Embrional – Rychu
(20 lutego 2009, napisał: Prezes)

O historii Embrional wiem niezbyt wiele… Wiem, że jesteście z Gliwic i gracie zajebistą muzę hehe! Powiedz jednak coś więcej o kapeli… Kiedy zaczęliście, czy graliście gdzieś wcześniej i takie tam… Tylko zwięźle i bez omijania pikantnych szczegółów!
Hail! Dzięki za pochlebstwa na samym starcie. Nie wiesz wiele o naszej historii i nie jesteś wyjątkiem, bo raczej nie mamy, co opowiadać na ten temat. Ot, zwykła kolej rzeczy. Spotkaliśmy się i wszystko ruszyło z kopyta w 2005 roku. Embrional istnieje od 2003. Standardowo w tym czasie przez zespół przewinęło się kilku idiotów niewnoszących żadnego zapachu stęchlizny i tylko blokowali rozwój Embriona Necrophilism. Taka była pierwotna nazwa zespołu ze względu, że oddawała gorowy charakter tekstów poprzedniego krzykacza. Skróciliśmy ją, ponieważ zajmujemy się różnymi strukturami Zła a nie golonką, zawartością jamy brzusznej czy innym sklepem mięsnym. Wcześniej robiliśmy coś każdy z osobna, od początku lat ’90 tych, ale nic konkretnego nie udało nam się zdziałać. Kapele nie pozostawiły po sobie żadnych śladów a te, które coś nagrały były już bez naszego uczestnictwa, więc wypowiadać się nie będę, bo z reguły kończyły na jakimś gotyckim gównie. Jak wspomniałem od 2005 roku wszystko uległo diametralnej przemianie, ustabilizował się konkretny trzon składu czyli Marcin- git. voc. , Kamil- perka, Rychu-git. Ustaliliśmy priorytety, muzyka sama wyszła, mamy zbliżone pomysły a ja zająłem się ogólnie pojętymi kontaktami itp. z racji tego, że miałem jakąś wiedzę, doświadczenie i zapał. Połączenie tego wszystkiego jak na razie dobrze rokuje na przyszłość i świetnie się zazębia. Jak na razie borykaliśmy się do tej pory z obsadą basisty ale ten okres mamy już za sobą i gra z nami Michał – młody koleś z odpowiednim zaangażowaniem w sprawy zespołu. Pikanterii po drodze było wiele, ale osoby w to zamieszane na pewno nie życzyłyby sobie abym o tym rozpowiadał publicznie hehehe.
Na początek słów pare o waszym pierwszym dziecku – „Cusp Of Evil”. Przyznać trzeba, że jak na debiut to materiał niszczy! Potężny, obskurny death metal śmierdzący stęchlizną i starością. Dlaczego taka a nie inna muzyczna droga?
Taka droga a nie inna, ponieważ jesteśmy już niemłodymi typami, w pełni ukształtowanymi muzycznie, wychowani na metalu z przełomu ‘80/’90 a wiadomo, że death metal śmierdział wtedy najbardziej. Wielu obecnie twierdzi, że taka forma ekspresji to eksponat muzealny, ale mamy to w dupie i rzeczywistość udowadnia, że nadal święci triumfy wbrew różnym koniunkturom hehehe! Wiesz, jeśli jesteś miłośnikiem, (co to za wyraz?!) metalu uczestniczysz przez wiele lat w tym całym „słuchowisku” to nawet nieświadomie przenikają do krwiobiegu pewne wzorce, które świadomie bądź nie wykorzystywane są w tym co robisz, mówisz czy starasz się stworzyć. To trochę jak zachowania dziecka przejęte od rodziców. Jaki przybierze to efekt finalny zależy pewnie od umiejętności, pomysłów i przede wszystkim stopnia Twojej świadomości gdzie i w jaki sposób się poruszasz. Jednym wychodzi to lepiej innym gorzej w zależności od sposobu życia, stosowania pewnych idei i efektywności działania. Reasumując, taka muzyka, bo ją uwielbiamy pod każdym względem a z czasem może uda nam się dodać do niej własne, rozpoznawalne emocje. Czas pokaże.
