Masachist – Thrufel
(24 listopada 2012, napisał: Paweł Denys)

"Scorned" to jedna z najlepszych płyt death metalowych w tym roku. Masachist udowodnił, że można. Można nagrać album, który rozpierdoli wszystko w drobny mak, a jednocześnie będzie świeżym powiewem. Nie ma sensu dalej pisać tego wstępu. Poczytajcie, co Thrufel miał do powiedzenia a potem zapodajcie sobie koniecznie "Scorned".
Paweł Denys: Witam w metalrulez.pl. Jak z perspektywy czasu oceniacie debiutancki album? Co udało się Wam wtedy osiągnąć, a czego nie zrealizowaliście i żałujecie? To był głośny debiut, ale też potem wokół zespołu zapadła długa cisza. Dlaczego?
Thrufel: Cześć. Z perspektywy czasu oceniam debiut bardzo wysoko, to taki solidny zastrzyk metalowej furii. Siedziało coś w nas i musieliśmy tą agresję `wygrać` na instrumentach. Niczego nie żałujemy, bo też nie mieliśmy żadnych oczekiwań. Wręcz przeciwnie parę osób nas doceniło i zyskaliśmy kilku fanów. Wiem, że jest wielu muzyków, którzy chcą się ze swoją muzyką przebić dalej, utrzymywać się z grania, grać setki koncertów i być na topie. Mi to już minęło i nie mam żadnych oczekiwań oprócz tego, że chcę tworzyć nadal muzykę. Jesteśmy raczej zespołem na uboczu, pasuje mi coś takiego. Niektórzy myśleli, że jesteśmy tylko jednorazowym projektem studyjnym, ale jak widać nie jest to prawdą. Zbieramy się do nagrywania, kiedy czujemy, że jest to odpowiedni moment. Nie ma przecież takiej zasady, że masz nagrywać materiał co 1,5 roku.
Paweł Denys: Powracacie po trzech latach z nowym albumem pt. "Scorned". To już nie jest ten sam Masachist, którego mogliśmy posłuchać na debiucie. Zwolniliście, utwory są zdecydowanie mocniej rozwinięte. Co zdecydowało o postawieniu kroku w tą stronę? Miało być inaczej niż na "Death March Fury", czy też zwyczajnie tak wyszło?
Thrufel: Nie chcieliśmy się powtarzać, styl z debiutu był dla mnie wyeksploatowany. Tam było szybko, bardzo gęsto i dość krótko. Chciałem stworzyć bardziej zróżnicowane songi i jednocześnie w różnych tempach. Taki wachlarz różnych ciosów i kombinacji. Cały czas jednak kroczymy śmierć metalową ścieżką i jeszcze na pewno zaskoczymy przy następnej produkcji.
Paweł Denys: Charakterystyczne dla nowej płyty są takie elementy, jak brzmienie, podszywające niektóre kawałki sample, czy też nowoczesna konstrukcja riffów. Skąd te elementy się wzięły? Jakieś konkretne rzeczy zainspirowały sięgnięcie po takie właśnie rzeczy?
Thrufel: Gramy już trochę czasu na swoich instrumentach i mamy spory bagaż doświadczeń. Przecież to nie bierze się z nikąd. Każdy zaczynał od zera. Jesteśmy świadomymi muzykami i wiemy co gra dobrze, a co nie. Intuicja po prostu.

Paweł Denys: Zaskoczyliście w kilku miejscach złożonością nowej muzyki, ale co w tym wszystkim jest najlepsze te kawałki znakomicie wchodzą w głowę. W zasadzie już kilka przesłuchań wystarczy, aby zapamiętać utwory. Jaka jest recepta na tak umiejętne poskładanie utworów? Czym się kierowaliście w fazie komponowanie kawałków na nowy album?
Thrufel: No cóż, po raz kolejny powtórzę, że jest to intuicja. Czuję to, że numer jest dobry albo do dupy. Naprawdę przygotowując te numery (których jestem kompozytorem) wywaliłem masę riffów. Czasem to wyglądało jak matematyczna kalkulacja, ale to jest po prostu death metal a nie free jazz. Aranżowaliśmy to trochę czasu, ale żeby coś dobrego stworzyć musisz się napracować i nagłówkować. Nic nie ma za darmo. Głównym założeniem podczas tworzenia numerów jest to, że ma to w jakiś sposób wpadać w ucho. Po prostu zależy mi na tym by udowodnić, że death metal to bardzo wyrafinowana muzyka, a nie bezsensowna klepanina. Jestem pewien, że Masachist to udowadnia.
