścisłości, jakość nagrań koncertowych pozostawia nieco do życzenia… ale to wszystko jest nieważne, bowiem z tych nagrań bije taka moc, że klękajcie narody! No i najważniejsze – w przygotowaniu albumu wzięły udział obydwie zwaśnione Katowe strony(czyli Piotr Luczyk oraz Roman Kostrzewski z Ireneuszem Lothem) i bardzo dobrze, że tak się stało, przy okazji szkoda, że dopiero teraz Panowie poszli po rozum do głowy – przecież takie rarytasy byłyby świetnym dodatkiem do boxu z katalogowymi płytami czy do wydanej jakiś czas temu dwupłytowej re-edycji „Szóstek” i „Metal and hell”. No ale lepiej późno niż wcale – mimo pewnych brzmieniowych niedostatków „Rarities” to wydawnictwo, które po prostu TRZEBA mieć i tyle.
Wyd. Metal Mind Records, 2013
Lista utworów:
1. Wyrokiem Sądu Bożego
2. Robak
3. Skazaniec
4. Zemsta
5. Bez Pamięci
6. Delirium Tremens (Jarocin)
7. Diabelski Dom I (Jarocin)
8. Mocni Ludzie (Jarocin)
9. Skazaniec (Jarocin)
10. Manaced
11. Instrumental
12. Manaced (video)
Ocena: 666/10
