Mord’A’Stigmata – Ansia
(11 listopada 2013, napisał: Paweł Denys)
Wraz z wydaniem „Ansia” dla Mord’A’Stigmata zaczyna się nowa podróż w nieznane. Zespół śmiało zerwał z przeszłością i nagrał album, który bardzo wyraźnie różni się od poprzednich dokonań. Czy to dobrze, czy też źle to sobie sami ocenicie. Niemniej okazuje się, że gdy tylko ma się pomysł na siebie, to śmiałe rewolucje okazują się doskonałym rozwiązaniem, które pozwala wyrwać się ze sztywnych schematów i postępować wedle własnej wizji rozwoju. W sumie powinienem być przygotowany na szok, bo w wywiadzie, jaki udało mi się jakiś czas temu przeprowadzić ze Static’iem zapowiadał on zmiany, ale sami wiecie, że deklaracjom muzyków nie zawsze należy dawać wiarę. Tym razem okazało się to prawdą, która znajduje potwierdzenie w zawartości albumu. Już pierwszy rzut okiem na listę kawałków nakazuje wręcz przygotować się na coś nietuzinkowego. Zaledwie pięć utworów, ale czas ich trwania daleki jest od standardowych ram. Tworząc takie kolosy trzeba mieć olbrzymie pokłady kreatywności i bardzo konkretnej wizji. Jak się okazuje po odpaleniu krążka, Mord’A’Stigmata te cechy posiada. Co prawda początkowe fragmenty otwierającego całość „Inkaust” lekko zwodzą czujność, bo też black metalowy atak trwający nieco ponad cztery minuty niczym specjalnym nie jest i żadną odskocznią od poprzednich wydawnictw też nie. Jednak to co dzieje się dalej, to już inna bajka. Załamanie i podróż w transowe rejony ( niedaleko lokują się te dźwięki od tego, co na debiucie SIASDMOTV stworzyli Nihil i Havoc) to już zupełnie nowa jakość dla tego zespołu. Okazuje się, że w metalowych schematach zespołowi było bardzo ciasno i postanowił z nimi zerwać. Zrobił to jednak z olbrzymią klasą i podarował nam dźwięki nie mniej wciągające, a jednocześnie takie, które momentalnie budzą w człowieku uczucie niepokoju. To jednak dopiero wstęp do podróży, która kryje w sobie wiele mrocznych zakamarków, która przeraża, ale i fascynuje, i z każdą kolejną minutą zaraża umysł. Z jednej strony uderzają w nas black metalowe inspiracje, z drugiej odnośniki do post metalowego dziedzictwa i kwaśnych odjazdów. Do tego śmiało możecie sobie dołożyć wręcz rockowe partie gitar w „Shattered Vertebrae of The Zodiac” i ukaże wam się ogrom pracy włożonej przez zespół w przygotowanie tego dzieła. Trudno w kontekście „Ansia” mówić o albumie stricte metalowym, bo sporo tu momentów wychodzących daleko poza metalowe ramy, ale umiejętne zespolenie tego wszystkiego w całość i nadanie spójnego, konsekwentnego brzmienia sprawia, że oto mam przed sobą album, który z pewnością zostanie ze mną przez długi czas. Oczywiście nie można tu mówić o odkrywaniu nowych lądów w świecie ciężkich brzmień, ale faktem jest, że coraz więcej wywodzących się z metalu muzyków dostrzega inne środki ekspresji i śmiało inkorporuje je do swojej muzyki. Dopóki jednak będą wychodzić z tego takie cudeńka jak „Ansia”, dopóty będę z wielką ciekawością śledził ten nurt. Chociaż wiem, że za wciskanie Mordy do jakiegoś nurtu Static chętnie mnie ukrzyżuje. Nie da się jednak zaprzeczyć, że obok nowych albumów Thaw i Entropii jest to kolejny dowód na coraz większą popularność tego bardzo nieszablonowego podejścia do metalowej materii i poszukiwania na jej zgliszczach czegoś nowego i świeżego. Na całe szczęście każdy z tych zespołów jest inny i każdy potrafi dostarczyć innego rodzaju wrażeń. Wstęp jest imponujący. Co będzie dalej? Strach się bać. Na koniec napiszę jeszcze, że w żadnym wypadku nie polecam słuchania tego albumu na słuchawkach i przechadzania się po ciemnym i zamglonym lesie. Sprawdziłem i nie raz obejrzałem się za siebie.
Wyd. Pagan Records, 2013
Lista utworów:
1. Inkaust
2. Shattered Vertebrae of The Zodiac
3. Pregressed
4. Praefatio Pro Defunctis
5. Ansia
Ocena: +9/10