KAT – Biało-Czarna

(14 kwietnia 2011, napisał: F.G. Superman)


KAT – Biało-Czarna

Generalnie jest tak, że ktoś, kto mieni się fanem metalu w Polsce i nie zna KATa to jakby oznajmił, że jest znawcą chorób wenerycznych ale właściwie nigdy nie słyszał o syfilisie. KAT to legenda bez dwóch zdań, a podważanie tego jest tak idiotyczne jak utrzymywanie, że polska piłka nożna stoi na wysokim poziomie. Oczywiście zespół można lubić albo olewać, jak tam kto woli, to wolny kraj, a nielubienia KATa jeszcze nie opodatkowano. Ale do rzeczy. Oczywiście pamiętamy jakim echem odbiło się rozstanie monsieur Luczyka z naczelnym szatanem RP czyli R. Kostrzewskim. Szerzej wracać do tego ani myślę, ale przywołanie tego faktu uważam za stosowne bowiem wszyscy łapali się za głowy i myśleli co to tera bedzie??? Pamiętamy, że Luczyk nagrał płytę "Mind Cannibals", która miała podbić świat ale nie poszło jednak po ich myśli. Płyta może nie była zła ale KAT, którego znamy i szanujemy, to na pewno nie był. Trudno, powiedzieli fani i zwrócili oczy na Romka. A tu zero pośpiechu. Romek, przykleił do nazwy KAT swoje nazwisko i zaczął zjeżdżać Polskę wzdłuż i wszerz. Pamiętam nawet, że była jakaś pożegnalna trasa. Cyrki, panie. Ale w końcu, po sześciu latach Romek zabrał głos i pod sztandarem KAT I ROMAN KOSTRZEWSKI nagrał nowe pieśni. Co wyszło? Jak to mówi mój kolega, coś pięknego. Już okładka zdradza, że nie unikniemy nawiązań do naszego ukochanego kraju i tego czym żyje przeciętny Polak. Chociaż czasami ciężko połapać się w różnych metaforach i przemyśleniach do których klucz jest w głowie Romana Kostrzewskiego to łatwo można zorientować się, że dostaje się tutaj nie tylko kościołowi ("Kleropolska rzecz, płodzić dzieci z boskim zyskiem") ale także politykom ("Pisbollah – jego straż"), no i jest tradycyjnie o seksie ("Śliski wąż, uda w łuk"). Zresztą takich pereł jest tutaj co niemiara. To, co zawsze lubiłem w tekstach Romana, to totalna wolność słowa i bynajmniej nie chodzi to o przekleństwa, którymi może rzucać byle prostak, nie. Tutaj słuchacza niejednokrotnie zaskoczy zdanie, które pojawia się tak nieoczekiwanie jak ostatni papieros w paczce podczas imprezy. Jeśli ktoś lubi teksty, które poddają się jednoznacznemu zdefiniowaniu pod kątem formy lub treści to srogo się zawiedzie. Jeśli miałbym porównać je do którejś płyty KATa to pewnie byłyby to połączenie Róż z Szyderczymi. A teraz muzyka. Powiem szczerze, że podchodzi się do tego trochę jak pies do jeża. Myślę, że jest tak dlatego, że potencjalny fan ma na ołtarzyku wszystkie płyty KATa i raczej wolałby odgryźć sobie dłoń niż położyć tam Biało – Czarną. Ale bez obaw, miejsce dla oszczędnej w kolory płyty znajdzie się bo już w czasie pierwszego przesłuchania musimy przyznać, że to jest jednak KAT pełną gębą, a na płycie mamy właściwie same hity. Najpierw złowieszczy instrumental, "Bara", który zdradza, że nawet jeśli płyta Ci się nie spodoba to KAT łatwo skóry nie sprzeda. "Maryja Omen", KAT, czy nie KAT, KAT czy nie KAT? Wchodzi Romek i rozwiewa wątpliwości, do przodu Panie i Panowie, do przodu, to jest metal. "Szkarłatny Wir", ciarki mnie przechodzą przy tym numerze. Miarowe wwiercanie się w mózg. Czy "Diabelski Dom cz. IV" to arcydzieło? Tak. Trwający prawie osiem minut numer porywa klimatem i kradnie duszę. Pod koniec chce się jeszcze i jeszcze. W kolejnym numerze głowa sama się kiwa. "Milczy trup" to kolejny szlagier koncertowy do śpiewania z Romanem, oj będą chóry w czasie koncertu. Następny numer trochę pachnie Ozzy’m, albo może mi się zdaje. Taka pościelówa, która zapada w pamięć po pierwszym przesłuchaniu. Żeby zburzyć nastrój ballady dostajemy song "Kupa Świąt", nie muszę chyba dodawać, że będziecie śpiewali refren z Romanem na koncertach. "Bieluń" to kolejny instrumental. Przepiękny kawałek pozwalający złapać oddech przed końcówką płyty. A co dalej? Następny hit koncertowy, z najbardziej chwytliwym refrenem z całej płyty. Jeśli się nie mylę to piętnujący sex, który ma służyć tylko płodzeniu dzieci. Płytę zamyka "Kapucyn Zamknął Drzwi", który jakoś swym charakterem przypomina mi "Castillo del Mortes" na płycie Time MERCYFUL FATE chyba przez tę akustyczną gitarkę. I tak się kończy ta płyta, a właściwie ona się teraz zaczyna bo po głowie zaczynają Ci chodzić fragmenty tekstów, najczęściej te najbardziej absurdalne i jedyny w swoim rodzaju głos Romana. Płyta zaczyna nie dawać Ci spokoju, włączasz ją jeszcze i jeszcze i jeszcze. Jak dla mnie to jest to płytka na 10 punktów i tyle jej dam bo Romek i kompania nagrali album na miarę KATa. Możecie oczywiście spotkać ludzi, którzy będą uważali, że to słaba płyta, cóż, nawet wariat , człowiek jedzący błoto na śniadanie i dziesięciolatek mogą mieć własne zdanie. Ja się tam z takimi nie koleguję. Co tam włączę sobie jeszcze raz przed snem…
Lista utworóó
1. Bara
2. Maryja Omen
3. Szkarłatny Wir
4. Diabelski Dom IV
5. Milczy Trup
6. Wolni od Klęczenia
7. Kupa Świąt
8. Bieluń
9. Z Boskim Zyskiem
10. Kapucyn Zamknął Drzwi
Ocena: 10/10

divider

polecamy

Brüdny Skürwiel – Silesian Bastards Mutilation Case – Mutilation Case Pincer Consortium – Geminus Schism Königreichssaal – Psalmen’o’delirium
divider

imprezy

Banisher, Dormant Ordeal oraz Terrordome na wspólnej  trasie jubileuszowej! Finał „Metal 2 the Masses Polska 2025″ już 21 czerwca w Chorzowie Sólstafir ponownie w Polsce – koncert w Hype Parku Machine Head i Fear Factory w Katowicach Katatonia w Warszawie – koncert w Progresji Unholy Blood Fest IV – Toruń
divider

patronujemy

Trzecia płyta ATERRA Narodowy spis zespołów – Artur Sobiela, Tomasz Sikora Premiera albumu „Szczodre Gody” Velesar NEAGHI – Whispers of Wings Taranis „Obscurity” ROCK N’SFERA 5 ATERRA – AV CULTIST ‚Chants of Sublimation’ Trichomes – Omnipresent Creation
divider

współpracujemy

Deformeathing Prod. Sklep Stronghold VooDoo Club MORBID CHAPEL RECORDS Wydawnictwo Muzyczne Pscho SelfMadeGod Godz Ov War
divider

koncerty