Thy Disease, Delight – Cube

(7 czerwca 2004, napisał: FATMAN)


Nie będę ukrywał, że do tej rozmowy nie przygotowywałem się zupełnie, a sam wywiad powstał niejako z chęci zabicia czasu. Anathema niestety trochę się spóźniła, a jako, że przyroda nie znosi próżni szybko z naczelnym zaczepiliśmy Cube’a, który jako klawiszowiec Delight, razem z zespołem miał tego dnia rozgrzewać publikę przed Anglikami. Zapis naszej rozmowy znajduje się poniżej.

W tym roku wydaliście trzecią płytę. Jakie macie, co do niej oczekiwania?

Zdecydowanie jest to nasza najlepsza płyta. Mamy nadzieję, że zostanie ona należycie wypromowana. Niestety różnie z tym bywa. Na razie jesteśmy „na starcie”, więc trudno jest mi oceniać jakieś tam pierwsze sygnały.

Można wręcz powiedzieć, że ten materiał jest dla was czymś rewolucyjnym. Jest taka wielka ściana gitar, na tle, której ty eksperymentujesz ze swym instrumentem…

Tym razem zupełnie inaczej podeszliśmy do komponowania muzyki. Nie ukrywam, że przy drugiej płycie jeszcze niespecjalnie wiedzieliśmy, co robimy. Na „Cold Skin Obsession” jest dużo takich momentów gdzie słychać już nowe, ale jeszcze nie na tyle by było to coś faktycznie oryginalnego. Jednak przy trzeciej płycie stwierdziliśmy, że postawimy na mocne rytmiczne gitary, a nie jakieś popierdółki. Z drugiej strony atmosferę psychodeliczno-schizofreniczną.

Mam wrażenie, ze trudno jest stworzyć takie linie klawiszy, jakie ty zrobiłeś. Mówię tu o tych wszystkich dziwnych dźwiękach, a nie graniu jakiś tam melodyjek…

Poza tymi kawałkami, które skomponowałem, a przez to ustalałem ich strukturę gitar i bębnów, dużo było improwizacji. Generalnie komponowanie rozłożyło się to tak pół na pół między mną a Yanuarym. Wiele kawałków powstało w studiu, więc często też przychodziłem do niego słuchałem, co tam powstaje i spontanicznie na to reagowałem swoimi różnymi brzmieniami. Cieszę się, że moje partie jakoś się w ten materiał wpasowały.

Mieliście możliwość zaprezentowania tych kawałków na żywo?

Nie. Mało koncertujemy. Nie chce, aby to źle zabrzmiało, ale aby zagrać taką muzykę, jaką my tworzymy niezbędne jest dobre miejsce do grania i przede wszystkim pożarny sprzęt. W innym wypadku nie ma sensu w ogóle cokolwiek robić. Niestety takich propozycji mieliśmy mało. Druga sprawa to, że nasz wokalista jest obecnie w Irlandii. To znaczy dzisiaj akurat wrócił, ale on cały czas kursuje między krajem, a zagranicą. Chociaż… to w zasadzie większego problemu nie stanowi, gdyż ma on swojego zastępcę.

Zastępcę?!?!?

Jeśli zdarzyłoby się tak, że Psycho jest za granicą, kiedy musielibyśmy zagrać koncert, wtedy zastąpi go Olaf Różański. Jest on naszym znajomym i udziela się w kilku podziemnych bandach, m.in. Forgotten Souls. Jest to jednak jedynie zastępstwo tymczasowe, zresztą nigdy jeszcze z nim nie zagraliśmy koncertu.

Wspomniałeś o wyposażeniu. Jak oceniasz poziom naszych klubów?

Po trasie „Dark Stars” mam całkiem dobry przegląd. Generalnie teraz jest otwieranych dużo nowych klubów i są one całkiem nieźle wyposażone. Nie ma sensu mówić gdzie jest lepiej, a gdzie gorzej, ale uważam, że nie jest źle.

Wróćmy do nowego materiału. Gdzie go nagrywaliście? Z kim? Jak przebiegała nad nim praca?

Zdecydowanie inaczej, gdyż dwa poprzednie krążki powstawały praktycznie w warunkach domowych u Jarka Barana. Natomiast tym razem mieliśmy dużo więcej czasu, bo prawie cały grudzień i styczeń siedzieliśmy w Lynx Studio Ryśka Kramarskiego. Mix i mastering całości to jednak jak zwykle sprawa Jarka, gdyż jak sądzimy nie ma drugiego gościa, który potrafiłby takie brzmienie wykręcić (a na pewno nie w naszym otoczeniu).

