De Łindows – Marcin ‚Jagoda’ Jagodziński

(21 września 2004, napisał: FATMAN)


De Łindows? A co to do cholery jest De Łindows? Ano jest to kapela punkowa, z którą naprawdę warto się zapoznać. Może i nie grają zbyt głośno, może i nie wali od nich agresją, a tym bardziej siarą i szatanem. Jednak to, co zobaczyłem na ich koncercie w katowickim Parku Kościuszki zaciekawiło mnie na, tyle że postanowiłem zapoznać się z ich twórczością bliżej. Jednym z wyników owych zabiegów jest poniższa rozmowa z Marcinem. Miłego czytania…

Witam! Wykazujesz wszystkie funkcje życiowe, więc z całą pewnością mogę stwierdzić, że punkowie jeszcze nie umarli…

Tak, tak jeszcze nie umarli i nawet trzymają się wbrew obiegowej opinii całkiem nieźle. Żyją nie tylko w dalekich krainach czasami zjeżdżają się na koncerty. Z tymi funkcjami życiowymi to bywa różnie, bo ja akurat mam anginę.

Wiem i życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia. Głównym tematem tej rozmowy ma być zespół De Łindows, więc może na początek standardowo powiesz nam o krystalizowaniu się stylu oraz składu kapeli. Nie będę ukrywał, że nie sądzę, że ta nazwa naszym czytelnikom zbyt wiele nie mówi.

Założenie było proste – chcemy grać melodyjnego punk rocka. Bardzo dużo czasu zajęło znalezienie odpowiednich ludzi, którzy mieli by podobną wizję grania. W końcu się udało. Historia jest naprawdę obszerna, jeżeli ktoś chciałby się z nią dokładniej zapoznać to zapraszam na naszą stronę internetową. Najważniejsze jest, że 7 osób chce grać taką muzykę i sprawia im po przyjemność.

Powiedziałeś melodyjnego punk rocka. Żadną tajemnicą nie jest, że zespoły z kalifornijskiej strony nie są zbyt szanowane w ogólnej opinii. A jak to jest z wami?

Tylko że De Łindows to nie jest muzyka pokroju np. Good Charlotte, mówiąc melodyjny miałem na myśli, to że nie dżemy ryja cały czas. To nie Kalifornia w telewizyjnym wydaniu. Tutaj jest Polska (śmiech). Jeśli chodzi o nasze wzory muzyczne to wymieniłbym Pennywise, No Fun At All, Bad Religion, Deadline, Ignite, Misfits, a z naszego podwórka na pewno Post Regiment. A najlepiej samemu posłuchać i ocenić czy pasuje komuś nasze granie.

Wracając do informacji ogólnych nie mogę nie powiedzieć, że wasza nazwa kojarzy mi się z popularnym systemem operacyjnym. Czy przypadkiem nie ma ona za zadanie kontrastować z waszym przekazem? Dobrze kombinuję?

Nie to nie tak, sprawa wyglądała trochę inaczej. Kiedyś, dawno temu graliśmy jako the Window-sill, a i tak wszyscy mówili „łindows”. Potem na taką nazwę zmieniliśmy, a że zmienił się ponownie prawie cały skład to nazwę przemalowaliśmy na De ŁINDOWS Z Billem Gates’em mamy niezłe układy przysyła nam kasę na struny i co jest tajemnicą załatwił nam występy przed Putinem i Chirackiem na Queen Marry II. Mieliśmy też otwierać tegoroczną olimpiadę ale podobno Irena Szewińska się nie zgodziła.

A szkoda, jestem natomiast ciekaw, jakie to treści chcecie przekazać poprzez wasze teksty? Kilka z nich brzmi się wręcz surrealistyczne i trudno jest mi dokopać się w nich jakiegoś drugiego dna…

De Łindows nie ma jednej linii programowej, to nie partia polityczna . Powstają piosenki które mówią o bardzo różnych rzeczach, jesteś wkurzony –„77” masz wszystkiego dosyć – wtedy nic mi się nie chce bo mam depresje, wydaje ci się ze świat należy do ciebie – „Azbestowi Piromani”, a kiedy rozglądasz się dookoła „twój świat” lub „w jedną stronę”. Generalnie mówią o sprawach dla nas ważnych. Niech każdy je odczytuje je jak chce, to nie jest lekcja polskiego gdzie zrzędliwa pani profesor pyta, co poeta miał na myśli i oczekuje jednej odpowiedzi. „Nie wszystko musi mieć jakiś sens” (śmiech).

