Goddess Of Sin – Marcin Wieczorek

(8 sierpnia 2004, napisał: FATMAN)


Ilu z was mówi coś nazwa Goddess Of Sin? Wielu rąk w górze nie widzę, ale może to się kiedyś zmieni. W każdym razie, jeśli ktoś chce się dowiedzieć na temat tej młodej kapeli zapraszam do przeczytania rozmowy. Tym razem nie będzie oklepanych „formułek”, a szczera dyskusja… Mam nadzieję, że się wam spodoba…

Strzałka Marcin! Jak tam główka po wczorajszej próbie?

Główka w porządku. Mamy zasadę, że nie pijemy na próbach i przed koncertami, której się ostro trzymamy. Granie to dobra zabawa, ale jest to również ciężka praca, która nie przyniesie żadnych efektów, jeśli nie będziemy do niej podchodzić poważnie i na trzeźwo.

Efektów… Ostatnio czytałem jakiś wywiad, w którymś jakiś muzyk powiedział, że: „muzyka jest moim sposobem na życie. Może i gównianym, ale jednak sposobem…”. Nie ma chyba nic smutniejszego niż oglądać zespół, który po prostu się wypalił, a muzycy dalej to ciągną, ponieważ nie mają innej motywacji by zwlec się z łóżka. Nie boisz się, że z tobą może być podobnie? Wiem, że wielu młodych muzyków po zobaczeniu kilku takich scen chciało albo dało sobie spokój z graniem…

Znam takie przypadki. Jednak nas to nie przeraża. Ja sam jestem na scenie od 12 lat w różnych rolach, zawsze jednak było to związane z muzyką i nie wyobrażam sobie, że mógłbym robić coś innego. A motywację można znaleźć zawsze i wszędzie. Czasem po prostu wystarczy wziąć do ręki gitarę. Podobnie jest z resztą kapeli. Dla mnie osobiście muzyka to rzeczywiście mój sposób na życie, przy czym nigdy nie nazwał bym go „gównianym”. Gówniane jest tworzenie muzyki na zamówienie, „pod publikę”, mimo że słucha się i chce się grać coś innego. My gramy to co chcemy i to co lubimy, a jeżeli komuś jeszcze się to podoba, to tym lepiej.

Ok, to może teraz bardziej „standardowo”. Czytając waszą biografię można znaleźć informację, że zaczynaliście od hard rocka. W jaki sposób przebiegał proces krystalizowania się waszego składu?

Zespół powstał na początku 2001 roku z inicjatywy Łukasza i Zbyszka i rzeczywiście pierwsze plany opierały się na muzyce hard-rockowej. Jednakże po moim dołączeniu do zespołu w lipcu tego samego roku stwierdziliśmy wspólnie, że hard-rock nie jest tym, co chcielibyśmy tworzyć. Właśnie wówczas powstał pierwszy konkretny zarys stylu oraz pierwsze utwory. Niektóre z nich gramy do dzisiaj. Natomiast w lipcu 2002 roku, po długich poszukiwaniach, dołączył do nas Olaf i w ten sposób kapela została skompletowana. Od tej pory gramy razem i nie mamy zamiaru zmieniać tego składu.

Może na początek porozmawiamy o płycie, nad która teraz ślęczycie. Wiem, że nagrywacie w Kat Recording Studio. Patrząc na to, co gracie mam wrażenie, że taka sytuacja była dla was jak mokry sen.

Może nie "jak sen"… Mieliśmy do wyboru pewne studio w Czechach oraz studio Kata. Nie trudno się domyślić, że nie zastanawialiśmy się długo nad decyzją (śmiech). Poznanie Kata, czyli twórców muzyki, na której praktycznie wychowaliśmy się, rzeczywiście było dla nas sprawą ważną osobiście, jednak najbardziej liczył się dla nas profesjonalizm i doświadczenie ludzi pracujących w studiu i jak najlepsze brzmienie płyty. I rzeczywiście możemy z czystym sumieniem stwierdzić, że nie zawiedliśmy się. Płyta brzmi bardzo dobrze, a cenne rady Piotra Luczyka z Kata bardzo nam pomogły. Jesteśmy też bardzo zadowoleni ze współpracy z realizatorem ze studia Rafałem Kossakowskim.

