MINDFEEDER – ENDLESS STORM
(25 listopada 2013, napisał: Pudel)

Tym razem za sprawą wydanej przez Metalodic records płyty „Endless Storm” grupy Mindfeeder zawitamy do Portugalii. Wytwórnia Metalodic specjalizuje się ogólnie rzecz biorąc w melodyjnych odmianach heavy metalu i opisywany tutaj album nie jest wyjątkiem: podobnie jak w przypadku recenzowanego kiedyś przeze mnie kolumbijskiego Vorpal Nomad mamy tutaj do czynienia z Power metalem w europejskim wydaniu. Czyli wiadomo – szybkie tempa, natchniony wokal, symfoniczne wstawki klawiszy, wirtuozerskie partie gitar, konie, rycerze, księżniczki… ciężko się nie uśmiechnąć, gdy już w pierwszym numerze słyszmy:
„We’ll never give up
We’ll never give in
We’re fighting for freedom
And we’re gonna win”
Tak więc jeśli ktoś ma uczulenie na takie granie, niech lepiej przestanie w tym momencie czytać tą recenzję – “Endless Storm” zawiera naprawdę wiele z tych elementów dzięki którym śmiejemy się z Rhapsody czy innego Dragonforce. Ale też potrzeba by naprawdę dużo złej woli, żeby nie dostrzec, że panowie w swojej stylistyce są całkiem nieźli. Oczywiście, są tu momenty, w których lekko wymiękałem – np. niemal dyskotekowy rytm na początku „1628”, brzmienia syntezatorów mogą u co bardziej zatwardziałych rockmenów wywołać palpitacje serca(mnie akurat aż tak one nie wadzą, jednak w kilku miejscach partie niejakiego Ricardo Martinsa są co najmniej dyskusyjne). Ale oprócz tego jest też sporo całkiem dobrej muzyki. Gitarzyści grają całkiem ciekawie no i akurat co jak co, ale ich partie brzmią ostro i potężnie. Wokal… cóż, pan Leo na pewno potrafi śpiewać, ma całkiem mocny głos(i na szczęście nie wyje jak potłuczony, tylko potrafi mocniej krzyknąć gdy trzeba), niestety partie wokalne są dosyć jednostajne i raczej ograniczają się do podążania za gitarowo – perkusyjną galopadą. Na szczególną uwagę zasługuje dziesięciominutowy utwór „Memories”, utrzymany w bardziej „progresywnym” klimacie, znajdziemy w nim(wreszcie!) zmiany tempa, bardziej rozbudowane wokale(także damskie), no i w końcu ciekawsze wykorzystanie klawiszy. Cały utwór ma w sobie coś z rock-oper choćby autorstwa Clive’a Nolana i może partałoby w przyszłości pójść właśnie w takim kierunku? Mam duży problem z oceną takich płyt – kompletnie nie moje klimaty, oryginalności niewiele, za to dobre wykonanie(czuć, że goście naprawdę dali z siebie wszystko na tym albumie) no i słucha się tego zupełnie dobrze. Także napiszę tak: jeśli komuś nie przeszkadza sama stylistyka obrana przez Mindfeeder, to powinien coś dla siebie na „Endless Storm” znaleźć.
Wyd. Metalodic records, 2013
Lista utworów:
1. The Call
2. Endless Storm
3. Colors of The Skie
4. 1628
5. Feed Your Mind
6. Together
7. Memories
8. Our Side of Life
Ocena: -7/10