Pewnie nie raz mówiono wam już, że 40 minut to trochę za długo jak na demo… Czy dzisiaj nagralibyście ten materiał w takiej samej postaci?
Owszem, docierały opinie do nas, że 40 minut to za dużo, ale ciężko do chuja zrozumieć niektórym, że robimy w jakimś okresie materiał i zamykamy go w całości, jako zbiór i zapis danego okresu naszej działalności, więc, po jakiego grzyba nagrywać kilka razy śmieci po 10-15 min. i pierdolić się w rozsyłanie tego w nieskończoność? Nie wszystko wychodzi tak jak się pierwotnie wyliczy, ale tak było w tamtym okresie i to utrwaliliśmy spontanicznie. Nie mamy zamiaru się uwsteczniać i jęczeć, że może byłoby lepiej gdyby i taki tam bzdury, bo zawsze można lepiej. To już historia, pewien etap życia zespołu. Zadam Ci proste pytanie. Czy Ty mając pomysły i zebrane ciekawe wywiady z kapelami, które uważasz za interesujące, będziesz się zastanawiał czy wydać zina ze 100 stronami czy jebać się z tym w czterech odcinkach? Chyba logiczne, że walisz na przód i robisz nowe tematy. Mamy masę pomysłów i trzeba je realizować poprawiając to, co wg nas należy zmienić lub udoskonalić (i całkiem słusznie – przyp. Prez).
Skąd pomysł na tak dużą liczbę intr, zawartych na tym materiale? Czy to stanie się regułą dla wszystkich płyt Embrional?
Lubimy w muzyce, oprócz napierdalania atmosferę mroku, taki duszny klimat. Każde intro miało na celu wprowadzenie takiego właśnie stanu przed zadaniem ciosu. Są też połączeniem z tematyką naszych tekstów, symbolizując po trosze reakcje, jakie zachodzą pod czaszką pewnych psychopatycznych wykolejeńców, o których piszemy. To takie Złe myśli kłębiące się w ich umysłach. Nie bez znaczenia miał na nas wpływ klimat wielu płyt z początku poprzedniej dekady gdzie takie zabiegi były na porządku dziennym i sprawiały nieraz chorą odskocznię od sonicznego ataku. Na tym się wychowaliśmy i tak jak muzyka, intra nawiązują do tych świetnych czasów. Było sporo głosów, że to zwykłe zapchajdziury, ale nie jest to prawdą, bo materiału mieliśmy wystarczająco na pełną płytę by nie musieć na siłę go przedłużać. Nie stanie się to regułą, jeśli chodzi o ich ilość, bo kumpel, który zajmuje się takimi dźwiękami wyemigrował, ale na pewno 2-3 będą się pojawiać na kolejnych wydawnictwach.
Ciekawie na tym demie prezentuje się ostatni utwór – instrumentalny „Hallucination” z prawie heavy metalową solówką w środku. Czy w przyszłości planujecie powtórzyć coś takiego?
Tak, mamy taki plan i już nawet kolejne żeby dołączać po jednym odstającym od reszty utworze. To taka zabawa dźwiękiem. Zazwyczaj powstaje coś takiego spontanicznie na próbach jak już mamy dobrze otumanione umysły. Kłopotem jest jedynie zapamiętanie na drugi dzień, co też takiego po pijaku zmontowaliśmy. Inna sprawa to chęć pokazania kapeli w zupełnie innym świetle. Nie zawsze ma się ochotę mordować dźwiękiem. W końcu to tylko muzyka i dobra zabawa a ta przede wszystkim ma sprawiać przyjemność w słuchaniu.
OK., teraz pytanie, które po prostu musi paść… Kto wam robił okładkę do „Cusp Of Evil” i co wyście mu zrobili, że was tak potraktował?