Tu mogę polemizować. Partie jak i samo brzmienie perkusji na pewno nie zachwyca…

W najbliższym czasie perka do tych numerów będzie nagrywana raz jeszcze i wówczas powinna już brzmieć porządnie.

Podzieliliście sesję ze względów finansowych niejako na dwa etapy. Trudno odtworzyć atmosferę chwili. Nie masz obaw, że te 6 utworów, które wejdą również w skład waszego debiutu, a na razie można znaleźć je na singlu „Droga Do Piekła” będzie po prostu diametralnie różna od reszty?

Jasne, że nie (śmiech). Uważam, że to dobrze, bo wówczas kawałki będą się od siebie różnić. Płyta nie będzie przez to nudna. Szczerze mówiąc zbyt wiele kapel nagrywa płyty, gdzie każdy kawałek brzmi niemal tak samo i po pewnym czasie strasznie się to nudzi a tego właśnie chcemy uniknąć. Poza tym to jeszcze nie jest ostateczna wersja tych utworów. Na oficjalnej płycie trochę się pozmieniają. Chcemy, żeby zabrzmiały jeszcze lepiej, poza tym „osłuchały się” nam i mamy jeszcze na nie kilka pomysłów, które zrealizuje się podczas kolejnego pobytu w studiu. W każdym razie na pewno będziemy ciężko nad tym pracować i nie powiedzieliśmy jeszcze w tej sprawie ostatniego słowa…

Patrząc na zdjęcia z galerii waszej strony widzę, że w studiu się nieźle bawiliście. Nie sądzisz, że przy pierwszej wizycie w tym miejscu lepiej byłoby się skupić na pracy?

Pewnie chodzi Ci o zdjęcie, na którym Olaf i Łukasz leżą na ziemi z winem w ręce? (śmiech). Niestety muszę Cię rozczarować, ale to zdjęcie zostało zrobione specjalnie ostatniego dnia. Jak to mówią: "dla jaj". Umieściliśmy je na stronie, ponieważ podobało się nam. Natomiast w rzeczywistości nie było tak łatwo. Wstawaliśmy wcześnie rano i gnaliśmy do studia, wychodząc z niego późno w nocy. Nagrywaliśmy po kilkanaście godzin dziennie praktycznie bez żadnych przerw. Niestety jako młoda kapela bez sponsorów musieliśmy liczyć każdą godzinę. Przy czym właśnie to uznałbym za niezłą zabawę, mimo że czasami męczącą.

Rozumiem. Jednak, jako że nareszcie jesteśmy już w Unii Europejskiej nie mogę zapytać. Czemu nie staraliście się o pomoc Unijną? Przecież są programy wspierania młodych twórców…

Do tej pory nie myśleliśmy o takim rozwiązaniu, ale może rzeczywiście warto byłoby spróbować. No nic… Pomyślimy i zobaczymy, co da się zrobić (śmiech).

Zaświadczam, że warto. Co prawda na takie wsparcie, jakie dostają muzycy w Szwecji od państwa raczej nie macie co liczyć, ale wątpię aby wam to zaszkodziło. Prostota, powiedzmy nawet, że pewien prymitywizm tekstów jest potrzebny. Jednak słuchając liryków w rodzaju „twoja krew nie płynie już, na twym grobie bukiet róż” szyderczy uśmieszek sam pojawia się na mojej okrąglutkiej twarzy. Jest to fragment tekstu do utworu „Szloch Zranionego Serca”. Ponoć ten tekst oparłeś na prawdziwych wydarzeniach…

Tekst "Szlochu zranionego serca" jest w pewien sposób ewenementem w naszej twórczości. Zależało mi na jak najprostszym oddaniu emocji, które czułem w momencie pisania go. Rzeczywiście jest on oparty na prawdziwych przeżyciach, niestety nie mogę zdradzić w tej sprawie nic więcej, ponieważ była to nie moja własna historia a jednego z moich dobrych przyjaciół, któremu kiedyś przyrzekłem, że nigdy nie będę bliżej wyjaśniał tego tekstu. Co zaś do Twojego szyderczego uśmieszku… Cóż, każdy ma swoje zdanie a ponoć o gustach się nie dyskutuje. Wiem, że są osoby, którym tekst się bardzo podoba i takie, które twierdzą wręcz przeciwnie. Kwestia gustu (śmiech).