No właśnie. Ale w czym ty upatrujesz sens istnienia takiego zespołu jak De Łindows? Siata raczej nie zmienicie…

Sens istnienia? Kurde egzystencja, transcendentalizm. Robimy to, co sprawia nam niesamowitą radochę i daje dużo satysfakcji, a to co mamy do powiedzenia jest w tekstach. Mam to gdzieś czy zmieni to świat czy nie.

Wasz debiut nazywa się „Depresja”. Po zobaczeniu wczorajszego meczu trudno nie wpaść w taki stan. Masz jakiś sprawdzony sposób na opuszczenie dołka i ponowne nabranie chęci do życia?

Nie było tak źle, tylko najwięksi optymiści (w tym ja, bo jak wiadomo najlepsza jest FC Barcelona – red.) wierzyli, że Wisła ma szanse z Królewskimi. Nie takie firmy z nimi przegrywały. Zagrali całkiem nieźle mieli kilka szans niestety ich nie wykorzystali. Co do depresji to zimne piwo jest dobre na wszystko (śmiech). Trzeba pamiętać ,że zawsze może być gorzej (śmiech). Lepiej nie będzie, lepiej już było!! (śmiech). Nieodżałowany kabaret Potem miał taką piosenkę „walnij głową w ścinane to pomaga…”.

Widzę, że masz dystans do siebie. Moim zdaniem w naszym narodzie zbyt dużo jest malkontentów, a co ty byś zmienił w Lechitach?

Więcej optymizmu, mniej zawiści, narzekania, agresji i narodowej hipochondrii, choć czasy są, jakie są i nie każdemu jest lekko, to życie jest za krótkie by żyć byle jak.

Pod tym stwierdzeniem mogę się podpisać. Jednak trochę się chyba zagalopowaliśmy. Słuchając waszej płyty nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że na żywo brzmicie znacznie ostrzej. Jak sądzisz, czemu na taśmie nie udało wam się zapisać tych niezmierzonych pokładów energii, jaka emanuje z was, kiedy występujecie na żywo?

Rzeczywiście chyba tak trochę jest. Na żywo brzmi ten materiał ostrzej z większym kopem, może wynika to z faktu ze chcieliśmy zarejestrować te piosenki jak najbardziej profesjonalnie. Inaczej się nagrywa w studiu a inaczej gra koncert jak jeszcze widzisz ze to co masz do zaoferowania podoba się słuchającym. Przy nagrywaniu drugiej płyty weźmiemy poprawki na energie, byle by prąd za bardzo nie podrożał (śmiech). Co nie zmienia jednak faktu, że jesteśmy zadowoleni z tego materiału.

Profesjonalnie mówisz? Moim zdaniem „Depresja” zbyt przestrzenna nie jest, a i czasem linie niektórych instrumentach w dziwny sposób znikają…

Mówiąc profesjonalnie za bardzo chyba się przyłożyliśmy żeby to wszystko było równo, tip top, a jak powtarzasz jakiś fragment któryś raz to już nie zagrasz go z taką energią jak za pierwszym razem. De Łindows to nie Pink Floryd. Był to nasz pierwszy jako zespół pobyt w pełni profesjonalnym studiu i niektórych rzeczy nie dało się uniknąć.

W ogóle masz jakiś kawałek przy wykonywaniu, którego zawsze masz ciarki na plecach?

Może to zabrzmi dziwnie, ale tak jest przy wszystkich naszych utworach, choć do moich ulubionych zaliczyłby „Azbestowych Piromanów” i „Depresję”. Lubię je szczególnie, bo gramy je jako pierwsze, a jak ona dobrze pójdą to reszta leci jak z płatka.

Na albumie znajduje się cover. Jest to: „Barbie Girl”. Mimo, że wielkim fanem punka nie jestem słyszałem już ta piosenke w wykonaniu wielu kapel. Czemu zdecydowaliście się na aż tak ograny standard?