Przy oprawie graficznej krążka pracowaliście z nową osobą.

Tak, to jest nasz znajomy Michał „Czecza” Czekaj. Zdolny Chłopak, i w dodatku czuje nasz chory klimacik.

Jak ważna dla Thy Disease jest oprawa graficzna jej wydawnictw? Czy już w czasie rejestrowania materiału mieliście na nią pomysł?

Nie zawsze docenialiśmy jej wartość. Jednak mamy świadomość, że muzyka, teksty i oprawa graficzna to jest pewną całością. Ważne też jest, żeby umieć się zaprezentować na scenie. Wiesz… ludzie nie przychodzą na koncert po to żeby zobaczyć kilku stojących w miejscu i wgapiających się w progi swoich gitar kolesi. To jak odtwarzasz swoją muzę ma wielkie znaczenie, dlatego my na koncertach wyciskamy z siebie ostatnie poty. W służbie rock’n’roll’a (śmech).

Wspomniałeś o tekstach. Czy traktujesz je na równi z muzyką? O czym mówią wasze liryki?

Nie wiem, co odpowiedzieć na pierwsze pytanie, a co do drugiego jest tu trylogia, w której są trzy spojrzenia na jeden temat. Dwa Psycho i jedno moje. Generalnie nasze teksty nie są miłe. Traktują o patologii społecznej, chorobach psychicznych, przeróżnych neurozach. Generalnie tego portret oddaje w tekstach Psycho. Nie rozmawiamy z sobą na ten temat. Mogę jedynie powiedzieć, że do napisania utworu „Shame” zainspirowała mnie mocno książka Philipa Rotha „Kompleks Portnoy’a”. Traktuje on o samodestruktywnym charakterze „poczucia winy” i o związanym z nim uczuciu wstydu.

Nie będę ukrywał, że do waszej grupy przekonała mnie dopiero „trójka”. Czy sądzisz, że ludzie z wytwórni, która was wydaje (Metal Mind Productions – red.) lubią waszą muzykę?

Z tego co wiem to trójka bardzo się tam w Katowicach podoba. Dla mnie zresztą najważniejsze jest żeby wywiązywali się ze swoich zobowiązań jak należy. A z tym u nich różnie bywa…

Wiele osób w tym do niedawna ja przypinało wam etykietkę zespołu, który powstał tylko po to by wyciągać mniejsze lub większe pieniądze z fanów kapel, w których się udzielacie. Czy nie sądzisz, że opinia „zespołu gwiazd” wam nie ciąży? Jeśli tak to repertuarze jaki sposób staracie się z nią walczyć?

Co do „kapeli gwiazd” (piękne mi to gwiazdy – banda pijaków!), to nigdy taką się nie czuliśmy. Mało tego, nigdy nie odczuwaliśmy potrzeby afiszowania się z naszą wcześniejszą działalnością, bo i nie było się specjalnie czym pochwalić. To już taki, podejrzewam, zabieg marketingowy, a jak pewnie się domyślasz nie my się tym zajmujemy. Dla nas najważniejszy jest Thy Disease – reszta to projekty.

W repertuarze macie bardzo nietypowe covery (np. „Frozen” Madonny czy temat z filmu „Ostatni Mohikanin”). Kto zajął się ich wyszukaniem?

Yanuary, to jego działka.

Gracie może te utwory na żywo?

To znaczy temat z „Ostatniego Mohikanina” zagraliśmy na koncercie, który był nagrywany na potrzeby DVD, a „Frozen” Madonny wykonaliśmy na Metalmanii.

Czy nie sądzisz, że to DVD było chybionym pomysłem? Jesteście zespołem na dorobku. Nie macie jeszcze dużego grona fanów, a to przecież do nich miałoby być kierowane takie wydawnictwo?

Stwierdziliśmy, że skoro jest taka szansa, to czemu mamy z niej nie skorzystać. Wiadomo, że wyszło jak wyszło, ale trzeba powiedzieć, że dużo nauczyliśmy się przy realizacji tego materiału. Jeżeli komuś opłaca się to kręcić, proszę bardzo niech kręci. Nam to na pewno nie zaszkodzi.

Nagrywaliście to DVD jako support. Czy z tego powodu nie byliście w jakiś sposób pokrzywdzeni? Nie mogliście powtarzać kawałków, jakby coś nie poszło, itd.?

