Armagedon – Thanatology
(28 października 2013, napisał: Paweł Denys)

Gdy w 2009 roku Armagedon powrócił albumem „Death Than Nothing” bez wątpienia było to spore wydarzenie. W końcu ten zespół, to jeden z absolutnych prekursorów death metalu w Polsce. Album zebrał sporo pochlebnych opinii, ale potem w samym zespole zapadła cisza. Cztery lata zajęło im stworzenie następcy i udowodnienie, że ten powrót miał sens. „Thanatology” już od kilku tygodni jest na rynku i spokojnie można przekonać się, czy te całe zamieszanie związane z tym bandem ma sens. Z jednej strony album potwierdza klasę zespołu i jest w stanie zadowolić każdego maniaka śmierć metalu, ale jest jeszcze druga strona, która niekoniecznie musi działać na korzyść albumu. Po kolei jednak, coby nie było zbyt chaotycznie. Zawartość płyty nie pozostawia żadnych wątpliwości i udowadnia, że obecne wcielenie Armagedonu ma sens i bardzo zdrowe podstawy egzystencji. Siła z jaką materiał uderza nie pozostawia żadnych złudzeń i momentalnie lokuje zespół w czołówce polskiej elity ekstremalnego metalu. Wszystko tu jest zagrane na dużym poziomie i nawet nachalne skojarzenia z najlepszymi latami, takich kapel jak Morbid Angel, Deicide i Vader nie powodują wątpliwości. Zresztą, tu nie ma potrzeby podpierania się wielkimi nazwami, gdyż jakość materiału spokojnie obroni się sama i na dłużej zagości w odtwarzaczach miłośników młócki. Znakomite riffy, świetna praca sekcji tworzą podstawy, na których zespół produkuje dźwięki momentalnie zadowalające każde serducho przesiąknięte death metalem. Nie mam żadnych wątpliwości, że to cholernie dobra płyta, która już przy pierwszym podejściu swoją agresywnością, ale i przystępnością wkupi się w łaski doskonale. Jest w tym wszystkim jednak pewien feler, który co prawda nie każdemu musi przeszkadzać, ale mi jednak trochę zakłóca odbiór całości i nie pozwala bezkrytycznie odbierać albumu. Mianowicie rozchodzi mi się o to, że całość sprawia trochę zachowawcze wrażenie. Tak jakby zespół bał się postawić krok do przodu i solidnie okopał się na zajmowanej pozycji. Tam jest im z pewnością dobrze, ale ten fakt delikatnie zakłóca odbiór całości i hamuje pełne uwielbienie dla płyty. Jasne, że to żaden mankament dla miłośników death metalowej surowizny, ale myślę tak tylko wtedy, gdy dźwięki wylatują z głośników. Natomiast gdy tylko zakończę odsłuch za każdym razem odczuwam lekki niedosyt. Być może każdy z was odbierze to inaczej, ale ja tak właśnie mam z tym albumem. Nie zmienia to jednak niezbitego faktu, że Armagedon nie zmarnował czasu, jaki upłynął od premiery poprzedniej płyty i obecnie to bardzo poważny zawodnik na metalowej scenie. Pytanie tylko, jak długo pociągną na tym i kiedy potencjalny słuchacz poczuje znużenie? Oby to nie nastąpiło, ale to już zależy od samego zespołu. Tymczasem przestaję marudzić i po raz kolejny zapodaję sobie „Thanatology”.
Wyd. Mystic Productions, 2013
Lista utworów:
1. Soma (intro)
2. Helix
3. Vultures
4. Cemeteries
5. Self Destruction
6. Altar of Death
7. Black Seed
8. Corridor
9. Tragic Journey
Ocena: 8/10
