Hellfueled – Volume One
(4 grudnia 2004, napisał: Ancient)

Kolejny nawet nie przeciętny krążek. Hellfueled gra muzykę, którą można określić mianem Heavy Metalu. Oklepane patenty zarówno gitarowe, jak i perkusyjne nie są w stanie zwrócić uwagi słuchacza. Co do wokalu, to trzeba powiedzieć, iż Andy bardzo się inspiruje dokonaniami Ozzy’ego. Pisząc "inspiruje" mam na myśli, że usiłuje skopiować głos tej legendy. Wychodzi mu to nawet dobrze, tylko sama świadomość, iż to jest pseudo kopia Osbourne’a już mnie irytuje. Muzycznie tak jak pisałem, wszystko już było. Czasami możemy skojarzyć Hellfueled z Black Label Society (z "Blessed Hellride"), ale to skojarzenie jest bardzo krzywdzące dla tych drugich. Raczej umiarkowane rytmy, nie banalne solówki gitarowe etc. wszystko już gdzieś słyszeliśmy. Najgorsze jest to, iż Andy Alkman na wokalu jest najbardziej słyszalny i odwraca uwagę słuchacza od tych powielanych patentów jakie odstawia reszta zespołu.
Płyta nazywa się "Volume One" i mam szczere nadzieje, że "Volume Two" już nie będzie, a jak będzie to niech będzie z dala ode mnie.
Zamiast takich nędznych podróbek lepiej sobie posłuchać Ozzy’ego.
Lista utworóó
1. Let Me Out
2. Midnight Lady
3. Second Deal
4. Someone Lives Inside
5. Eternal
6. Mindbreaker
7. Sunrise
8. Live My Life
9. Rock N Roll
10. Break Free
11. Hunt Me Down
Ocena: 2+/10