Tutaj małe sprostowanie, cover barbie birl nie znajduje się na albumie depresja, ukazał się na ep’ce „Niech Zapłoną Katowice”, którą wydaliśmy sami pod koniec 2002 r. wraz z 5 utworami które nagraliśmy w kwietniu 2002 we Wrocławiu. Jest też do ściągnięcia jako mp3 z naszej strony. Czemu „Barbie Girl”? Kiedyś jak jechałem z kumplem do Francji o katował mnie „Barbie” nienawidziłam tego numeru, ale tyle razy mi go puszczał, aż go polubiłem i jak na próbie rzuciłem pomysł żeby go zagrać to wszyscy go podchwycili i wyszło git.

Czemu zdecydowaliście się rozprowadzać ten materiał jedynie w postaci kasety? Czyżby próba walki z piractwem?

Taka była oferta firmy Pasażer, która wydała MC „Depresja” i my się na nią zgodziliśmy. Nie jest to forma walki z piractwem, bo jakby ktoś chciał to bez problemu zrobi z tego mp3 i puści w necie. Tak na prawdę to marzyłoby mi się wydanie materiału na płycie winylowej, ale to jak mówię marzenia.

Czyli widzę, że mam do czynienia z tradycjonalistą, by nie powiedzieć wręcz wapniakiem. Nie będę ukrywał, że trudno jest mi zrozumieć, czemu tak niepraktyczny nośnik jak płyta winylowa dalej tak dobrze się trzyma? Zaznaczam, że nie mówię tu o względach kolekcjonerskich…

Winyl not dead tylko bez wapniaków (śmiech). Ja też nie bardzo to rozumiałem dopóki nie kupiłem sobie płyty Ramones czy Damned na winylu. Jest w tym coś fajnego. Jak biorę płytę do ręki i włączam gramofon. To chyba pewnego rodzaju płytowy snobizm (śmiech). Nigdzie nie znajdziesz takich plakatów/grafik jakie na winylach Crass, czy Dead Kennedys – „Fresh Fruit For Rotten Vegetables” Nowe płyty są bardzo ładnie wydawane, kolorowe winyle – np. Casualties, Rancid – „Life Won’t Wait”.

Wracając do sprawy wcześniejszej to czy nie boicie się, że wybór tego nośnika może znacząco wpłynąć na sprzedasz debiutu. Wiele osób pozbyło się już odtwarzaczy kaset z domu. Płyta CD rządzi niepodzielnie już, od co najmniej kilku lat…

To fakt, że kasety nie są już aż tak bardzo popularna, ale zdarzają się przypadki, że wyciągane są z szafy stare zakurzone magnetofony, żeby nas posłuchać. Powinniśmy od producentów jakieś pieniądze za to dostać (śmiech). Inna sprawą jest, że gdy zespół nie jest za bardzo znany to szybciej ludzie zaryzykują wydanie 8-10 zł na kasetę niż na CD.

Wspomniałeś o waszym wydawcy – firmie Pasażer. Jak oceniasz pracę tej wytwórni i jakie działania promocyjne podjęła ta firma w celu rozreklamowania szyldu De Łindows?

Jest to jedna z największych niezależnych wytwórni. Dzięki niej mogliśmy zaistnieć i „Depresja” została wydana. Wierz mi, że w Polsce dużo nagrywa się muzyki, która, mimo że reprezentuje dobry poziom to nigdy się nie ukaże. Nasz kawałek „Gesty” był na CD dołączony do zina Pasażer 17 (dostaniesz go min. w każdym większym Empiku). W Pasażerze 18 był wywiad z nami, a na CD „Azbestowi Piromani”. Będziemy nagrywać jeden numer na składankę poświęconą DEZERTEROWI – „Tribute to Dezerter” a w niedługiej przyszłości powinien pokazać się składak „Ostry dyżur vol. 2” po bardzo przystępnej cenie, tam też kilka naszych numerów będzie. Jak na firmę niezależną to całkiem nieźle tym bardziej, że przecież tam nie ma działu marketingu i promocji (śmiech), no i raczej nas nie wkręcie do Sopotu, choć kto wie (śmiech)?