Ponoć nie, ale dla mnie osobiście jest to raczej „unik”, który ma za zadanie zgasić dyskusję. Jako, że ja jestem jak taran to się nie dam. Czy nie uważasz, że jako twórca powinieneś promować pewne wartości idee oraz środki wyrazu, a nie schlebiać gustom publiki?

Nie dasz się spławić, co? I dobrze (śmiech). Tekst jest banalny, z tym się zgodzę, ale powtarzam raz jeszcze – taki właśnie miał być. Bez zagłębiania się w jakąkolwiek filozofię, bez szukania poetyckich porównań. Po prostu to, co w danej chwili wpadło mi do głowy przelane bezpośrednio na papier. Czysta, surowa emocja. Nie wiem jak mam cię przekonać, że jest właśnie tak a nie inaczej i chyba nawet nie będę próbował. Każdy ma prawo do wyrażania własnego zdania. Podejrzewam, że ten tekst jeszcze nie raz będzie przedmiotem dyskusji, ale to dobrze (śmiech). Natomiast, jeśli kiedyś uda mi się uzyskać zgodę na wyjaśnienie tej historii to na pewno to zrobię.

W takim razie uważasz się w ogóle za artystę?

Nie wiem czy nie zabrzmi to egoistycznie, ale tak. Tworzę muzykę, piszę teksty, wiersze etc., próbuję przelać w dźwięki lub słowa swoje emocje, odczucia, myśli… I nie wynika to z umiejętności nabytych gdzieś w szkole czy na jakimś kursie, a bezpośrednio z mojej głowy. Dla mnie nie jest artystą ten, kto szlifuje swe umiejętności pod okiem najlepszych profesorów grając czy pisząc to, co oni mu każą. To rzemieślnik a nie artysta, korzystający tylko z wyuczonych schematów. Artysta czuje swoją sztukę całym sobą. Nie jest dla niego ważne, czy dla innych ludzi będzie to zrozumiałe, czy to zaakceptują… Dla niego ważne jest to, że on sam wierzy w to, co robi. Ja w to wierzę. Gdybym patrzył na negatywne opinie i "dobre rady" innych już dawno dałbym sobie spokój. A ja nie mam najmniejszego zamiaru. Gdyby Kat zaczynając patrzył na opinię publiczną nie byłby dzisiaj na tak wysokim poziomie, gdyby Picasso słuchał tego, co mówią inni, nie byłby dzisiaj jednym z najbardziej rozchwytywanych twórców. Przykłady można mnożyć.

Nie ukrywam, że było to podchwytliwe pytanie. Kat i Picasso mają coś wspólnego. Każdy w swojej dziedzinie sztuki zaprezentował coś nowego, innego. Natomiast w waszej muzyce ja czegoś takiego nie widzę…

A ja tak. Przy czym nie zależy nam na szukanie czegoś nowego na siłę. Wielu już tak zrobiło, czego efektem są połączenia metalu z rapem, hip hopem i innymi takimi, co dla mnie jest po prostu profanacją. Natomiast można wziąć to, co najlepsze z tego, co już było, połączyć razem i wówczas powstaje coś zupełnie nowego, świeżego. Dlatego też nie bardzo jestem skory do klasyfikowania nas do jakiegoś szczególnego rodzaju muzyki metalowej. Najbliżej nam do thrashu, ale korzystamy z wszystkich możliwych rodzajów tej muzyki, zahaczając nawet o hard-rock czy progresywność. Co prawda nie można tego stwierdzić słuchając tylko tych sześciu utworów, które są na naszym singlu. Jeśli ktoś ma ochotę się o tym przekonać, zapraszamy na nasze koncerty lub radzimy poczekać aż ukaże się cały oficjalny album.

