Frontside – Zmierzch Bogów
(11 grudnia 2004, napisał: FATMAN)

No i wykrakali! Tak, tak… Po przesłuchaniu tej płyty naprawdę można zwątpić w bogów gatunku i zacząć się zastanawiać, czemu taka kapela jak Frontside do tej pory osiągnęła nie aż tyle, a raczej tylko tyle!
Mimo, że początek nie nastraja zbyt optymistycznie, chodzi mi o ten chamski ryk: „zapierdalać”, który można było rozwiązać subtelniej, to potem jest już znacznie, ale to znacznie lepiej. Pierwszą rzeczą, jaka daje po uszach jest brzmieniem, które poraża swoją czytelnością, ale i ciężarem. Jest takie miłe, organiczne, nieprzemalowane, ale i selektywne. Następne razy dają nam już tylko same utwory, ale muszę podkreślić jak bardzo są to niemiłosierne uderzenia. Każdy kawałek jest charakterystyczny i za to chwała panom z Sosnowca, ale i dalej słychać tu już powoli charakterystyczną dla Frontside melodykę. Ponadto mam wrażenie, że zespół zdecydowanie odszedł już od nurtu hardcore i dzisiaj umiejscowiłbym ich gdzieś pomiędzy szwedzką szkołą death/thrash metalu w klasycznym wydaniu jak At The Gates czy Satureye, a tym, co za oceanem robią kapele pokroju Killswitch Engage, czyli po prostu metalcorem. W tym miejscu trudno nie wspomnieć o nowych członkach zespołu, Daronie i Aumanie, których piętno mocno odbiło się na tej produkcji. Pierwszy odpowiedzialny jest za wszystkie „ozdobniki”, partie solowe, itd. Darek zrobił to fenomenalnie, dzięki niemu ten brud oraz energia i agresja riffów grupy nabrała ostatecznego szlifu, głębi. Z kolej Auman niepodzielnie dzieli i rządzi na „Zmierzchu Bogów” i wyraźnie widać, że cały materiał powstawał „pod niego”. Totem to dobra i niejako uznana już marka, ale w żadnym razie o takie możliwości ich byłego wokalisty nie podejrzewałem. Auman śpiewa, growluje, ryczy, szepcze i sam nie wiem, co jeszcze, a mimo to jego wokal cały czas jest czytelny! Nawet w takim walcu jak „Czas Rozgrzeszenia” bez większego problemu można zrozumieć tekst. Mam wrażenie, że zespół zrobił też progres w samych lirykach. Co prawda dalej pojawia się w nich symbolika kojarzona z chrześcijaństwem, to jednak zdań w rodzaju „bóg stworzył szatana…”, które to są oczywiste dla każdego kto choć raz przeczytał biblię trudno szukać na nowej płycie. Tym razem grupa zaserwowała nam szczerą, głęboką i co ważne bardzo aktualną wizję ludzkich uczuć, relacji, pragnień czy słabości. Brawo!
Mimo, że do „Zmierzchu Bogów” podchodziłem, co najmniej sceptycznie to teraz album ten, stał się poważnym kandydatem do miana: „prywatne odkrycie roku 2004” w moim małym rankingu. Szczerość, po prostu chłoszcząca po dupie szczerość…
Lista utworóó
1. Apokalipsa Trwa
2. Brzemię Piekła
3. Syndrom "Mesjasz"
4. Naszym Przeznaczeniem Jest Płonąć
5. Huragan
6. Pozew O Przebaczenie
7. Czas Rozgrzeszenia
8. Przyjmij Tę Przysięgę
9. Kształt Bólu
10. Symfonia Odkupienia
11. Moje Ostatnie Tchnienie
Ocena: 10/10