Przejdźmy może do koncertów. Jak oceniasz aktywność tych fanów ciężkiego grania na Śląsku? Często zdarzają się jakieś koncerty?

Śląsk akurat nie może aż tak narzekać na brak imprez. W Chorzowie jest zaprzyjaźniona z nami Leśniczówka gdzie regularnie odbywają się koncerty, chorzowski Zanzibar i Alergia, w Katowicach ostatnio w Mega Clubie mieliśmy Poison Idea, Ignite, Blood For Blood, Born From Pain czyli kapele naprawdę wiele znaczące na scenie hc i punk. W Gugalandrze też można trafić na coś ciekawego, działają skłoty w Gliwicach i Sosnowcu, w zabrzańskim Wiatraku też prężnie pracuje ekipa. O tym, co się dzieje można zawsze się dowiedzieć w Enigmatic hc-punk sklepie na ul. Stanisława w Katowicach. Więc koncerty są tylko trzeba się troszeczkę ruszyć i spojrzeć czasami na plakaty na murach, odwiedzić jeden z wielu portali internetowych np. independent.pl, band.pl , terra.pl czy scenaonline.org bo informacji o takich gigach nie usłyszysz z muzycznej jedynki.

Tak. Widzę, że jesteś mocno zaangażowany w scenę. Czy twoim zdaniem niegdyś bardzo hermetyczne gatunki ciężkiego grania zaczęły się powoli przenikać? Co sądzisz o mieszaniu stylów?

Nie przepadam za eksperymentami, niektóre połączenia są jakby naturalne punk, hardcore, ska. Wiele kapel łączy metal z hardcore. Mieszczanie się stylów to rzecz normalna. Byle to miało ręce i nogi.

Na scenie od razu da się poznać, że cała uwaga skupia się na tobie. Czujesz się twarzą De Łindows?

Tu się z tobą nie zgodzę, De ŁINDOWS to 7 osób, bez których ten zespół by nie istniał. Ewa i chłopaki jednak nie wiedzą, że posiadam większość akcji na giełdzie, więc jakby co to mam pakiet kontrolny (śmiech).

Tak, jednak na scenie to ty jesteś odpowiedzialny za nawiązanie kontaktu z publiką, ty zapowiadasz kolejne kawałki i to twoja twarz zdobi front „Depresji”!

To nie moje ryło jest na okładce (śmiech), możemy zrobić konkurs jak ktoś odgadnie, kto to stawiam skrzynkę piwa. Kontakt z publiką to jakoś naturalnie przychodzi, a kawałki ja zapowiadam, bo często tylko ja mam rozpiskę i reszta musi wiedzieć co gramy.

Wspomniałeś o tym, że w zespole najważniejsza jest wspólnota. Pewnie już niejeden zapytał cię o silne punkty zespołu. Jednak czy jesteś wstanie wyróżnić te najsłabsze?

Nie, co ty? Słabych to my nie mamy!! A tak poważnie to chyba ilość osób w składzie i potrzeba pogodzenia tego z codziennymi zajęciami praca, studia itd. Ja jednak zawsze twierdziłem, że lepiej jak jest 7 osób, które chcą grać i zależy im na tym, niż 3 którym chce się tak średnio. Dzięki tak rozbudowanemu składowi zespół może brzmieć jak brzmi. Reszty nie ujawnię, więcej grzechów nie pamiętam.

Ty mi tu świętoszka nie udawaj. Coś mi się nie widzi abyście po koncertach szli grzecznie nyny, przy czytanej przez Ewę bajeczce na dobranoc (śmiech).

No tak przyznaję się już nie potrafię pić tyle wódki, co kiedyś, ale za to Adam z Matejem to nadrabia (śmiech), Ewa po koncertach najczęściej czyta nam „Pana Tadeusza” w knajpie Werner (śmiech).

Przynajmniej z mojej perspektywy powoli znów zaczynają się liczyć stare sprawdzone kapele. Rok temu widziałem elektryzujący show The Exploited w Spodku. Nowy i bardzo ostry album wydał np. Dezerter. W tle pojawiają się jeszcze wydarzenia w postaci „Punk Rock Later”. Sądzisz, że stara gwardia pokazuje, kto tu rządzi?