Hahaha. To jedyny temat, z którym każdy, kto miał w ręku demo przyznaje, że okładka jest totalnie do dupy. My też tak uważamy hehehe. Wpadki się zdarzają nawet największym a co dopiero takim leszczom jak my. Mieliśmy pewien pomysł, który miał nas odróżnić od szeregu wydawanych dymówek i był ściśle powiązany z tematyką tekstów. Postać klowna była takim sposobem pokazania wielowątkowości zachowań ludzkich, różnych oblicz twarzy, pod którymi skrywana jest ta prawdziwa Zła natura człowieka. No, ale dupa, nie wyszło tak jak miało, o czym wszyscy doskonale wiemy hehe. Na pewno wielu zapamięta nas z tego powodu a to też jakiś sukces hehe. Na nowym materiale zrehabilitowaliśmy się zupełnie i okładka niszczy maksymalnie. Zło i Piekło!
Trzeba przyznać, że odzew na ten materiał był raczej entuzjastyczny. Pojawiło się wiele pochlebnych recenzji, zaczęły się wywiady… Chyba idealny początek dla debiutującej kapeli? Były jakieś głosy negatywne?
Można powiedzieć, że z chwilą puszczenia „Cusp of Evil” w obieg, zaczął się nowy okres dla zespołu. Materiał jak na debiut demo przyjęty został bardzo pozytywnie i w związku z tym wzrosło zainteresowanie nami w Podziemiu a w końcu o to chodzi, żeby własne wypociny dotarły do ludzi podobnie myślących. Czy to idealny początek, nie wiem ale na pewno zaskakujący bo tak naprawdę niczego rewolucyjnego nie zrobiliśmy. Materiał trafił w gusta wielu ludziom, czego zupełnie się nie spodziewaliśmy. Było kilka głosów negatywnych, dotyczących generalnie tematów, z którymi również się zgadzam jak czas trwania poszczególnych utworów, pewne niepotrzebnie powtarzane motywy, ale są to opinie konstruktywne, poparte konkretnymi faktami osób mających czynny kontakt z różną muzyką. Najważniejsze, że każdy ma własną opinię na ten temat. Kapela zaczęła istnieć w świadomości ludzi, czynnie funkcjonować w życiu Podziemia, grać na żywo itd. itp. a to dla nas najważniejsze, aby nie być martwym.
Z tego co zauważyłem, to zwróciliście się zarówno do zinów tradycyjnych, jak i znienawidzonych przez niektórych webzinów… Wygląda na to, że nie macie jakiejś specjalnej awersji do pismaków internetowych?
Nie mam awersji do pismaków internetowych i traktuję kogoś z takim samym szacunkiem, jakim ktoś mnie. Osoba robiąca zina w tradycyjny sposób niekoniecznie musi być lepszym typem do pogawędki. Idioci zdarzają się wszędzie i wyznacznikiem na pewno nie jest to, czym i w jaki sposób się zajmują. Cieszy mnie to, że nadal prasa Podziemna funkcjonuje mimo niesprzyjających warunków, z lepszym lub gorszym efektem merytorycznym czy graficznym, ale to dokładnie jak zespoły. Kapele też nagrywają, pomimo, że w niektórych krajach nie kupuje się płyt tylko zasysa z netu (Polska chyba przoduje w tym bagnie). Ale cały ten skurwiały biznes sam sobie jest winien takiego stanu rzeczy, bo cena gotowego produktu jest 300stu krotnie wyższa od wyprodukowania go. Ale to inna sprawa. Wracając do tematu, staramy się dotrzeć do poważnych ludzi a nie krzykaczy internetowych. Nie chcemy negować ani olewać żadnej ze stron machiny informacyjnej tym bardziej, że w dupie mam stwierdzenia czy ktoś jest chuj albo prawdziwek, bo używa czy też nie netu a to zabija ducha Podziemia. Ducha muzyki mam w sercu a nie w deklaracjach, po których, w niedługim czasie, już nie jedna osoba dała sobie spokój i przeszła na „emeryturę” zostając zwykłym pedałem. Równie dobrze mogę zarzucić komuś, że kupił nowego Marshalla a przecież piwniczny sprzęt jest kultowy i tyle haha. Sram na to. Nie jesteśmy dziwkami żeby się sprzedawać, ale w dzisiejszych czasach informacja a w zasadzie jej szybkość, w sieci jest tak samo na porządku dziennym jak zin na kiblu. Już to powiedziałem przy innej okazji, że nie istotne gdzie i za pomocą, czego się mówi, ale ważne, co masz do przekazania. Czasy się zmieniły i teraz młody maniak metalu korzysta z innych środków, więc dlaczego mamy do niego nie dotrzeć w ten czy inny sposób. Powiedzmy, że do starszej gwardii, jak my, docieramy w tradycyjny, zaznaczam- mój ulubiony sposób a do młodszej rzeszy w nowocześniejszy. Nie czuję się z tego powodu gorzej, bo jak pisałem, wartościowych ludzi można znaleźć wszędzie jak dobrze ich poszukasz.