Paweł Denys: "Scorned" to dla mnie wręcz wzorowy przykład nowoczesnego death metalu, który jednak nie zapomina o klasyce. Chcieliście, aby tak właśnie było? Aby album łączył w sobie praktycznie wszystkie cechy death metalu? Jest tu ciężar, są ekstremalne prędkości, jest techniczna maestria, ale i zwierzęca furia. W kontekście tego tytuł "Manifesto ( 100% D.M.K.M.) jest niezwykle trafny.
Thrufel: Nie mogę się zgodzić z tą nowoczesnością. Jest oczywiście parę nowoczesnych zajawek jak np. w "Staright and Narrow Path" czy "Drilling the Nerves", ale reszta jest utrzymana w klasycznym death metalu. Naszą receptą na dobrą muzykę jest inspiracja różnymi Mistrzami tego fachu i wymieszanie tego w jedną sensowną całość. To cały czas pierwotna agresja.
Paweł Denys: Masachist poszedł zupełnie inną drogą niż wiele obecnych kapel death metalowych. Wy nie staracie się być, jak najbardziej old schoolowi, ale też nie staracie się udziwniać swojej muzyki. Myślę, że całkiem dobrze wypełniacie lukę pomiędzy właśnie old schoolem a nowoczesnością, która z death metalem nie ma już za wiele wspólnego. Jak zapatrujecie się na obecne trendy w death metalu? Gdzie widzicie szansę na rozwój, jak i przetrwanie tego gatunku?
Thrufel: Mi chyba jednak najbardziej pasuje bycie i old school, i `new school`. Nie mam czasu zapatrywać się w obecne trendy, nie wiem nawet jakie panują. Cały czas najbardziej kręci mnie amerykański death metal lat `90. To było miażdżące granie a jednocześnie bardzo przebojowe. Dzisiaj musisz mieć w muzyce tzw. Diabła, żeby być cool. Zauważyłem, że to ostatnio bardzo popularne określenie i wyznacznik tego czy jesteś prawdziwym death metalem czy nie. Nie przypominam sobie, żeby tak było dawniej. ęmieszy mnie to bardzo, ale czasy się zmieniają.

Paweł Denys: "Scorned" ukazuje się pod banderą Selfmadegod. Co się stało, że tej płyty nie wydało Witching Hour? Przy okazji wydania debiutu mogło się wydawać, że Bartek Krysiuk robił dla Was dobrą robotę, co więc się stało, że już nie współpracujecie? Z kolei jak to się stało, że teraz wydaniem płyty zajął się Karol i jego Selfmadegod? Ciężko było Wam znaleźć wydawcę? Macie w składzie kilka znanych nazwisk, więc to powinno teoretycznie pomagać. Było tak? Ktoś oprócz Karola wykazał nowym materiałem zainteresowanie?
Thrufel: Nazwiska mogą pomóc, ale nie w przypadku nas, bo jak mówiłem my jesteśmy zespołem, który funkcjonuje na uboczu. Nie mamy czasu i ochoty na promowanie naszej muzyki we wszystkich klubach świata. Odpowiada to nam i jest to lepsze niż marudzenie, że kiedyś były lepsze czasy dla funkcjonowania zespołów. Z Bartem jakoś rozeszło się po kościach, najpierw był zainteresowany, potem nie. Nie jestem osobą, która się prosi. Nie to nie, widocznie stwierdził, że lepiej wydać te zespoły co ostatnio niż Masachist. Bart odwalił jednak kawał dobrej roboty dla nas, ale może dobrze się stało, że nie wydał drugiego longa. Nie wytrzymałbym psychicznie marketingowych sloganów, które on kocha. Z Karolem po prostu się dogadaliśmy i wszystko gra. Jedyny minus to, że nie ma naszej płyty w sklepach, a może to i dobrze? Jesteśmy taką `supergrupą` i zeszliśmy do totalnego podziemia gdzie jest miejsce na tę muzykę. Paradoks? ` mi chyba jednak to pasuje.