Nie, zresztą nawet jeden musieliśmy zagrać jeszcze raz, bo poszła struna. To jest strasznie głupia sprawa. Ludzie stoją przed tobą, a ty: „no dobra teraz powtórzymy to czy to”. Z tego, co pamiętam Rotting Christ powtarzał intro pięć razy (śmiech). Zagraliśmy najlepiej jak mogliśmy, szkoda tylko, że ludzie niespecjalnie się bawili co zresztą widać na płycie. Głupio trochę, bo to nasze miasto.

Widać, że jesteście ze sobą zżyci. Czy poza zespołem spotykacie się na jakiś niedzielnych obiadkach?

Niedzielne obiadki raczej nie, ale biby jak najbardziej. Thy Disease to jest taka dużo rodzina. Grupa „chlorów” i ćpunów, którzy mogą na sobie polegać. Lubią dobrze zabalować. Wiadomo, jak w każdym zespole różne są przygody, ale generalnie możemy na sobie polegać. Mamy do siebie większe lub mniejsze zaufanie, ale na pewno jesteśmy dobrymi kumplami. Myślę, że to wpływa dobrze na naszą muzykę.

Muzycy Thy Disease udzielają się w wielu innych projektach. Ty np. masz Delight, Yanuary ma Anal Stench i Crionics. Czy nie jest wam trudno to pogodzić?

Z tego co wiem, to dla chłopaków Thy Disease jest priorytetem. Co do koncertów, sam wiesz jak wygląda życie koncertowe zespołu death metalowego w Polsce.

Wiem…

Właśnie, z tego powodu chłopaki mają czas na inne zespoły, a ja na Delight czy mój solowy projekt. Z tego co wiem Yanuary pomaga teraz przy reaktywacji krakowskiego Death Sea (Def-C). Coś trzeba robić.

Wspomniałeś coś o swoim solowym projekcie, czy mógłbyś powiedzieć coś więcej na ten temat?

Na razie dokonuję końcowych szlifów. Prawdopodobnie wydam to w Niemczech. To wszystko, czym mogę się z wami podzielić. Lepiej powiedzieć za mało niż za dużo.

Mógłbyś, chociaż zdradzić, w jakich muzycznych rejonach chcesz się poruszać?

Cholera, trudno jest mi określić jednoznacznie gatunek. Na pewno nie będzie to metal, a takie klimaty elektroniczno-narkomańsko i na upartego post rockowe.

Jakby nie patrzeć to, co reszta chłopaków robi na boku jest ukierunkowane na ciężkie dźwięki. Ty z kolej grasz w znacznie lżejszym Delight. Czy łatwo jest ci się przestawić?

Tak. Poza tym, ja nie jestem kompozytorem muzyki Delight, gramy tylko wspólnie na koncertach.

Wiesz fani death i balik metalu nie przepadają za gotykiem…

Rozumiem, może to wynika z tego, że ja generalnie nie słucham muzyki metalowej. Myślę, że to pozytywnie przejawia się w oryginalności muzyki Thy Disease. Przecież, kiedy siedzi się w jednych konkretnie klimatach to jest się przesiąkniętym pewnymi schematami, konkretnym sposobem użycia instrumentu, a my staramy się poza to wykroczyć. Staramy się eksperymentować. Cały zespół jest otwarty na różne rodzaje muzyki.

Ok, jak wygląda promocja waszego zespołu zagranicą?

Nie mam pojęcia. Niby mieliśmy sprzedaną jakąś licencję na Koree. Niby to jest. Udzielamy wywiadów dla zagranicznych mediów. Było tez kilka koncertów przy okazji „Cold Skin Obsession” i parę propozycji zza granicy. Mam nadzieję, że tym razem dostaniemy więcej propozycji.

Z jakiego kraju był największy odzew?

Na pewno Francja i Niemcy ale dużo też przyszło z Japonii i Korei.

Skoro jesteśmy przy wywiadach. Czy istnieje pytanie, na dźwięk, którego zalewa cię krew, bo masz już dość jak po raz tysięczny ktoś ci je zadaje?

Teraz jestem na świeżo, bo dopiero wydaliśmy płytę (śmiech), ale pewnie będzie to pytanie: „przybliż nam historię zespołu”. Ileż można do tego wracać (śmiech).

Do płyty dołączyliście klip. Na mnie ten obraz zrobił duże wrażenie poprzez swoją profesjonalność. O waszym wcześniejszym teledysku niestety nie można było tego powiedzieć.

Tamten klip był zabawą, ale niestety nie wszyscy odebrali go w ten sposób.

Tak, jednak ten nowy klip jest bardzo interesujący. Skąd wzięliście na niego pomysł? Z kim nad nim pracowaliście?