Widać, że dokładnie wiedziałeś gdzie i do kogo uderzyć z tym materiałem… Ktoś ‘z branży’ pomagał wam w promocji, a może sami dość aktywnie siedzicie w Podziemiu i stąd tyle kontaktów?
Wiedziałem, bo się tym interesuję. Może nie jestem jakimś super obeznanym typem w tych sprawach, bo nie zawsze chce mi się pisać listy wszędzie i ze wszystkimi z racji braku czasu. Jakąś wiedzę na ten temat mam, dodatkowo wspomogli mnie znajomi w potwierdzeniu aktualności danych adresata itp. W kraju raczej dotarłem do większości ludzi propagujących tego typu dźwięki, może trochę zaniedbałem zespoły i wymianę a jeśli chodzi o kontakty poza granicami Polski to w chwili obecnej pomaga mi w dużej mierze Adrian (R’lyeh zine/ Empheris/ Hellish i cholera wie, co tam jeszcze hehe-hail brachu!!!), Tomek (Time Before Time i Throneum – wielkie dzięki!!!) oraz Adam (Necroscope zine – kurwa szacunek stary!!!) Ja nawet w 10 % nie posiadam takiej wiedzy jak w/w wymienieni!
OK., to lecimy dalej… Nowe demo nosi nazwę „Annihilation”. Jak wygląda ten materiał w całości i jak się ma do „Cusp Of Evil”?
Materiał z „Annihilation” ma się tak do „Cusp of Evil” jak napierdalanie z armaty czołgowej do zabawy kapiszonami. Jest zdecydowanie lepiej, brutalniej, szybciej, okrutniej, agresywniej, bez zbędnego pitolenia i brandzlowania się chuj wie, czym. Po prostu gwałtowny, konkretny atak. Siła i agresja. To wyróżnia nowy materiał od starego oraz zdecydowanie krótsze, bardziej gęste utwory.
No właśnie, dlaczego zdecydowaliście się na „Annihilation” zamieścić utwory znacznie krótsze, niż na pierwszym demie?
To była wspólna decyzja, że utwory w takiej formie posiadają znacznie krwawszy przekaz i nie tracą po dłuższym czasie na sile. Stary materiał nie był robiony w naszym najsilniejszym składzie, jaki mamy obecnie, poza tym był już bardzo wiekowy, bo większość konstrukcji zrobionych zostało w 2003 roku. Ze względów czasowych nie chcieliśmy w nim zbytnio ingerować, bo to przeciągnęłoby sesję nagraniową znowu niewiadomo jak daleko, dlatego min. utwory były długie, bo taka była koncepcja Marcina. Po moim dojściu do Embrional zabraliśmy się, za nowy materiał uwzględniając wspólne pomysły i celem naszym było zwiększenie intensywności poszczególnych utworów. Długi czas trwania nie daje tej możliwości, poza tym osobiście twierdzę, że największe kilery nie powinny być dłuższe od 4 min. Udało nam się nie zanudzić siebie i wpaść w powtarzalność hehe.