Picasso był człowiekiem wszechstronnym. Zajmował się nie tylko malowaniem. Trzymając wasz singiel w ręku widzę, że wykonałeś również jego szatę graficzną, a i logo jest twoim pomysłem. Jak z tym jest? Od początku chciałeś się zajmować szatą graficzną waszych wydawnictw czy też tak po prostu wyszło?

Wyszło tak po prostu. Miałem chwilę czasu, więc postanowiłem popracować nad logiem. Zostało ono zaakceptowane przez pozostałych członków kapeli i tak już zostało. Myślę, że na okładkę singla się nadaje. Natomiast frontcover pierwszego albumu będzie całkowicie inny. Zresztą jest już gotowy, przy czym jest on na razie wielkości 2m na 1,5m (śmiech). Ale tym będziemy się martwić dopiero, kiedy gotowy album trafi do naszych rąk.

Kiedy przygotowywałem się do tej rozmowy przeglądnąłem kilka artykułów, w których powtarzało się zdanie, że warto zaglądać na waszą stronę WWW ponieważ właśnie tam można znaleźć wasze zdjęcia. Brzmi to, co najmniej osobliwie. Macie ambicje zostać męską wersją Rockbitch?

W żadnym wypadku. Znając siebie i ludzi, z którymi gram mogę z całą pewnością powiedzieć, że to się nigdy nie stanie. Zaś reklama zdjęć z naszych koncertów ma na celu pokazanie ludziom, którzy nas nie znają, jak wyglądają nasze koncerty a nie eksponowanie wyglądu poszczególnych członków kapeli, co akurat jest najmniej ważne. Poza tym zdanie reklamujące naszą stronę brzmiące w całości, a nie wyrwane z kontekstu, wygląda nastepująco: "Zapraszamy na naszą oficjalną stronę www.goddessofsin.prv.pl. Można tu znaleźć naszą biografię, fragmenty utworów w formacie mp3, teksty, namiary na kolejne koncerty oraz informacje i zdjęcia z tych, które już się odbyły.". Natomiast za to, co o nas piszą nie odpowiadamy. Zresztą nawet nie mamy takiej możliwości.

Rozumiem, choć nadal to brzmi podejrzanie. Jakbyście chcieli zmienić wasz profil i oczywiście przebudowali skład na wzór Rockbitch to daj znać, a mogę zostać waszym… no właśnie, na sukces zespołu składa się praca wielu ludzi. Jaka osoba jest w tej chwili najbardziej potrzebna zespołowi?

Najbardziej jest nam potrzebny wiarygodny manager, który byłby nie tylko managerem, któremu zależy tylko i wyłącznie na kasie, ale także pomagał nam. W tej chwili prowadzimy rozmowy na ten temat z pewną osobą, jednak nic więcej na razie ujawnić nie mogę, ponieważ nic nie jest jeszcze zaklepane i oficjalne. Jeśli to wypali, to oczywiście na naszej stronie ukaże się odpowiednia informacja.

Pochodzicie z małych miast. Rozmawiałem z kilkoma kapelami z małych miasteczek i praktycznie wszyscy mówili mi, że spotykają się z wielką sympatią ze strony otoczenia. Ludzie starają im się w wszelaki sposób pomóc w tym, aby się wybili. W dzisiejszych czasach kiedy bezinteresowna pomoc nie jest najwyżej cenioną cechą w społeczeństwie takie sytuacje cieszą podwójnie. Czy w waszym przypadku jest podobnie?

To zależy. W naszym otoczeniu jest wielu ludzi, którzy starają się nam pomagać jak mogą. Są to zarówno nasi znajomi jak i ludzie, których bliżej nie znamy, w każdym razie za każdą zaoferowaną pomoc bardzo dziękujemy. Natomiast są także pewne grupy osób, które starają się nam zaszkodzić jak to tylko możliwe. Głównie jest to konkurencja, kapele, które obserwują nasz rozwój i starają się nam w tym przeszkodzić. W naszych okolicach jest sporo różnych metalowych kapel i niestety większość z nich nie jest nam przychylna. Na szczęście nie wszystkie. Jest kilka, z którymi rozumiemy się bardzo dobrze, i z którymi granie koncertu to przyjemność. Interesuje ich bardziej własny rozwój niż szkodzenie innym za wszelką cenę. Jednak czasami, dzięki tym, którzy starają się obrabiać nam dupę, ciężko jest cokolwiek załatwić. Ale my się nie poddajemy.