Paweł Denys: Czego oczekujecie po współpracy z wytwórnią Karola? Muszę przyznać, że zaskoczył mnie ten deal, bo dotychczas Selfmadegod raczej nie kojarzyła mi się z wydawaniem zespołów stricte death metalowych, takich jak Masachist. Nie mieliście obaw wchodząc w ten deal?
Thrufel: Sorry, ale nami nikt nie był zainteresowany oprócz właśnie Selfmadegod. Nie chciało nam się drążyć tematu, a dać ludziom muzykę do słuchania. Karol robi ekstra robotę w podziemiu, do tego dochodzi jeszcze Greg z Godz Ov War. Dla mnie super. Selfmadegod wydaje muzykę ekstremalną i to mi pasuje. Szczerze mówiąc bardziej niż z najbardziej satanistycznymi bandami świata i okolic.
Paweł Denys: Masachist to ciągle te same osoby, co na początku. Jak udaje się Wam pogodzić obowiązki w innych kapelach z działalnością zespołu? To chyba nie jest najbardziej komfortowa sytuacja, gdy widzi się kompanów z zespołu raz na kilka miesięcy? Jak mocno taki fakt komplikuje pracę nad nowymi rzeczami? Bez e-maili dałoby się?
Thrufel: Spotykamy się jak mamy robotę, tak naprawdę bardzo rzadko. Ja sobie radzę bez problemu, bo robię materiał sam. Jak coś jest już na rzeczy spotykam się z Darayem i gramy, jammujemy itp. Nie pracujemy na próbach zespołowo, nie sprawdza się to. Inna sprawa, że już nie mamy tyle czasu, żeby pracować w ten sposób. Death Metalem nie da się zarobić na chleb.

Paweł Denys: Teksty na "Scorned" są inspirowane podobno japońską kulturą śmierci. Co jest tak ciekawego w tym temacie, że poświęciliście mu warstwę liryczną płyty?
Thrufel: Nie tylko kulturą japońską, ale w ogóle śmiercią. Death Metal musi być o śmierci, a teksty są tak jasne, że można je samemu zinterpretować.
Paweł Denys: Doskonałym zobrazowaniem tekstów jest okładka albumu. Kto ją przygotował? Sugerowaliście co się ma niej znaleźć, czy też w zupełności zawierzyliście osobie ją przygotowującą?
Thrufel: Ja sobie wymyśliłem co ma być na okładce i myślę, że wyszło całkiem nieźle. Nie jest to czego chcę, ale jest ok i nawet ludziom się podoba. Okładkę przygotowała Ania Rosół, artystka zasugerowana przez Ara.
Paweł Denys: Gdzie nagrywaliście album? Oczywiście interesuje mnie dlaczego w tym miejscu a nie w innym? Kto czuwał nad produkcją materiału? Jak długo trwał cały proces nagrywania, miksowania itd.?
Thrufel: Album nagrywaliśmy w studiu naszego gitarzysty Ara ` Monroe Studio. Aro na co dzień zajmuje się tematem nagrywania, także jest w tym całkiem ogarnięty. Proces nagrywania trwał bardzo krótko w przeciwieństwie do miksowania i maszerowania. Bębny 4 dni, gitary 3 dni, bas dwa, wokale 3. Lubimy szybko nagrywać.
Paweł Denys: Koncerty z nowym materiałem będą? Trasa, czy też raczej pojedyncze sztuki? Przy okazji debiutu było tylko kilka sztuk, jaka jest więc szansa, że teraz będzie inaczej?
Thrufel: W grudniu gramy dwa koncerty, potem zobaczymy. Wszystko zależy od dobrych warunków.
Paweł Denys: To by było na tyle. Wielkie dzięki za zajebisty album i ten wywiad. Na koniec tradycyjnie coś miłego dla czytających poproszę.
Thrufel: Wielkie dzięki za zainteresowanie naszym bandem. Posłuchajcie "Scorned", bo to kawał dobrego mięcha.

