Decapitated – Carnival Is Forever
(25 lipca 2011, napisał: Paweł Denys)

Nie da się ten płyty postrzegać inaczej jak przez pryzmat wydarzeń, które w ostatnich latach zaszły w obozie Zdekapitowanych. Wydarzenia te zdecydowanie odbiły się na sile rażenia zespołu, i zmusiły Vogga do wymiany niemal całego składu. Praktycznie wszystko zaczynał od nowa. Postrzeganie tej płyty jednak tylko przez pryzmat tragicznych wydarzeń było by co najmniej krzywdzące. Jasne że obawy co do kształtu zespołu jak i muzyki były ale już po pierwszym przesłuchaniu widać, że Decapitated podąża dawno obraną ścieżką, jest silny, i zdecydowanie nie zamierza się na nic oglądać. Konsekwentny rozwój zespołu jest tu bardzo mocno słyszalny. Wystarczy włączyć sobie „Winds of Creation” a zaraz potem ” Carnival is Forever” a naprawdę czasami nie idzie poznać, że to ciągle ten sam zespół. Dzisiejsze oblicze zespołu to już nie jest czysty death metal a zdecydowanie coś więcej. Szerokie spojrzenie na współczesny ekstremalny metal, z którego Vogg i spółka potrafili upichcić znakomicie strawne danie. Otwierający album ” The Knife” atakuje nas nowocześnie tnącą gitarą, która jest mocno inspirowana Meshuggah i Fear Factory. Intensywny początek, dobitnie pokazujący, że mimo zmian w muzyce ciągle jest to granie na wskroś ekstremalne. Po prostu ekstremalne nie na sposób klasyczny. Drugi w kolejności „United” miażdży jeszcze mocniej. Za sprawą gry Krimha jest to jeden z najmocniejszych kawałków na płycie. Znakomity przykład nowoczesnego ekstremalnego metalu. Nie jeden raz do niego wrócicie. Tytułowiec to z kolei dowód aranżacyjnego kunsztu Vogga i spółki. Nie jest to najszybszy kawałek, jest wręcz wolny a wyciszenie w środku wzmaga mocno chory klimat tego utworu, jednak jest to niezwykle mocny punkt płyty, który znakomicie ją urozmaica. Po tej ośmiominutowej chwili oddechu ponownie dostajemy między oczy mocnym strzałem. „Homo Sum” otwiera rewelacyjna gitara, a potem jest jeszcze lepiej. Po raz kolejny nie można być zawiedzionym tym co wylatuje z głośników. „404″ to jak dla mnie najbardziej osadzony we współczesnym metalu track na płycie. Wpływ Pantery jest słyszalny na każdym kroku a połamana struktura po raz kolejny przywołuje wariatów z Meshuggah. Właśnie Mashuggah wydaje się być największą inspiracją dla zespołu. Po ciosie jakim jest „404″ dostajemy jeszcze dwa mocne kawałki, które dostarczą emocji na nie jeden raz. To na pewno, bo jest to płyta wielokrotnego użytku. Na koniec zostaje jeszcze „Silence”. Piękne pożegnanie Vogga i zespołu z Vitkiem. Symboliczne i mocno wymowne. Wpływ Vitka na ten album jest bardzo mocny, gdyż widnieje on jako współtwórca większości numerów. Jeszcze parę słów o nowych na pokładzie. Wokalista Rasta znakomicie sprawdza się w nowym obliczu Decapitated. Jego krzyki są znakomicie dobrane. Można co prawda przyczepić się do niższych zawodzeń ale to rzecz gustu. Za to garowy Krimh pokazał na tej płycie fenomenalny kunszt. Po tym co tu słychać trzeba natychmiast umieścić go w gronie najlepszych metalowych pałkerów. Decapitated powrócił silny, zwarty i gotowy siać zniszczenie. Za pomocą ” Carnival is Forever” udaje się im to znakomicie. Porządny kawał nowoczesnego metalu. Warto było czekać kilka lat na ten album i trzeba podziękować, nie ważne komu, że Vogg kontynuuje działalność jednego z najlepszych zespołów metalowych ostatnich lat.
Także w warstwie lirycznej dzieje się tu bardzo ciekawie. Autorem tytułu oraz wszystkich tekstów jest Jarek Szubrycht. Kto to jest to wydaje mi się, że nie trzeba przedstawiać, gdyż każdy średnio zorientowany fan metalu w Polsce doskonale to wie. Świetne teksty znakomicie opisujące nasz chory świat, na zrozumienie których trzeba poświęcić trochę czasu. Także tu widać wyraźny postęp zespołu. Bierzcie, słuchajcie i czytajcie bez chwili zastanowienia. Mocny kandydat do miana płyty roku.
Lista utworów:
1. The Knife
2. United
3. Carnival Is Forever
4. Homo Sum
5. 404
6. A View In A Hole
7. Pest
8. Silence
Ocena: +9/10
