LUCID DREAMS – LUCID DREAMS
(25 listopada 2013, napisał: Pudel)

Lucid Dreams to norweski sekstet parający się heavy metalem. Zespół działa od 2007 roku, jednak sądząc po zdjęciach tworzący go muzycy mają zdecydowanie dłuższy staż na scenie, hehe. W składzie zespołu ciężko doszukać się wybitnie znanych nazwisk – jedynie perkusista przewinął się przez koncertowy skład Tristanii i Trail of Tears, tyle że w tych kapelach grał na basie – ot, taka ciekawostka. No ale przejdźmy już do muzyki zawartej na wydanej przez zespół własnymi siłami płycie. Klawiszowe intro szczerze mówiąc nie zwiastuje niczego dobrego, przywołując skojarzenia z tymi najsłodszymi ze słodkich neo-power metalowców, na szczęście dalej jest o wiele lepiej. Wprawdzie zespół często używa klawiszy(co dziwnym nie jest, zważywszy na to, ze mają osobnego muzyka odpowiedzialnego za parapety), jednak już pierwszy normalny utwór przykuwa uwagę naprawdę mocnym riffowaniem, klawisze „klawiszują” raczej w tle, wokalista śpiewa mocno, w średnich rejestrach. Dobre otwarcie jednym słowem. Dalej wchodzi więcej elementów progresywnego rocka i również w takiej stylistyce zespół wypada nieźle – czasem więcej do powiedzenia ma klawiszowiec – np. w bardzo dobrym utworze „Stormy” pojawiają się brzmienia syntezatora mooga, które mnie skojarzyły się z niektórymi utworami… SBB, ale to raczej zasługa samego brzmienia. Inny utwór – „Daisy dukes” – przypomina troszkę to, co robiło Deep Purple w latach osiemdziesiątych. Ogółem sporo na tym albumie dźwięków hard rockowych raczej niż heavy metalowych – co mnie tylko cieszy; kapel grających helloweenowe patataje jest nieskończenie wiele, o dobry solidny riff czy refren w dzisiejszych czasach coraz ciężej. Jednocześnie album jest zróżnicowany, na przykład „Lucid Dream” zaczyna się niczym jakaś ballada Lynyrd Skynyrd, by w dalszej części rozwinąć się w kompozycję w stylu środkowych solowych płyt pana Osbourne’a. Nie ma chyba większego sensu dalsze rozpisywanie się o kolejnych numerach, ograniczę się do stwierdzenia, że ewidentnych mielizn tutaj nie ma, utwory są dobrze napisane, nie ma w nich motywów „od czapy” ale jednocześnie się nie nudzą. Żeby było jasne – to nie jest jakiś album roku, w tego typu graniu raczej wszystko zostało już powiedziane, mimo to „Lucid Dreams” na pewno sprawi sporo radości choćby fanom Jorna Lande czy Queensryche. To co zespół wyróżnia z masy tego typu kapel to śmiałe – i udane - nawiązania do bardziej „komercyjnego” rocka i bardzo fajnie zaaranżowane partie klawiszy… oraz zupełny brak typowej i strasznie mnie w tego typu graniu irytującej „pompy”. Mam nadzieję, że zespół załapie się do jakiejś większej stajni(choćby Frontiers records), bo możliwości panowie mają spore. Gdybym w kilku słowach miał opisać ten album, powiedziałbym, że to bardzo fajna rockowa płyta dla dorosłych.
Wyd. własne zespołu, 2013
Lista utworów:
1. Introduction
2Cassies Escape
3. For Your Love
4. Daisy Dukes
5. Choosing the Deal
6. Lucid Dream
7. Stormy
8. Take Me Away
9. Paranoia
10. Wanton Conquest
11. Light in the Sky
12. When I Die
Ocena: +8/10