Za obraz odpowiedzialny był Mateusz Górecki. Jest to osoba mająca duże doświadczenie. Jest to nasz znajomy, więc praca przebiegała bardzo płynnie, a musze powiedzieć, że pomysłów było bardzo dużo.

Na przykład?

Eee, lepiej nie będę mówił. Różne scenariusze i ich zakończenia. Stanęło na tym, że obraz kończy się śmiercią Psycho. W każdym razie Mateusz jest osobą w pełni profesjonalną. Zresztą współtworzył on teledyski Sweet Noise czy O.N.A..

Właśnie. Do tej pory miał on kontakt z zespołami rockowymi, ale czy nie sądzisz, że mogliście być dla niego zbyt ekstremalni? Wiesz: panienka, psychopata, żyletki…

Nie, on się wręcz cieszył. Mateusz kręci dużo rzeczy hip hopowych, a tam przewija się dużo tych samych schematów cały czas. Dla niego było to nowe doświadczenie. Zresztą klimat potęgowało samo miejsce. Nie wiem czy wiecie, ale są to bunkry po austriackie, w których piętro pod miejscem gdzie kręciliśmy znajdowała się cela śmierci gestapo. Następnie przejął to urząd bezpieczeństwa. Sądzę, że także z tego powodu klip ma taką mroczną aurę.

Chodzą plotki, że Delight przygotowuje się do kolejnej płyty. Czego można się po niej spodziewać? Macie może już jej jako taki obraz?

Materiał na płytę Delight z tego co wiem jest już cały gotowy. Będzie to zdecydowanie mocna metalowa płyta z dużą ilością elektroniki, a z drugiej strony bardzo przebojowo.

Wiadomo, że nie żyjecie tylko muzyką. Jakie inne zajęcia absorbują was czas wolny?

Hobby (śmiech)?!?

Czyli mam rozumieć, że 24 godziny na dobę poświęcasz się muzyce? Mam w to uwierzyć (śmiech)?

Nie! Studiuję anglistykę, ale wszystkie moje myśli kieruję w stronę muzyki, ale oczywiście jestem też realistą i wiem, że nie jestem wstanie się z tego utrzymać.

Mhm, czyli tylko nauka i muzyka?

Nie, mamy wiele hobby lubimy przede wszystkim używki… lubimy też podróżować… z używkami (śmiech).

W takim razie może podzielisz się z nami jakimś twoim odkryciem na tym gruncie?

Nie jestem eksperymentatorem, lubię sprawdzone sposoby. Lubię się napić i coś sobie zapalić (byle nie grudę).

Hehe… czytając wywiady z Thy Disease lub Anal Stench, na które odpowiada Yanuary nie sposób zauważyć jego dość surrealistycznego poczucia humoru. Myślę tu o bajeczkach o wujku Butch’u i opowiadaniach o używkach. Możesz zdradzić mi na ile w tym prawdy, a na ile autokracji?

No na pewno bajeczka z Butchem jest zmyślona, hehe bez przesady. Natomiast reszta historyjek na Anal Stench to generalnie zapisy różnych naszych imprez. Jest na przykład „Resistance at Malwowa”, który opowiada o tym jak chłopaków zgarnęli pod domem VacV’a z Crionics (mnie tam już na szczęście wtedy nie było) za awantury pijackie. Dialogi w języku polskim to faktyczny zapis numerów, jakie tam wtedy odchodziły. Jest też utwór „Tormented at a shebeen”, który opowiada historię tego jak w czasie, gdy my z Yannuarym piliśmy sobie w nadmorskim kurorcie, Psycho i VacV siedzieli 2 tygodnie w jakiejś melinie na Wielopolu (koło poczty głównej w Krakowie). To był w ogóle fajny okres. Pamiętam, że VacV wychodząc na tą imprę powiedział w domu, że będzie wieczorkiem… a wrócił po dwóch tygodniach i to nie o własnych siłach (śmiech).

Tym o to optymistycznym akcentem chciałbym zakończyć naszą rozmowę. Głos należy do ciebie.

Mam nadzieję, że czytelnicy MetalruleZ będą mogli się zapoznać z płytą „Neurotic World Of Guilt”. Zapraszamy na koncerty, jeśli takowe będą i mam nadzieję, że czymś jeszcze zaskoczymy.

divider

polecamy

Pincer Consortium – Geminus Schism Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear
divider

imprezy

Grima w Krakowie – Nightside Tour 2025 Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Imperial Age w Krakowie – symfoniczny metal w Klubie Gwarek Esprit D’Air – koncert w Klubie Studio Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Kierunek: Północ – Taake i goście na trzech koncertach w Polsce Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty