Behemoth – Demigod
(12 grudnia 2004, napisał: FATMAN)

„Demigod” jest słowem kluczowym w kontekście rozmów o nowej produkcji Behemoth. Zaznaczam, że nie mam tu tylko i wyłącznie na myśli przekazu lirycznego zespołu, ale też i o dziwo muzykę. Można powiedzieć, że wyraz półbóg w jasny i precyzyjny sposób definiuje zawartość albumu.
Sprawa jest w zasadzie prosta. Jest to album, który bardzo dobrze oddaje niesamowity potencjał grupy, ale jednak czegoś dalej mi tu brakuje bym mógł ich postawić na równi z największymi i stąd właśnie biorą się u mnie te skojarzenia z tytułem. Na „Zos Kia Cultus” wszystko wspaniale mi się zazębiało. Był osobliwy klimat, dobre kompozycje, które mimo, iż cały czas pluły jadem zawierały drugie dno. Był też i ten niesamowity wokal Nergala, który mimo całej swej mocy cały czas był bardzo przejrzysty. Tym razem ten element uległ zmianie, bo na wokal tworzą cztery nałożone na siebie linie wokalne lidera Behemoth. Zabieg ten, mimo że jeszcze bardziej zbrutalizował wymowę kompozycji to jednak skutecznie przyczynił się do spłaszczenia całości. Brzmienie, mimo że zachwyca i jest zdecydowaniem szczytem tego, co osiągnął zespół z polski to jednak poprzez wokal czasem nie jest takie, jakie mogłoby być. Druga sprawą, która moim zdaniem nie wyszła grupie na zdrowie jest to, że zespół tak mocno zaczął grzebać na wielu płaszczyznach w starożytności i mimo, że starał się nadać płycie staro testamentowy charakter niebezpiecznie zbliżył się do tego, co prezentuje Nile. Wrażenie to pogłębia jeszcze fakt, że w „XUL” poprzez jedną solówkę udziela się lider Amerykanów Karl Sanders. Poza tym, mimo że męczę krążek już sporo czasów żadnych uchybień nie zauważyłem. Inferno jak zwykle pokazuje, że jeśli chodzi o technikę gry na bębnach nie ma sobie równych. Kolejne świetne riffy przerywają miłe dla ucha solówki, których melodyka i swoiste wysublimowanie powala.
Behemoth zrobił to, do czego nas już przyzwyczaił. Po prostu nagrał kolejny świetny krążek. Można zaryzykować stwierdzenie, że teraz o tym czy nowa produkcja grupy spodoba się słuchaczowi decydują już niuanse, bo nie wyobrażam sobie, aby takie rzeczy jak: brzmienie czy rytmikę kompozycji można podciągnąć jeszcze wyżej. „Demigod” jest warty przesłuchania, choć czemu mam przeczucie, że na równi z „Regin In Blood” czy „Legion” to on nigdy nie stanie?
Lista utworóó
1. Sculpting The Throne Ov Seth
2. Demigod
3. Conquer All
4. The Nephilim Rising
5. Towards Babylon
6. Before Aeons Came
7. Mysterium Coniunctions (Hermanubis)
8. XUL
9. Slaves Shall Serve
10. The Reign Ov Shemsu-Hor
Ocena: +9/10