Dlaczego zdecydowaliście się nagrać ten materiał sami a nie poszliście do jakiegoś studia? Od razu zaznaczam, że brzmienie "Annihilation", choć surowe, bardzo mi się podoba (szczególnie bębny)…
Chcieliśmy pobawić się dźwiękiem od początku do końca sami. Wizytę w studio mieliśmy za sobą poprzednim razem, Kamil, nasz perkusista interesuje się inżynierią dźwięku, więc wziął sprawy w swoje ręce. Dla nas to również komfortowa sytuacja, bo nie goni nas czas i co się za tym wiąże pieniądze. Nagraliśmy obecnie kilka kolejnych numerów i efekt jest naprawdę zadowalający, o czym za niedługo się przekonacie. Czy tak będzie zawsze, czas pokaże? Na razie jest to optymalna opcja, mamy sporo sprzętu i wiedzy, aby robić to coraz lepiej i może w przyszłości będzie to zajęcie na większą skalę.
Utwór "Hallucinated" to mocno przearanżowana wersja kawałka instrumentalnego z "Cusp Of Evil"… Poprzednia wersja nie była dobra, skoro nagraliście ten wałek raz jeszcze – tym razem z wokalami?
Utwór jest wykorzystany i przearanżowany na nowo, ponieważ miał fajny riff i nie do końca oddawał swojej mocy w pierwotnej formie. Druga sprawa to chcieliśmy zrobić jakiś pomost łączący te dwa jakże odmienne materiały i wiemy na pewno, że w przyszłości będziemy stosować podobne zabiegi, gdzie przerobimy wolny, odstający od reszty numer na jakąś masakrę na kolejne wydawnictwo. To taka zabawa a przy okazji wiemy, że ludzie wsłuchiwali się w to, co nagraliśmy a nie olali sprawę. Szacunek dla tych, co wyłapali takie niuanse hahaha!!!
Czy znalazł się już ktoś, kto chciałby wam wydać ten materiał? Ponoć macie podpisane papiery z Erykiem z Old Temple… O ile dobrze pamiętam to miał on chyba wydawać wasze pierwsze demo. Jak to z tym w końcu jest?
Podpisaliśmy umowę na wydanie oficjalnie „Cusp of Evil” z Erykiem z Old Temple. Co prawda terminy już kilkakrotnie się przesuwały ale zapewnił nas, że w czerwcu 2008 materiał ujrzy światło dzienne. Zainteresowany również jest „Annihilation”, ale dogadujemy szczegóły, ponieważ na Amerykę Pd. chce wydać to Mutilation Records. Odnośnie „Cusp of Evil” to jest zmieniona ta koszmarna okładka i kilka tematów a „Annihilation” będzie różnił się brzmieniem w wersji oficjalnej i czasem trwania, bo jest 9 utworów a nie 6 i trwa 35 min. Teraz ukończyliśmy prace nad splitem z warszawskim Empheris gdzie każda kapela nagrała po dwa autorskie numery i cztery covery. Szukamy żyda obecnie na to.
Słyszałem, że na początku przyszłego roku wybieracie się w trasę razem z ziomami z Demogorgon. Powiedz coś więcej na temat tej objazdówy, kto to organizuje, jak się tam dostaliście itp…
Dostaliśmy zupełnie nieoczekiwaną propozycję zrobienia i pojechania na trasę po Polsce w towarzystwie Demogorgon z gościnnym udziałem lokalnych zespołów jak min. Stillborn, Enclave, Nuclear Vomit, Underdark, Empheris, Inglorious, Vociferous i Inhuman Obsessed. Zaznaczam – zrobienia, ponieważ działaliśmy wspólnie z Demogorgon i Anhel z Metalpromo.pl. Na naszych barkach spoczęło załatwianie i dogadywanie wszystkich szczegółów. Nie jest łatwe czasem przeskoczyć problemy ze sprzętem, busem, noclegami, klubami, promocją i kilkoma nie mniej ważnymi tematami. Ostatecznie trasa doszła do skutku pod nazwą The Death March Tour 2008 i zahaczyła w sumie przez 9 dni o Zabrze, Kraków, Tarnów, Krosno, Olsztyn, Rzeszów, Częstochowę i Warszawę. Przed wypadem testowaliśmy jeszcze swoje wspólne siły z Demogorgon i brazylijskim Nervochaos w Zielonej Górze i Wrocławiu. Było zajebiście, chociaż trudno jest dopilnować wszystkiego jak należy na odległość. Najważniejsze, że było Śmierć i Zniszczenie!!! Chciałbym podziękować chłopakom z Demogorgon za wspólny wypad, zabawę i pomoc. Hail Kanalie – jak tam wasze plastikowe przeszczepy hehehe? Oraz Anhel, że mimo wszystko nie dostała zawału i wytrzymała nasze naciski i fanaberie haha.