Stare kapeli tak na prawdę nigdy nie przestały się liczyć The Exploited czy Dezerter to zespoły, które istnieją cały czas. Widoczny jest także czas powrotów, nawet na naszym podwórku znów gra Abbadon, Zielone Żabki (a fuj – red.), Brygada Kryzys, nawet Sedes. Ciekawe czy Defekt Mózgu też będzie próbował znów wdrapać się na scenę. Widać jest zapotrzebowanie, ale to dobrze im więcej płyt i koncertów tym lepiej. Nie zapominać też o młodych (śmiech). TKM!

Jednak na pewno sporo pokazują też młode zespoły jak wy czy np. The Analogs, że jednak w tej muzyce dalej coś się dzieje?


Analogsi to nie takie znów młodzieniaszki 6 płyt na koncie…
W tej muzyce cały czas coś się dzieje, wiem że może tego nie widać. Kiedyś było tak ze ludzie szukali muzyki interesowali się nowymi kapelami. Dzisiaj jak cię nie zobaczą na MTV czy VIVE to tak jakbyś nie istniał. Na szczęście coraz więcej osób ma dostęp do internetu. Powstają niezależne od dużych wytwórni radia internetowe z muzyką wreszcie dla kogoś ,a nie dla wszystkich np. Radio Ulicznik (joł Raflos – red.) www.ulicznik.net, czy www.radiopositive.pl a ciekawych i dobrych zespołów na Śląsku i okolicach jest też sporo ska/punkowy Koniec Świata, punk i hc – Eye For An Eye, Hardwork, Minority, W Sekund 5, hndm, Castet, Dead Dogs Don’t Bite, Oi!Music – Zbeer czy emo-core – Hariasen itd. Wystarczy trochę poszukać, bo takim zespołom trudno jest dotrzeć do szerszego grona słuchaczy.

Rozumiem. Fani metalu są bardzo ortodoksyjni, a jak wygląda sprawa z fanami punk rocka? Czy oni też wolą stare „wypróbowane” brzmienia czy może lubią nowe dźwięki?

Z tą ortodoksją to bywa różnie punk rock to nie new jazz, trudno tutaj odkryć ponownie Amerykę, punki to umysły ścisłe i lubią piosenki, które już raz słyszeli na zasadzie reminiscencji (śmiech). Nie bardzo widzę połączenie punk rocka np. z hop hopem czy skeczami, ale kto wie może kiedyś coś takiego będzie nas czekać.

Właśnie, jak widzisz przyszłość gatunku? Jakie nurty punka są w środowisku teraz najbardziej popularne?

Jak to śpiewa Analogs „to chuj ze gramy jak 20 lat temu”. Wiec rewolucji w punk rocku bym się nie spodziewał. Chyba, że na nową płytę zaprosimy Beatę z Bajmu, Peje, Wodeckiego, Krawczyka i oczywiście Mandarynę. Wyjdzie nam chujo-punk-hip-hop-polo to będzie rewolucja.

Nie będę cię już męczył. Dzięki za odpowiedzi i zdrowiej nam…

Dzięki za wywiad i pozdro dla tych, którym chciało się przeczytać moje czasami bardziej czasami mniej poważne odpowiedzi. Zapraszam na do posłuchania całości materiału „Depresja”, na nasze koncerty i do odwiedzenia strony www.delindows.band.pl

divider

polecamy

Pincer Consortium – Geminus Schism Ironbound – Serpent’s Kiss Königreichssaal – Psalmen’o’delirium Meat Spreader – Mental Disease Transmitted by Radioactive Fear
divider

imprezy

Grima w Krakowie – Nightside Tour 2025 Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Imperial Age w Krakowie – symfoniczny metal w Klubie Gwarek Esprit D’Air – koncert w Klubie Studio Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Kierunek: Północ – Taake i goście na trzech koncertach w Polsce Death Confession 1349 i ich goście w Krakowie Unholy Blood Fest IV – Toruń Wizjonerzy z Blood Incantation wystąpią w Warszawie i Krakowie! The Unholy Trinity Tour 2025
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty