Born To Die #7
(11 kwietnia 2009, napisał: Prezes)

Na kolejną odsłonę BTD trzeba było czekać trzy długie lata… Szczerze mówiąc, myślałem, że po takiej przerwie Skowron i jego kompani wyskoczą z jakimś mega grubym pisemkiem, z którego aż wylewać będą się teksty, a tymczasem dostaliśmy niecałe 100 stron, co przy formacie A5 nie jest jakimś oszałamiającym wynikiem. No ale ponoć liczy się ilość a nie jakość więc ochoczo zabrałem się do czytania… Już na samym początku trochę się zawiodłem bo dwa pierwsze wywiady, z Assassin i Zemial są raczej przeciętne, zarówno ze strony pytających jak i przepytywanych. Potem jest już przeważnie lepiej, choć zdarzają się jeszcze rozmówki mało porywające. Mniej więcej połowę objętości zajmują jak zwykle recenzje… No i to w zasadzie byłoby na tyle, bo szata graficzna praktycznie niczym nie różni się od poprzednich numerów BTD. Wychodzi na to, że numer #7 to mały spadek formy chłopaków, ale przecież każdy ma swoje lepsze i gorsze chwile, nie ma chyba więc co panikować. Czekam na ósmy numer i mam nadzieję, że pojawi się szybciej, niż za trzy lata…
(j. pol.; A5, ksero)