Domyślam się (niestety nie miałem okazji tego sprawdzić), że wasza muzyka na żywca rozpierdala! Mógłbyś opisać najlepszy jak dotąd koncert w wykonaniu Embrional? Słyszałem, że na koncertach lubicie używać różnych „rekwizytów”…
Nie mam pojęcia, który był najlepszy. Nasze odczucia wielokrotnie różniły się diametralnie od opinii wygłaszanych przez ludzi po koncertach, więc trudno dojść tu do konsensusu zwłaszcza stojąc na scenie. Musiałbym mieć kilka nagrań video, aby porównać je z naszymi wnioskami, wtedy może byłbym w stanie powiedzieć coś więcej na ten temat. W końcu ilu widzów tyle zdań. Ogólnie staramy się trzymać poziom i rozwijać się w stronę totalnej anihilacji. Dużo zależy nie od nas samych, ale od klubu, sprzętu i przede wszystkim spontaniczności i zaangażowania publiki w cały show a o to w różnych miejscach nie zawsze łatwo. Pamiętam, że ręce mi opadły w Częstochowie, gdzie przyszło naprawdę dużo osób, podobno spragnionych koncertów, bo mało się dzieje w tych okolicach, ale stali jak jakieś chińskie posągi! Nawet kurwa nikt nie gwizdał czy krzyczał – wypierdalać itp. Normalnie nędza i rozpacz (też byłem raz na koncercie w Cze-wie, gdzie pod sceną byliśmy tylko my – ekipa z Pszczyny/Bierunia – przyp. Prez.). Człowiek się produkuje jak małpa w zoo, aby zabawić gawiedź jak do pustej Sali. Zero jakichkolwiek emocji, nie mówiąc o zabawie. Może przez te klasztory i kościoły w mieście zrobiła im się wata z mózgu? To było zaskakujące, cisza taka, że gdyby ktoś wpierdalał kotleta to słyszałbym jak go gryzie i przełyka. A może myśmy dali dupy, choć szczerze w to wątpię sądząc, co działo się w innych miastach. Cóż, nieistotne, najważniejsze, że jak na razie to jedyna stypa z naszym udziałem a najgorszy koncert zagraliśmy w Zabrzu z Azarath, gdzie na totalnych kapach, rozstrojeni weszliśmy z marszu na scenę. Hehe, to była alkoholowa żenada, ale się zrewanżujemy myślę już niedługo.
Używamy kilku gadżetów i planujemy rozszerzyć tę formę działalności, bo zawsze ciekawiej to wygląda i w kilku przypadkach niesie konkretne przesłanie. Kto chce się przekonać, zapraszam na najbliższe recitale.
Skoro już o koncertach mowa… Zdecydowanie częściej widać was w towarzystwie zespołów black metalowych… Skąd takie ciągoty w stronę takiej właśnie muzy? A może to po prostu przypadek?