Wasza strona internetowa jest często aktualizowana. Czy uważasz, że sieć jest użytecznym narzędziem w promowaniu zespołu?

Moim zdaniem w chwili obecnej sieć to najlepszy sposób na promocję. Ciągle zmniejsza się odsetek ludzi, którzy nie posiadają dostępu do internetu, poza tym sieć zapewnia szybką i sprawną komunikację. Reklamy w innych mediach zwykle także więcej kosztują, a my wolimy inwestować w sprzęt, na którym możemy grać niż w płatną promocję. Żadna reklama nie zapewni nam odpowiedniego brzmienia na koncercie.

Tak jednak o dziwo jest to związane z pewnym niebezpieczeństwem. Sam widzę, że sporo czasu spędzasz w necie. Nie boisz się, że się od niego uzależnisz, jak co poniektórzy(śmiech)?

Nawet gdybym chciał, nie mam możliwości uzależnienia się od internetu (śmiech). Na studiach raczej nie mam do niego dostępu, zaś przebywając w domu mam na głowie życie prywatne i kapelę, które wypełniają niemal cały mój dostępny czas. To, że moja ikonka na GG jest przełączona na "dostępny" nie znaczy, że akurat w tym czasie siedzę przy komputerze (śmiech).

Może trochę poważniej. W jakim stopniu staracie się kreować swój wizerunek?

Nie staramy się jakoś specjalnie kreować swojego wizerunku. Szkoda nam na to czasu. Wolimy posiedzieć na próbie i dopracować, jakich kawałek, zamiast ślęczeć nad zastanawianiem się "jak nas ludzie widzą". Oczywiście, czym dalej idziemy, tym więcej pojawia się ludzi próbujących przyklejać nam różne etykietki, jednak staramy się na to nie reagować. Wolimy spożytkować naszą energię przy tworzeniu muzyki niż kłócić się z ludźmi, którzy zwykle sami nie mają zielonego pojęcia o tym, o co nas oskarżają, czy co nam zarzucają. Poza tym nasi fani już sobie stworzyli pewien nasz wizerunek, a skoro nadal chcą nas słuchać i przychodzić na nasze koncerty nie może być on taki zły (śmiech)…

Taaaaaak, jednak człowiek jest jednak wzrokowcem i nie mów mi, że np. nie zdarzyło ci się kupić płyty kierując się opakowaniem?

Szczerze? Nigdy. Może gdyby ceny płyt w naszym kraju nie były tak wysokie, byłoby inaczej. Jeśli kupuję jakąś płytę, wiem dokładnie, co to za płyta i jaka to kapela a także to, czego mogę się spodziewać umieszczając tę płytę w odtwarzaczu. Nigdy nie zdarzyło mi się kupić płytę „w ciemno”. Przykładem może być płyta zespołu Dream Theater „Falling Into Infinity”, gdzie okładka raczej nie jest ani zachwycająca, ani zachęcająca. A jednak posiadam ją w swoich zbiorach i jestem bardzo zadowolony z tego zakupu.

Wspomniałeś o fanach. W kilku miejscach przeczytałem, ze takowych posiadacie. Nie uważasz, że jeszcze jest trochę za wcześnie by o takich mówić?

Chyba nie, zważywszy na to, że to nie my ich tak nazwaliśmy, a oni sami za takich się uważają, co nas bardzo cieszy. W znacznym stopniu zwiększa to naszą motywację i nadaje sens temu, co robimy.

