Mordaehoth – Eens Weer Prevaleert Het Heidens Hart
(1 lutego 2012, napisał: Paweł Denys)

Dziwny i śmieszny zespolik, raczej projekt jednoosobowy, z Holandii. Kiedyś już tu wspominałem, że black metalu nie potrafią grać zespołu z Niemiec, jak się okazuje w Holandii jest tak samo. Do tej pory nie miałem raczej styczności z black metalem z tego kraju. Po tym co usłuszałem na płycie `Eens Weer Prevaleert Het Heindens Hart` wiem, że za cholerę nie mam ochoty na poznawanie innych zespołów zajmujących się tym gatunkiem metalu pochodzących z tego kraju. Doprawdy trudno mi zrozumieć, co szefowie Heidens Hart Records zobaczyli w tym tworze, że zdecydowali się wypuścić ten album w barwach swojej firmy. Nie są raczej samobójcami, ale doprawdy wielki dziw mnie ogarnia, że dali się omamić i wydać ten szajs. Ten zespół jest pokraczny, dziwny i absolutnie nie do strawienia. Smęci, nudzi i powoduje w człowieku odruchy wymiotne. Album spokojnie można podzielić na dwa rodzaje utworów. Pierwszym rodzajem jest krzywy black metal zagrany tak jakby ktoś tu nie miał ewidentnie pomysłów i siły aby stworzyć coś, co będzie na tyle wartościowe, aby tego wysłuchać i nie mieć ochoty na wyrzucanie wszystkiego, co oznaczone jest nazwą zespołu, do kosza. Utwory metalowe składają się z prostych gitar, jeszcze bardziej prostej i nudnej gry perkusji, pasujących jak świni siodło solówek i rzygającego wokalu, który w swojej straszności jest zwyczajnie śmieszny. Do tego jeszcze upchnięto tu gdzie niegdzie, pośród metalowego grania, partie akustycznych gitar. Wtedy to dopiero robi się dramat. Drugim rodzajem jest tutaj utwór pt. "Prayers to a god who never came". Dlaczego? A no dlatego, że w całości jest to utwór zagrany na gitarę akustyczną i czysty wokal. Wszystko było by pięknie gdyby nie to, że kompozycja jest tak strasznie infantylna, że aż śmieszna. Klimatem kojarzy się z szantami! Wyobrażacie sobie black metalowe szanty? Ja też nie uwierzyłbym, że coś takiego kiedykolwiek usłyszę na płycie zespołu black metalowego. Zalatuje to wiochą na kilometr. Mordaehoth to ewidentna pomyłka, która nie wiedzieć czemu dostała szansę wydania wypocin pod szyldem profesjonalnej wytwórni. Doprawdy nie potrafię tego pojąć.
Lista utworłó
1. Balder
2. Helheim
3. Alvader
4. Beschermd bij den hamerslag
5. Prayers to a god who never came
6. Als ‚t vlammend zwaard de laatste dageraad inluidt
7. Father’s sword
8. Bloodstorm
9. Lindisfarne
Ocena: 1/10