To raczej przypadek niż zamierzone działanie z naszej strony. Analizując muzykę zespołów, z którymi graliśmy to wychodzi mniej więcej po równo. Zresztą dla mnie metal to metal, ważne, aby był ekstremalny i nieistotne czy to metal śmierci, czarna polewka, thrash i doom. Cel jest jeden. Zniszczyć, rozjebać i przede wszystkim dobrze się przy tym bawić.
Ty Rychu pogrywasz ostatnio także w Besatt… Jak to się stało, że do nich dołączyłeś?
Około marca 2007 roku dostałem propozycję wsparcia Besatt na kwietniowej, europejskiej trasie z Mortuary Drape i Morrigan, ponieważ Fulmineus nie mógł się dogadać z nowym pracodawcą odnośnie urlopu. Wiadomo jak to wygląda a żreć coś trzeba i gdzie mieszkać. Było naprawdę zajebiście i chłopaki stwierdzili, że jestem osobą, którą chętnie widzieliby na stałe w swoich szeregach. Nie bez znaczenia miał tu fakt, że 4 osoby i siła dwóch gitar robi swoje efektywniej i efektowniej jak 3. Przystałem na propozycję bardzo chętnie, tym bardziej, że fajne z nich kanalie i grają zupełnie coś odmiennego, co ja robię w macierzystej kapeli. Niedawno wróciliśmy z dwutygodniowej (maj 2008) trasy po Brazylii jako headliner i było po prostu zajebiście!!!!!
Takie większe trasy koncertowe to musi być niezłe przeżycie…
To ciekawe doświadczenie, zwłaszcza, że na tak długo nigdy nie jechaliśmy poza pojedynczymi koncertami. Daliśmy radę jednak Brazylia to było zupełnie kosmiczne przeżycie gdzie wszystko udało się w 100% i wróciliśmy spełnieni. Z tego wypadu będzie oficjalnie wydane przez Mutilation Rec. dvd, nagrane w Belo Horizonte, mieście Sarcofago. W 2010 roku wracamy tam ponownie, tym razem na trzy tygodnie, gdzie poza Brazylia zagramy w Kolumbii, Peru, Chile i Argentynie. Już się nie mogę doczekać!!!
OK., powoli będziemy zbliżać się do końca, powiedz mi więc jeszcze jak tam jest u was w Gliwicach z ciężkim łomotem? Dzieje się coś konkretnego, jakieś młode kapele, koncerty?
W tym temacie Gliwice zawsze były na szarym końcu śląskiej dupy. Jest kilka rockowych zespołów, czasem jakieś młodziki ostrzej pograją, ale na krótko. Funkcjonuje nadal Nocturnal, ale to stricte studyjny projekt, Putridity niestety z braku fizycznego zaprzestali działalności. Wiem od ludzi, że funkcjonuje jeszcze kilka kapel w okolicach Gliwic, ale nie wiem, co robią i na dzień dzisiejszy nie mam żadnych materiałów z ich muzyką. Kiepsko jest i zawsze było, zwłaszcza, że na Śląsku jest sporo ciekawych hord. Towarzystwo jest jakieś niedojebane i od początku ’90 lat sam miałem kłopoty na znalezienie kogokolwiek do pogrania.
No to niezbyt ciekawie… Na koniec jeszcze tylko małe pytanko… jak ci się podoba nowe wcielenie Mega Clubu?
O, teraz to można powiedzieć o nim Mega Club hehe. Jest znacznie lepiej od tej wcześniejszej nory, chociaż mam mnóstwo świetnych wspomnień ze starego miejsca. Zrobił się profesjonalny, z dużą sceną, zapleczem i nie ma pieprzonych schodów z knajpy pod scenę! Niestety znacznie wzrosła również cena za wynajem lokalu i to zaczyna być widoczne w ilości odbywających się tam imprez.
Wielkie thanx za ten wywiadzik i do zobaczenia na jakimś koncercie. Salut!
Dzięki za Twoje wsparcie, bo bez odrobiny chęci ze strony propagatorów brutalnej muzy byłoby trudniej dotrzeć do ludzi jak my. Dzięki wszystkim za zainteresowanie i słowa poparcia! HAIL!!