Co do etykietek, to dla mnie gracie taki „miętki” thrash. Z jednej strony powinniście być zadowoleni, ponieważ thrash wraca do łask, ale jednak ten powrót gatunku jest oparty na starych i sprawdzonych zespołach, a nie świeżej krwi…

To prawda. Jednak ja bym się zastanowił nad pytaniem, dlaczego tak jest? Może, dlatego, że po prostu nie pozwala się świeżej krwi na zaprezentowanie tego, co ma do zaoferowania? Stare, sprawdzone zespoły to klasyka gatunku i faktycznie dzisiaj nie możemy się z nimi mierzyć. I nie chodzi tu tylko o nas, a także o wiele innych kapel, którym za wszelką cenę próbuje się utrudnić egzystencję bez względu na to, że są ludzie, którzy są im wierni i którzy chcą ich słuchać. Jednak, jeśli teraz się poddamy, to nigdy nie dowiemy się, co będzie za 10 lub 20 lat. Być może to nas będą wtedy nazywali "starym, sprawdzonym zespołem". Nawet Metallica czy Kat nie byli na szczycie od samego początku istnienia. Oni również od czegoś musieli zacząć i mieli do wykonania ciężką i żmudną robotę, często spotykając się z niezrozumieniem, zawiścią czy po prostu zwykłym, ludzkim chamstwem, żeby dojść do tego, czym są dzisiaj. Zdajemy sobie sprawę, że to długa i wyczerpująca droga, jednak nie boimy się jej. Wiemy, czego chcemy, wiemy co chcemy robić w życiu, wiemy jaką muzykę kochamy i jaka jest dla nas najodpowiedniejsza. I to chyba o to właśnie chodzi. Nie poddawać się i robić to, co uważamy dla nas samych za najlepsze. Wiele niezłych kapel rozpadło się właśnie z powodu tego, że przestali wierzyć w swoje możliwości i to, że kiedyś mogą do czegoś dojść, lub że posłuchali kilku negatywnych opinii o sobie ignorując pozytywne, których było znacznie więcej. My nie mamy zamiaru tak skończyć. Prawda, dopiero zaczynamy, ale nie mamy zamiaru pozwolić, żeby to się skończyło na samym początku. Skoro ludzie z całego kraju wysyłają do nas maile z pytaniem o płytę wydaje mi się, że jest sens w tym, co robimy. A to pozwoli nam tworzyć i grać dalej. Pozwólcie dojść do głosu "świeżej krwi" a może się okazać, ze was jeszcze zadziwi…

Widzę to trochę inaczej i pewnie się powtórzę, ale moim zdaniem tamte zespoły mają po prostu swój styl. Przecież Death Angel, Metallike, Slayer czy Kreator każdy może ze słuchu rozpoznać. Dzisiaj niestety tak nie jest. Mamy wiele kapel, lecz prawie każda z nich jest zapatrzona w starych bogów. Jednak te, które kombinują odnoszą sukces, patrz choćby na wskroś nowoczesny Machine Head czy bardziej „tradycyjne” Al Sirat lub Hunter?

Jasne, że można rozpoznać bez problemu Metallikę, Slayera czy Kata. Zauważ jednak, że są to zespoły, które grają po kilkanaście lat, wydali mnóstwo płyt i są znani na całym świecie. Nie możesz oczekiwać tego samego od zespołu, który dopiero wspina się na drabinę kariery. Poczekaj kilka lat i wtedy pogadamy (śmiech). Poza tym nie rozumiem, o co Ci chodzi z Hunterem. Mnie osobiście bardzo podoba się muzyka przez nich tworzona i bardzo chętnie zagrałbym z nimi kilka koncertów.

Taaaaaak, jednak i oni nagrywali swoje pierwsze albumy, a nie mów mi, że np. „Show No Mercy” nie brzmi jak Slayer. Dobra jest wolniejsze, ale wtedy i tak było to ekstremalne jak cholera. Już cię nie będę męczę. Jeśli chcesz to jeszcze kogoś pozdrów i trzymaj się.

Ok, dzięki. Pozdrowienia oczywiście dla wszystkich naszych znajomych, którzy pomagają nam jak mogą oraz tych, którzy w nas wierzą, chcą nas słuchać i przychodzą na nasze koncerty! No i dzięki za rozmowę.

divider

polecamy

Pincer Consortium – Geminus Schism Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear
divider

imprezy

Grima w Krakowie – Nightside Tour 2025 Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Imperial Age w Krakowie – symfoniczny metal w Klubie Gwarek Esprit D’Air – koncert w Klubie Studio Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Kierunek: Północ – Taake i goście na trzech koncertach w Polsce Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty